Rozdział 5 - W czułe miejsce

110 11 23
                                    

Alduin siedział w salonie arystokracji gapiąc się w podłogę. Panowała cisza, a w tle jedynie słychać było klikanie klaiwatury Lisiastego i Sujera, pracujących przy swoich stanowiskach. Wokół nich leżało mnóstwo kubków po kawie i energetyków, a sami Technicy byli przemęczeni od zadań dawanych regularnie przez admina. Śmierć Dolly zadał mocny cios arystokratom, a także ich mocno wpieniło.
- Kiedy bot zostanie zaktualizowany? - zapytał tygrys, twardym głosem.
- Już zaraz... chwila - odpowiedział zmęczony bardziej niż zwykle Lisiasty.
- Wiesz, że nie mamy czasu. Oni wykorzystują każdą chwilę na przygotowania na kontratak, a my co? Siedzimy i żadnego progresu... 
Alduin wstał obolały, dotykając się lekko po szczęce. 
- Ci zdrajcy. - administrator przeszedł się po salonie.
Minęła kolejna chwila ciszy.
Nieprzyjemny zapach starej kawy unosił się wszędzie, lecz arystokracja już się do takowego zapachu przyzwyczaiła.
- Gotowe. - wymamrotał Sujer i podniósł się ociążale z krzesłą podchodząc do jakiejś maszyny przypominającej kapsułę. Technik wyjął z maszyny pewną fiolkę, świecącą na fioletowo.
Alduin szybko podszedł do blondyna ubranego w czarną bluzę z Muffet z Undertale'a.
- W końcu.. Wyślijcie Żmiję z eskortą. Rozpoczynamy plan.... Reinkarnacja

Wielki robot bojowy stał pomiędzy podartymi namiotami, gdzie kiedyś był obóz rebeliantów.
Stał wraz z paroma nożownikami przed grobami z wypisanymi imionami.
"Tu spoczywa Pyrek", "Tu spoczywa Jagoda'', "Tu spoczywa Fogzi", "Tu spoczywa Kimoki".
-
Zaczynajcie kopać. - rozkazał metalicznym głosem Żmija.
Ludzie koło niego kiwnęli głową i zaczęli wykopywać groby.
Po chwili, ciała leżały na ziemi.
Wtedy maszyna się otworzyła, z której wyskoczył, o wiele mniejszy od robota, czarny królik z białymi oczami i uśmiechem.
Wyjął substancję i rozlał ją pokolei na każdego. 
Mroczny królik stał i patrzył w ciągłym uśmiechu na rezultaty.
Po chwili wskoczył do mecha.
Czwórka rebeliantów stała już przed Żmiją, z pustym wzrokiem, białymi tęczówkami, a śmierdziało niewyobrażalnie.
Eskorta w postaci nożowników zakrywała nosy i oddalała się o parę kroków.
- Idźcie ich znaleźć. Wiecie gdzie mogli się schować. Przeszukajcie te miejsca. I dobijcie wszystkich rebeliantów. 
Kimoki, Jagoda i Fogzi kiwnęli lekko głowami oprócz byłego moderatora z skręconym karkiem. 
Wszystkich to obrzydzało, więc Żmija kiwną, aby ktoś pomógł chłopakowi w przestawieniu głowy w dobrą stronę. 
Nikt się nie wyrywał, więc jeden z nożowników został zmuszony do tego, przez dowódcę grupy.
W końcu chwycił jego zimną twarz i przekręcił o 90 stopni. 
Rozległ się nieprzyjemny chrzęst. 
Nożownik wytarł rękę z brudu i ziemi. 
- Możemy wracać? - zaapelował
- Tak idziemy. - powiedział robot zawracając 
Czterech ożywionych trupów ruszyło powoli przed siebie.


- Widzisz ich? - pokazała Chiaki 
- Tia. Powinniśmy zaalarmować innych - Kot podniósł się, nie spuszczając wzroku z czterech cieni zmierzających w stronę redakcji.
Oboje ruszyli po schodach z dachu na pierwsze piętro i pod gabinet Aiko.
Chłopak szybko zapukał w drzwi gabinetu.
Otworzyła im dowódczyni grupy w trochę zaniedbanym stanie. Włosy rozczochrane, zaspana mina. Wyglądało na to, że przed chwilą obudziła się z drzemki.
- Hm? - mruknęła ziewając, otwierając usta szeroko.
- Mała grupka zmierza ku nam - powiedziała już dziewczyna zamiast Kota.
- Ah, to o tym gadał Borys. Chciał siedzieć na patrolu, więc go tam dałam i coś zaczął mówić podobnego przed chwilką. - mówiła Aiko ziewając.
- No to co powinniśmy robić? - kontynuowała Chiaki
- Ah, tak. No, znajdźcie Krisa i Iglanę, i możecie iść z nimi aby sprawdzić tych nieznajomych. 
Aiko schowała się za drzwiami.

Dwaj towarzysze Tosta stali w pełnym uzbrojeniu gotowi by wyjść. 
Razem z nimi Chiaki z karabinem i kamizelką, i Kot z podobnym ekwipunkiem.
- Chcę iść z wami. - podeszła do nich Szczerbata w zielono turkusowej bluzie.
- Ale po co? - zapytał ciemnowłosy mężczyzna w stroju komandosa - może być niebezpiecznie.
- Czy ja ci wyglądam na bezradną dziewczynkę? Poza tym, chce coś zrobić, pomóc. Potrafię o siebie zadbać. - Skrill skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- No dobra, nikomu to nie przeszkadza. - usłyszała w odpowiedzi Szczerbata.

Ogarnęli się szybko i wyszli przed drzwi frontowe.
Postacie dalej szły. Słońce świeciło im w plecy, przez co nie można było zobaczyć ich twarzy.
- STAĆ! NIE RUSZAĆ SIĘ Z MIEJSCA! - wydarł się Kris, aby mieć pewność, że usłyszeli.
Dalej się zbliżali.
- OSTRZEGAM. OTWORZYMY OGIEŃ!
Zero zmian.
- Hm, no dobra. Ściągamy ich.
Wycelowali w idące w ich strone postacie, gdy nagle Szczerbata zawołała. 
- Nie! Czekajcie! 
Przymrużyła zielone oczy.
- Niemożliwe..... 
Inni również dojrzeli postacie wyraźniej.
Aiko zaparzyła kawę i siorbała sobie, patrząc na plan na ścianie.
Nagle usłyszała rozmowy za otwartym oknem.
Z ciekawości odsłoniła rolety i wyjrzała przed redakcję, gdy o mało nie zadławiła się napojem.
- Co do. 
Odstawiła szybko kubek i rzuciła się na dół po schodach i na zewnątrz.
- Co tu się odpierdala.. - podrapał się po głowie Kot.

Wtedy rebelianci-zombie zatrzymali się 20 metrów od żywych.
Szczerbata zaczęła iść w stronę Fogziego, patrzącego na nią pustym wzrokiem.
W końcu rzuciła się do biegu, by objąć swojego chłopaka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo..--
Nagle oberwała cios w brzuch.
Wtedy Skrill nie wiedziała co bolało bardziej. 
To, że otrzymała potężny cios w żebra, czy to, że uderzył ją jej ukochany.
- Co ty robisz.. - wymamrotała.
I wtedy Fogzi, z pozlepianym futrem od krwi i brudnym od ziemi, uśmiechnął się.
Nie był to miły uśmiech.
Pokazał swoje brudne zęby, wyolbrzymiające jego psychopatyczne zamiary. 
Lis wyjął nóż, a w ślad za nim poszła reszta. 
Kimoki wyjęła noże i zaczęła nimi podrzucać.
Jagoda złapał za rewolwer i szablę.
A Pyra zacisnął pięści gotowy do szarży.
- O cholibka - wymamrotali wszyscy na raz. 

Catony - Zemsta OcalałychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz