Szarotka, Sobota i Śmiechy

16 3 0
                                    


Pov. Marzec:
Siedziałem w kuchni i robiłem szarlotkę. Musiałem się odstresować.
- Cześć Marzec - usłyszałem głos Stycznia - Mmm... Co tak pięknie pachnie.
- Najprawdopodobniej cynamon... , lub goździki... lub... - Styczeń mi przerwał.
- Spokojnie, na pewno będzie przepyszne - uśmiechnął się, - a z jakiej to okazji.
-Wiesz pomyślałem że coś upiekę, bo przyjeżdżają dzisiaj Sobota i Środa - przypomniałem bratu.
- Och! To już dziś? - krzyknął i wybiegł z kuchni.
Słyszałem jeszcze jak biegnie do swojego pokoju. Znów o czymś zapomniał - pomyślałem. Nagle usłyszałem huk. Odwróciłem się. Za mną był Grudzień. Podbiegłem do niego.
- Grudzień nic Ci nie jest? - zapytałem szybko, przytulając młodszego brata.
- Spokojnie tylko przewróciłem nie chcący krzesło - przytulił się do mnie - Pieczesz szarlotkę Marzec?
- Ty to masz nos - zaśmiałem się. - Tak, dziś przecież przyjeżdżają Sobota że Środą.
- Ja już nie mogę się doczekać! - krzyknął malec.
Uśmiechnąłem się tylko i poszedłem wstawić ciasta do pieca.
- Pieczesz aż trzy? - zapytał z niedowierzaniem młody.
- Przecież wy zjecie dwa, a coś musi zostać dla dziewczyn. - zaśmiałem się.
- Ach no tak! - zawtórował mi Grudzień.
Pov. Styczeń:
Szybko pobiegłem do swojego pokoju. Obiecałem przecież Sobocie, że zrobię dla niej wizualizacje projektu jej rysunku. Usiadłem do biurka i włączyłem tablet. Szybko zacząłem nanosić ostatnie poprawki na poprzednio zrobiony rysunek. Mam jakieś półtorej godziny do przyjazdu dziewczyn - pomyślałem. - Możliwe że się wyrobię... Szybko poprawiłem kontury i nakładałem na siebie kolory.
***
Przyciemniałem już ostatnie miejsca gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Otwórzcie proszę! - krzyknąłem i usłyszałem jak kilka osób biegnie do drzwi.
Powoli wyłączyłem program uprzednio zapisując pracę. Zszedłem na dół i zobaczyłem jak dziewczyny już są oblegane przez moich braci. Spojrzałem na dziewczyny, prawie nic się nie zmieniły. Sobota miła długie kręcone włosy,  na który chyba zrobiła ombre, bo końce jej ciemnobrązowych włosów były blond. Miała na głowie wianek z maków, w kolorze pomadki, którą miała na ustach. Jej fiołkowe oczy jak zawsze przyozdobione były w iskierki radości. Miała na sobie bordowy golf i sweterek w kolorze jej oczu. Środa za to w ogóle się nie zmieniła. Jej rude włosy za ramiona również były ozdobione kwiatami, lecz tym razem były to wiaty jabłoni. Błękitne oczy dziewczyny śmiały się, zupełnie jak różowe usta. Młodsza siostra była ubrana w zieloną bluzkę i miętowy sweterek. 

- Ale dajcie im oddychać! - zaśmiałem się. - Cześć dziewczyny.

Przytuliłem Sobotę i Środę. Niemalże od razu oddały uścisk.

- Ty to masz ręce pełne roboty Styczeń - zaśmiała się Środa.  

- No już o mnie gadacie - zaśmiałem się - Sobota, widzę że pofarbowałaś włosy.

Policzki dziewczyny pokryły się cudownym odcieniem czerwieni.

- Zauważyłeś... - zaśmiała się.

- Ładny odcień - powiedziałem i chwyciłem jej włosy.

Jej włosy były miękkie i pachniały fiołkami. Sobota zrobiła się czerwona jak dojrzały pomidor, przez co wyglądała uroczo. Puściłem jej włosy, które powoli opadły na jej ramiona, klatkę piersiową i brzuch. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, która natychmiast posłała mi najcudowniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Usłyszałem chrząknięcie.

- Te Casanova, może byś nam też pozwolił się przywitać z Sobotą? - zaśmiali się Luty i Kwiecień.

Szybko odsunąłem się od dziewczyny, a moja twarz zaczęła płonąć zdradziecką czerwienią. Na co moi bracia i Środa głośno się zaśmiali. Jedyny nie śmiał się Grudzień, podbiegł do mnie i przytulił moją nogę. Podniosłem go do góry i przytuliłem. 

CZASOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz