(dam znać kiedy włączyć media)
„Problem w tym, że jeśli ze strachu przed wrogiem otoczysz się murem obronnym, ten mur nie przepuści również przyjaciół."
[Camilla Läckberg]PoV. Tori
Siedziałam już w łóżku i przeglądałam telefon.
- Jak zwykle nic ciekawego – mruknęłam do siebie.
Spojrzałam na brata. Leżał ze słuchawkami w uszach i oddychał miarowo.
- Ej Piątek – powiedziałam i pomachałam ręką. – Hm, zasnął
Wyjęłam delikatnie słuchawki i odłożyłam je na jego biurko. Przykryłam go kocem. Założyłam kapcie i wyszłam z pokoju, po szklankę wody. Szłam powoli po korytarzu, żeby nie naruszać już „ciszy nocnej". Wzięłam kubek i podstawiłam go pod kran. Kiedy go zakręciłam, chciałam już iść do pokoju, ale powstrzymał mnie jakiś odgłos z salonu.
- Co do... - szepnęłam do siebie i poszłam to sprawdzić.
Na kanapie leżał, zwinięty w pozycji embrionalnej, Czwartek. Trząsł się.
- Brat, halo – pomachałam mu ręką przed twarzą.
- B-boję s-się – szepnął – O-oni mnie znajdą i za-zabiją.
- Kurw... - syknęłam.
Odstawiłam szybko kubek na stolik i pobiegłam do kuchni. Wzięłam tabletki z szafki. Wyjęłam dwie i pobiegłam z powrotem do salonu.
- Hej, bracie – powiedziałam spokojnie. – Usiądziesz? Proszę. Tylko na chwilę. Musisz połknąć leki.
Czwartek nie reagował. Spojrzałam na niego przerażona.
- Czwartek, bracie – powiedziałam, starając się, żeby nie zadrżał mi głos. – Hej, spójrz na mnie. Oddychaj, spokojnie.
Niebiesko włosy brał krótkie wdechy.
- Hej, hej – klęknęłam przed kanapą. – Spróbujemy razem. Wdech, 1...2...3...4...5...6...7...8... wydech – powtórzyłam to jeszcze kilka razy oddychając powoli razem z bratem. – Jeszcze dwa razy – powiedziałam i uśmiechnęłam się, żeby potem wziąć kolejny długi wdech. Kiedy Czwartek już oddychał spokojnie zapytałam. – Usiądziesz teraz?
Kiwnął głową i usiadł. Wyciągnęłam do niego rękę z tabletkami. Podałam mu mój kubek. Popił kapsułki bez większego problemu.
- Już lepiej? – Zapytałam, siadając obok niego.
- Tak, dziękuję – uśmiechnął się słabo. – Dawno mi się nie zdarzył już atak paniki.
- To prawda. – Powiedziałam i objęłam go ramieniem.
- Przepraszam, że cię nastraszyłem. – Powiedział w końcu i oparł się o mnie.
- Nic się nie stało, na szczęście wiedziałam, co robić – odpowiedziałam spokojnie. - Powiesz mi, co się stało, czy wolisz komuś innemu?
- To nic takiego, naprawdę – uśmiechnął się.
- Nic takiego? – Zastanowiłam się teatralnie – Przez „nic takiego" nie dostaje się ataku paniki. Chyba, że nie jestem doinformowana.
- Uh, Tori. Wolę się nie otwierać okej? – Szepnął, – Jeśli któryś z moich wrogów by to usłyszał.
- Nie jestem twoim wrogiem. – Stwierdziłam spokojnie. – Poza tym chyba nie masz ich wcale tak wiele.
- Nie, ale jeden wystarczy, żeby zniszczyć mi życie. – Westchnął.
- Problem w tym, że jeśli ze strachu przed wrogiem otoczysz się murem obronnym, ten mur nie przepuści również przyjaciół – powiedziałam smutno. – Chce ci pomóc.
- Wiem Tori, wiem – powiedział i położył mi głowę na kolanach. Automatycznie się spięłam. – Przepraszam.
Chciał wstać, ale położyłam jego głowę z powrotem. Zaczęłam głaskać jego włosy.
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się – Przyzwyczaję się kiedyś. Zaśpiewać Ci coś?
- Tak, poproszę – uśmiechnął się do mnie. Odchrząknęłam.
(teraz)
- Skrada się niespodziewanie, napada znienacka
Robi z igły widły, z logiką się nie cacka
Na nic się zdadzą godziny tłumaczeń,
Że to bez sensu, gdy nie idzie inaczej
Bo to smuteczek
Smutek duży jednak głupi tak, że lepiej brzmi zdrobniony
Zjada dużo chusteczek, bo szlocha jak szalony
To nie ja! To nie moja wina!
To on zawszę się zaczyna
Potem siedzi obrażony, cały wieczór rozwalony
Przez smuteczek
Bo przychodzi nagle, z niczym się nie liczy
Aż wszystko pada na pysk i kwiczy
Wymachuje rękami i nogami w bezsilności
Dlatego lepiej trzymaj słodycze w gotowości
Na smuteczek
Smutek duży jednak głupi tak, że lepiej brzmi zdrobniony
Zjada dużo chusteczek, bo szlocha jak szalony
To nie ja! To nie moja wina!
To on zawszę się zaczyna
Potem siedzi obrażony, cały wieczór rozwalony
Przez smuteczek
Smuteczek*
- Lubię te piosenkę – stwierdził w końcu.
- Słyszysz ją pierwszy, wiesz? – uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? – Zdziwił się.
- Tak, ale i tak była pisana dla ciebie – wzruszyłam ramionami.
- Czyli to moja piosenka? – W oczach migotały mu przysłowiowe gwiazdki.
- Tak, twoja – zaśmiałam się. – Chodźmy spać.
- Dobry pomysł – stwierdził, jakbym właśnie przedstawiła mu jakiś bardzo ważny projekt.
Wstaliśmy i poszliśmy do łóżek. Kiedy się położyłam doszłam do jednego, istotnego wniosku.
NIE WZIĘŁAM SOBIE WODY.
*autorką tej cudnej piosenki jest Ranko. Polecam sięgnąć po więcej jej kawałków, bo będą się one często pojawiać u Tori
Pamiętajcie, że gwiazdeczki i komentarze motywują :*
~misia_margerita
CZYTASZ
CZAS
Teen FictionCzas. Rok. Miesiąc. Tydzień. Dzień. Rodzina? Może nie? Przyjaciele? Na pewno