Epilog: W końcu razem

603 42 22
                                    

****Rok później****

Pov. Ame

Prowadząc wypożyczony motor jechałem w ostrym słońcu przez nieznaną mi polną drogę a dookoła mnie rosły niekiedy drzewa tworząc małe laski. Gdy przede mną pojawiło się rozwidlenie zatrzymałem się i odwróciłem się do osoby siedzącą za mną.

A: Teraz w którą stronę? – Zapytałem się Kanady, który trzymając telefon w ręce a na oczach jak ja miał gogle przez całą drogę mnie nieudolnie prowadził.

K: Teraz... masz zawrócić. – Powiedział a we mnie już się zbierała frustracja.

A: Znowu?

K: Tak.

A: Nie wierzę daj mi ten telefon. – Wyrywając z ręki Kanady komórkę patrzyłem na ekran, który wyświetlał trasę biegnącą w prawo.

A: Przecież pokazuje, że w prawo. – Gdy to powiedziałem nagle mapa zafiksowała i teraz GPS mnie prowadził w tył.

K: A to ciekawe.- Powiedział Kanada z lekkim zaskoczeniem w głosie wychylając się za mojego ramienia.

A: Teraz dopiero to zauważyłeś? – Zapytałem odwracając się do niego napięcie trochę ściskając palce na jego komórce.

K: Myślałem, że się odświeża. – Próbował się bronić, ale mnie już męczyła ta droga, która próbowała nas wypchać do rowu i usmażyć.

A: Fuck. To był zły pomysł, żebyś ty był przewodnikiem. – Powiedziałem ciskając jego telefon do jego piesi.

K: Gdybyś tak nie pruł na przód na początku może by się to nie zdarzyło.

A: Teraz na mnie zwalasz winę? – Fuknąłem.

A: Ja chociaż zapamiętałem pierwszą część trasy w przeciwieństwie do ciebie. – Teraz to na jego twarzy wyszedł grymas.

K: Zamiast się kłócić może zapytajmy się kogoś kto zna te tereny. - Prychnąłem

A: Powodzenia, ale przypomnę ci, że przez godzinę jadąc po omacku nie natrafiliśmy na żadną żywą duszę. – Po tych słowach odwróciłem się do niego tyłem by chwycić za kierownicę motoru.

K: Chciałem tylko... - Nie skończył ponieważ wściekły dodając gazy pojechałem w lewą drogę z nadzieją, że może kogoś tam znajdziemy.

A: Teraz nie gadaj tylko obserwuj dookoła byś nic nie przegapił. – Rzekłam do Kanady. Jechaliśmy przez pustą drogę nie odzywając się do siebie skupieni na swoich zadaniach. On by nie przegapić potencjalnego informatora a ja by nie zabić nas na nierównym i zwodniczym gruncie.

Przylecieliśmy tutaj do Wielkiego Basenu Artezyjskiego ponieważ razem z Kanadą chcieliśmy sprawdzić czy namiary, które dał mi ojciec są aktualne, ale przez brata możemy spędzić na poszukiwaniach cały dzień. Może by mi to nie przeszkadzało gdyby nie wizja, pustego baku i pchanie po ciemku motoru w nieznanym i niebezpiecznym miejscu po tym jak wszystko poukładałem. Wiele się wydarzyło w ciągu tych kilu miesięcy, że sam nadal nie dowierzam z mojego szczęścia.

Ojciec, choć mógł, nie oskarżył mnie o dokonaną zbrodnię na nim dzięki temu mogłem się skupić na odzyskaniu mojej agencji. Także Rosja wyznając, że jest synem ZSRR po dwóch miesiącach uzyskał miano właściciela i dyrektora firmy. Wsparcie, które udzielił mojej agencji jako nasz inwestor pomogło mi po ciężkiej pracy spłacić wszystkie długi. Zaznając spokoju po tym roku skończyliśmy Akademię dla Państw i razem z Rosją zamieszkaliśmy w nowym domu wybranym przez nas. Oczywiście dzięki pomocy Niemca, który z wielkim żalem sercu wpadł na dłuższy czas w pracoholizm. Było to związane, że nie mógł pomóc swojemu niedawno odzyskanemu bratu, ale dzięki Polsce u boku w końcu się wyrwał z żałoby i biało-czerwony Flagowiec wręcz zażądał zamieszkania z nim. Choć nadal wypiera się tego, że są kochankami. Kanada też nie marnował czasu i znajdując dość cichy zakątek z ogrodem ulokował się tam razem z Ukrainą. Dlatego dopiero teraz mogliśmy wyjechać i znaleźć osobę, której nie wiedzieliśmy od pięciu lat.

Byle przetrwać [Rusame]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz