Rozdział 10 - Czas Przygotowań

93 5 25
                                    

Chaos się rozpoczął. Wszyscy spoglądali po sobie próbując przetrawić to co się teraz stało. 
- Po chuja strzeliłeś?! - wykrzyczał znowu w twarz Premiera Iglana, lecz wzrok chłopaka był nieobecny, jakby ukończył swój życiowy cel i wszystko dookoła przestało się liczyć. 
- Chyba, że rzeczywiście jesteście.... nie lepsi od Arystokracji - komandos spojrzał po wszystkich członkach Redakcji Catonowej swoim ciężkim, obwiniającym wzrokiem. 
Aste patrzyła się na sytuację przerażona, a jej ręce drgały. Regular zaś pierwszy raz od jakiegoś czasu nie wiedział co robić. Czuł teraz odpowiedzialność za utrzymanie całej rebelii w kupie i aby się nie rozpadła na dwie grupy - Złą redakcję i tych dobrych. Zimny pot powoli oblewał jego czoło. Spojrzał się na Aste, szukając pomocy, ale od razu zobaczył, że Naczelna Redaktorka do niczego się nie nada w takim stanie w jakim jest. 
- To nie tak jak myślicie, wszystko było pod kontrolą-- 
- Żartujesz sobie, prawda? - przerwał Naczelnemu Iglana, odbezpieczając potajemku pistolet który spoczywał w jego dłoni. 
Ciężka żelazna maszyna do wymierzania własnej sprawiedliwości stała się teraz dla rosłego mężczyzny kluczową rzeczą w tej konfrontacji z redaktorami. 
- To co tu się wyprawiało to było nieludzkie! - kontynuował, wyrzucając na nich całą złość. Mimo tego palec komandosa dalej leżał na spuście, gotowy do pociągnięcia i ... w najgorszym przypadku, zamordowania. 
Do kłótni wstąpiła Aiko. 
- Halo, spokojnie. Koi chciała nas ewidentnie poróżnić, aby zmniejszyć nasze siły
- Może i dobrze, kto wie co robią i knują za naszymi plecami - nie odpuszczał Iglana.
Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.
Ludzie dookoła byli już zdezorientowani, dopóki mężczyzna który obezwładnił Premiera nie zaczął działać. 
Szybkim krokiem podszedł do szefowej wydziału CWN i chwycił ją za szyję uniemożliwiając częściowo oddychanie. Przycisnął jej zimną lufę glocka do głowy, wzbudzając w niej niewyobrażalny strach. 
Serce Aste zaczęło bić tak szybko jakby przebiegła maraton. Zaczęła się powoli szarpać, lecz od razu po chwili zrozumiała, że to nie ma sensu. Rezygnacja wzięła górę. Wciąż miała przed oczami wzrok agonii Marli. Nie chciała nigdy przenigdy go ujrzeć, lecz to się stało. Dopuściła do tego. 
Jednak wciąż czuła na karku ciepły, nerwowy oddech napastnika, wiedząc, że podjął pochopną decyzję. 
Podczas całego zdarzenia, Masło już dawno zdołał zanieść ranną dziewczynę w dół piwnicy. 
Miał całe ręce mokre od krwi.
Kurna kurna wykrwawia się powoli powiedział w myślach młodszy redaktor zbiegając na dół. 
Całe szczęście znał każde pomieszczenie w budynku redakcyjnym i szybko znalazł pokój medyczny. 
Kula przeszła na wylot, więc wystarczyło zdezynfekować ranę i owinąć bandażem. 

- Co robimy? - Kot spojrzał na Aiko.
Dziewczyna rozejrzała się po wszystkich. Wzięła głęboki oddech, wypełniając płuca ciężkim powietrzem. 
- Zapomnijmy o tym, co się zdarzyło, trudno. Teraz musimy się przygotować na wyprawę. Za 3 dni atakujemy serwer Catona. 
Wszyscy zapadli w ciszę. Dotychczas dowódca rebeliantów nie ujawniała grupie swojej wizji i planu na atak. Ludzie zapomnieli i również nie chcieli myśleć o nadchodzącej walce, możliwe, że decydującej o ich dalszych losach. Dlatego fakt, że Aiko już skończyła plan ataku i zaczynają się przygotowania było jak oblanie lodowatą wodą dla rebeliantów. Jednak zdeterminowani by osiągnąć swój cel, nikt się nie załamywał. 
Już po chwili napięcie zniknęło i zostało zastąpione ciężką pracą. 
Każdy miał swoją rzecz do zrobienia. Kot wraz z Borysem mieli stać na warcie. Szczerbata z Aste szykować zestawy medyczne. Regular z resztą osób czyścił bronie, robił własne ładunki wybuchowe i zbierał amunicję. 
Iglana należał do tej grupy, lecz zauważył brak swojego druha - Krisa. Miał on stać na warcie... Koi się jakoś wydostała z piwnicy.
Wtedy dopiero przyszła do niego myśl, że mogło stać się najgorsze. Chodząc do teraz po głównej sali ruszył w stronę piwnicy, mając pistolet w gotowości. 
Aiko miała chwilę wolnego, więc pilnowała drzwi od piwnicy, aby moderatorka i młodszy redaktor nie uciekli.
Mężczyzna poinformował ją o sytuacji i oboje ruszyli na dół z bronią wycelowaną w schody prowadzące w dół. 

Kris powoli otworzył oczy, łapiąc się za głowę. 
Próbował się podnieść, jednak szybko mu się zakręciło w głowie i przysiadł przy ścianie.
Może to od uderzenia albo od wdychania powietrza w którym wisiało mnóstwo obrzydliwych zapachów. 
Komandos potarł się po bolącej szczęce. 
Nagle dotarł do niego fakt, że więźniowie uciekli, a było ich dwóch o dziwo. 
Mogło się stać wiele rzeczy. Oboje mogli uciec po cichu, lub powoli zabić jak najwięcej mogli. 
Albo Koi pod postacią Aiko sabotować całą rebelię.
Całe to rozmyślanie przerwało mu coraz to głośniejsze odgłosy kroków. 
Osoby biegły. Z tego co zdołał jeszcze usłyszeć to było ich dwoje. 
Czyżby Koi z tajemniczym gościem postanowili tu wrócić i dobić świadka? 
Zaraz mógł się dowiedzieć. 
Nie miał on zaś siły aby wstać i walczyć, więc po prostu podniósł się opierając o ścianę i czekał. 
Usłyszał niezrozumiałe mu głosy. 
Po chwili padły strzały, a drzwi otworzyły się z hukiem. 
Do pokoju wparowała Aiko i Iglana witając Krisa i zanosząc go na górę.
- Stary, nawet nie wiesz jak się obawiałem o ciebie. - uśmiechał się mężczyzna. 
- Tia. Nie mam pojęcia. - odpowiedział mu futrzasty komandos. 

Tymczasem Szczerbata siedziała w swoim pokoju, pakując różne medykamenty w różne paczki. 
Jednak była niespokojna. Jakieś dziwne uczucie z tyłu głowy jej wciąż dokuczało. Po chwili wstała i wyszła z pomieszczenia. Ruszyła korytarzem w stronę schowka, gdzie po potyczce z zmarłymi przyjaciółmi, zabrała ciało Pyry i je tam schowała. Przydało by się do badań i do wykrycia substancji która ich ożywiła - przynajmniej w taki sposób myślała. Na razie nie było czasu aby podjąć jakiekolwiek działanie w tej sprawie. 
Złapała za klamkę, jednak poczuła się dziwnie. Dostała gęsiej skórki na swojej smoczej skórze okrytej łuskami. Mimo że ciało miało rozwalony łeb i nie ruszało się do teraz, to wciąż jakaś dziwna niepewność wisiała nad nią. Pociągnęła za klamkę  i otworzyła drzwi wchodząc do środka.
Tak jak się spodziewała, nikogo nie było. 
Szybko ogarnęła ją panika i już miała się wycofywać, kiedy usłyszała głos.
- Witaj Szczerbuś~ - Pyra z twarzą całą w bliznach stał za nią i zatrzasnął drzwi. 



____________________________

Tak, żyję. Sorki, że nie było tak długo nowego rozdziału, ale całkiem wena wróciła tak jak czas i będę przynajmniej raz czy dwa rozdziały tygodniowo publikować.
Enjoy.

Liczba słów tego rozdziału: 972


Catony - Zemsta OcalałychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz