PoV. Styczeń
Wszedłem do jadalni, jako ostatni, więc nie było dla mnie zdziwieniem, że chłopcy zaczęli już jeść beze mnie. O czymś rozmawiali, dlatego po prostu wziąłem talerz, nalałem sobie zupy i usiadłem.
- Moja nowina będzie musiała poczekać – pomyślałem.
Przysłuchałem się rozmowie. Luty właśnie wziął wdech i zaczął opowiadać dalej:
- I wtedy mówię tej kobiecie, że powinna sobie wziąć większy rozmiar, a ona uderzyła mnie z otwartej dłoni w policzek i poszła do szefa – wziął kolejny wdech -, a on nie dał mi się nawet wytłumaczyć, powiedział tylko „Luty mam z tobą same problemy, jeszcze jeden taki wybryk i cię zwolnię" – gestykulował udając ton pracodawcy.
- To, po co mówisz kobietom, że są grube? – Zapytał z rozbawieniem Kwiecień.
- O jeny! To nie o to chodziło! Po prostu ten sklep ma nieco inną rozmiarówkę i rozmiary wypadają trochę mniejsze. Czy ktoś rozumie moje oburzenie? – Westchnął.
- Mhm – przytaknąłem, sącząc zupę – Mam nawet pewien pomysł, wiesz? Zawsze chciałeś założyć własny butik, może to jest dobry moment. Znasz się na rzeczy, masz własne pomysły, projekty, materiał i maszynę do szycia. Możesz zacząć od aukcji na swoim blogu, nie musisz od razu zakładać sklepu. Zacznij online.
- Styczeń, to jest całkiem sensowny pomysł, wiesz? – Zastanowił się – Po weekendzie złożę wypowiedzenie. Dziękuję.
- Nic wielkiego – uśmiechnąłem się – Ale mam dla was wiadomość, bo nie wiem czy ktoś o tym jeszcze pamięta. Mieliśmy jechać z Tygodniem na camping. Jedziemy jutro z rana.
W jadalni nastąpiło poruszenie. Cieszyłem się, że mój pomysł przypadł im do gustu. Pierwszy raz widziałem, żeby tak szybko jedli zupę jarzynową.
- Styczeń – usłyszałem głos Grudnia, – Bo ja powiedziałem koledze, że jutro z nim pogram w piłkę.
- Chcesz zadzwonić i to przełożyć, mam rację? – Uśmiechnąłem się.
- Tak, pożyczysz mi komórkę? – Zapytał.
- Jasne – poczochrałem go – Pomóc ci w pakowaniu?
- Mhm – przytaknął.
***
Wysiedliśmy z samochodu. Musiałem pogratulować Tygodniowi pomysłu na wybrane przez niego miejsce. Pole campingowe w górach było duże, a widoki prześliczne. Jednak te kilka godzin w samochodzie zmęczyły nas. Cieszyłem się, że dostałem młodszą część rodzeństwa niż Luty, bo miałem wrażenie, że byli spokojniejsi. Spojrzałem z rozbawieniem na braci, którzy wysypali się z drugiego samochodu, co tylko upewniło mnie, co do moich przypuszczeń. Wszyscy byli w okruchach i plamach od soku (taką przynajmniej miałem nadzieję).
- Styczeń – warknął Marzec – Ja następnym razem jadę z tobą.
- Jasne – zaśmiałem się, wyjmując zabłąkaną chrupkę z rudych loków brata. – Następnym razem będziemy z Lutym wybierać składy, zamiast po prostu dzielić was na pół.
Marzec prychnął i poszedł po swój bagaż. Ja też wyjąłem z bagażnika walizki i plecaki i rozdałem je młodszym braciom.
- O Styczeń! Jak podróż? – Zapytał mnie Tydzień.
- Mi raczej przyjemnie – pokazałem głową braci, którzy jechali ze mną w aucie. – Ale reszta miała chyba jakieś atrakcję.
Tydzień spojrzał we wskazanym przeze mnie kierunku i głośno się zaśmiał.
CZYTASZ
CZAS
Teen FictionCzas. Rok. Miesiąc. Tydzień. Dzień. Rodzina? Może nie? Przyjaciele? Na pewno