Rozdział 4 - Tak się kończy przyjaźń

100 12 23
                                    

Koi otworzyła ogień w nadchodzących rebeliantów. Potężne skrzynie w których była cała broń ochroniły ją przed granatem. Szybko zorientowała się, że ołów nie szkodzi Regularowi i że trzeba wziąć broń białą. Żadnej pod ręką nie było, więc wysunęła pazury i pod postacią Alduina rzuciła się na naczelnego zabójcę. 
Ten zasłonił się gardą i przyjął cios. Przedramię zapiekło go odrobinę. 
Wtedy wychylił się Kris i wystrzelił parę razy w stronę Koi, lecz ta szybko zmieniła formę i uniknęła pocisków. 
W swojej formie stała w rogu pokoju nie wiedząc zbytnio co zrobić.
- Ugh. Wy rebelianci. - podniosła dłoń w ich stronę i niespodziewanie oślepiający błysk zasłonił widoczność Regularowi, Krisowi, Kokosowi i Iglanie, dając szansę na ucieczkę. 
Wtedy jednak wolała obezwładnić jednego z nich. 
Los trafił na białowłosego Kokosa, któremu broń została wytrącona z ręki i wycelowana w niego.
Wtedy to każdy odzyskał wzrok.
Hideko wyjrzała by zobaczyć co się dzieje i wtedy padł strzał.
Głowa Kokosa została przebita na wylot, a jego ciało potoczyło się na ziemię. 
Koi rzuciła broń w Krisa, dezorientując go i ruszyła do drzwi, lecz wtedy oparła się o ścianę i złapała się za klatkę piersiową. 
Hideko stała z nienawiścią w oczach patrząc na morderatorkę
- Dość tego Koi - powiedziała  twardo była współpracownica Koi.
Wtedy Regular ogłuszył zmiennokształtną dziewczynę. 
- A niech to. - podrapał się po głowie Kris patrząc na ciało Kokosa, które nagle zaczęło się poruszać i on sam wstał.
- AAAAA ZOMBIE! ZABIJ TO ZANIM NAS UGRYZIE - wypiszczała Hideko chowając się za ścianą. 
- Co? O co chodzi. - wymamrotał Kokos nagle łapiąc się za głowę - aghh cholernie boli mnie głowa.... 
- Hej, zmieniłeś się - zauważył Regular podkreślając jego nową formę, jaką był człowiek z niebieskimi włosami, niebieskiej kurtce dżinsowej i białej koszulce, wraz z dżinsami. 
Kokos syknął pod nosem z bólu i próbował coś powiedzieć. 
- Tak.. naprawdę to ciężej jest mnie zabić.. heh. Składam się z różnych powłok.. ugh.. zmieniam jedną, kiedy poprzednia ucierpi. 
Chłopak wyglądał strasznie słabo, był cały blady, a grymas bólu był widoczny na jego twarzy.
- Chodź, zabierzemy cię stąd - powiedziała troskliwie Hideko biorąc Kokosa pod ramię. 
- Pomogę ci - podszedł Kris i wziął niebieskowłosego pod drugie ramię.
- To ja przeniosę ją do Aiko. Prosiła o to by zanieść Koi do jej gabinetu, gdy ją zchwytamy. - wskazał reką nieprzytomną dziewczynę w okularach. 
Wszyscy wyszli z pokoju, gdzie siedziała Tost pocierając się o tył głowy.
- Auć. - wstała powoli Tost 
- Pomogę ci - ruszył z pomocą Iglana, lecz dziewczyna wyjęła pistolet i wycelowała w niego. 
- Dlaczego.. - widocznie broń w jej rękach trzęsła się.
- To była Koi, zmieniła się we mnie. 
Tościk spojrzała na nieprzytomną brunetkę, którą Regular niósł na rękach. 
Wtedy opuściła broń i powoli ją schowała. 
- P-przepraszam cię. - wyjąkała towarzyszka, gdy nagle spotkała się w objęciach mężczyzny o bujnych brunatnych włosach
- To nie twoja wina. 
Kris zerknął na nich 
- Chodźmy już - powiedział futrzasty towarzysz - nie marnujmy czasu.

Moon siedziała na korytarzu, opierając głowę o ścianę, gdy nagle zobaczyła Kokosa, który ledwo szedł z pomocą Krisa i Hideko.
- Jezu Chryste, Kokos! - wstała i podbiegła do nich - wszystko gra?.. zmieniłeś formę.. o nie. 
- Musi wypocząć--
- Ja mogę się nim zaopiekować - przerwała różowowłosa dziewczyna Hideko - mam u siebie wygodnie i parę przeciwbólowych tabletek i innych leków. 
- No nie mam nic przeciwko. Tylko ostrożnie. - była moderatorka przekazała Kokosa Moon. 
Razem z Krisem odeszli, a Moon weszła do pokoju który był tuż obok. 
Położyła chłopaka na swoim posłaniu i dała mu tabletki przeciwbólowe, które wyjęła z torebki obok.
- Łykaj - podała mu również butelkę wody do popicia 
Kokos zażył leki 
- ...  dzięki Mooniś - chłopak podniósł się i usiadł opierając o ścianą.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnęła się do niego, kładąc jej dłoń na jego ręce.

- Czemu wciąż jesteś im podwładna? - Aiko maszerowała bo swoim gabinecie, depcząć brudne, podarte i pogniecione artykuły.
Cisza w odpowiedzi. 
Koi siedziała tym razem z kajdankami na rękach przypiętymi do krzesła, które nie pozwalały jej na zmianę formy. 
Aiko nie zwracała uwagi na brak odpowiedzi i kontynuowała. 
- Nie żal ci tych wszystkich osób, które wydajesz na śmierć, kontynuując swoje czyny? Wszyscy byliśmy dla ciebie jako wsparcie, czy towarzystwo.. - dowódczyni patrzyła moderatorce prosto w oczy. - nie mamy ci za złe. Rozumiemy, że robisz swoją pracę, lecz za jaką cenę? Zabijaniem swoich przyjaciół? 
Koi dalej milczała. Spoglądała w podłogę. Oczy zaczęły jej się błyszczeć. Łzy nabierały się do oczu, a wargi zaczynały drgać.
- Przywitamy cię tu jak przyjaciela, tylko musisz się zrzec bycia arystokratą. Dołącz do nas Koi. 
- J-Ja nie miałam wyboru.. - powiedziała Koi - grozili nam wszystkim natychmiastową śmiercią, kiedy zdradzimy arystokrację.
Zmęczona psychicznie i fizycznie Koi prawie co się już rozpłakała. 
- Tęskniłam za wami.. 
- Oj, chodź tu kochana - Aiko podeszła do niej i przytuliła dziewczynę.
Wtedy moderatorka kopnęła ją w kolano.
Dowódczyni zrobiła unik, a objęcie zmieniło się w podduszenie.
- Sprytnie Koi, sprytnie, jednak mnie nie wymigasz. - dziewczyna zaciskała zdrową rękę wokół jej szyi coraz silniej. 
Morderaotrka się wierzgała lecz na darmo. 
W końcu gdy zaczęła powoli odpływać, Aiko puściła ją. 
Ta robiła wielkie wdechy i wydechy, kaszląc co chwilę. 
Czarnowłosa dziewczyna podniosła krótkofalówkę z biurka i zawołała Krisa, aby zabrał więźnia w miejsce z którego nie ucieknie. 
Futrzasty facet od razu zrozumiał, gdzie ma ją zabrać i przybył do pokoju w 3 minuty. 
Wziął Koi i wyszedł.
- Egh.. - Aiko usiadła na biurku przeczesując palcami swoje włosy.

Chiaki (kiedyś Toru, jednak poprosiła by tak się do niej zwracać) chodziła po chacie ogólnym redakcji rozglądając się.
Wtedy zaczepił ją Kot 
- Heja Chiaki
- O. Hejka Kot
- Mogę ci coś pokazać?
- Em, jasne. Czemu nie.
Kot złapał za rękę blondynkę i ruszyli razem przez kanały po schodach na samą górę.
Kiedy wyszli na dach, dziewczyna o krótkich włosach dojrzała rozłożony kocyk z koszykiem.
- Oj, Wow, Kot postarałeś się. 
Chłopak podrapał się po jasno brązowych włosach i uśmiechnął się pokazując zęby.
- Chodź, usiądźmy. - dalej trzymając dziewczynę za rękę Kot pociągnął ją ku krawędzi, gdzie wszystko było rozłożone. 
Oboje usiedli na miękkim kocyku.
Powoli zachodziło słońce, które pięknie osłaniało okolicę złotym kolorem.
Kot wyjął puszki monstera i świeżo zrobione zupki chińskie.
- O ja cie! Moje ulubione! Jesteś przeuroczy - Chiaki uśmiechnęła się do niego, a ten się lekko zarumienił.
Oboje zaczęli wcinać jedzonko przyglądając się pięknemu widokowi.
- Chiaki, wiem, że poznaliśmy się niedawno. Raptem miesiąc temu, lecz od naszego pierwszego spotkania, wiedziałem, że się w tobie.. zakochałem. 
Dziewczyna zaksztusiła się kluchami.
- Wow, Kot. Jesteś ze mną.. bardzo szczery, ale przykro mi. Jesteś dla mnie bardzo dobrym przyjacielem..
Chłopak się natychmiastowo zaczerwienił.
- Głupio wyszło. 
- Widzisz to co ja? - dziewczyna spojrzała przed siebie.
- Hm? - Kot popatrzył mniej więcej tam gdzie ona.  - Aha. Ktoś idzie. 
- I nie sam.
Na horyzoncie pokazały się 4 postacie. 


Catony - Zemsta OcalałychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz