Rozdział 6 - Przeciąganie liny

94 9 27
                                    

Hideko minęła wybiegającą Aiko ze swojego biura.
Chciała ją już zatrzymać, ale odpuściła sobie, nie chciała jej zatrzymywać, gdy się gdzieś śpieszyła.
Sama moderatorka zmierzała ku Regularowi, który przebywał w swoim biurze. 
Blondynka zakręciła swój loczek wokół chudego palca i zagryzła wargi w uśmiechu, kiedy stanęła pod drewnianymi, solidnymi drzwiami.
Nagle zza drzwi, gdy już trzymała zgięty palec gotowy do zapukania, usłyszała śmiechy i radosną konwersację.
Dziewczyna uchyliła delikatnie drzwi, aby mogła ujrzeć wnętrze niemałego gabinetu. 
Na czarnej kanapie siedzieli oboje naczelni.
Hideko poczuła lekkie ukłucie zazdrości.
Aste i Regular z śmiali się co chwilę przyrywając swoją rozmowę.
Dziewczyna Regulara postanowiła jeszcze chwilę popatrzeć i podsłuchać o czym trwa ta rozbawiająca konwersacja.
 - Słuchaj, nawet nie wiesz jak fajnie mi się z tobą gada, ale muszę już spadać - brunetka już się podnosiła, kiedy poczuła delikatny uścisk męskiej dłoni Regulara na swojej. 
- Zaczekaj chwilkę - mężczyzna również wstał i stanął bliżej naruszając intymną strefę .
- R-Regulaar...? - dziewczyna powoli się cofnęła, aż napotkała twardą ścianę za sobą.
Lekko spanikowana, uśmiechnęła się niepewnie, zaś Naczelny zbliżył się do niej, aż ich ciała prawie że się stykały.
- Nikt nie musi o tym wiedzieć.. - i wtedy mężczyzna głęboko pocałował naczelną redaktorkę w jej miękkie usta. 
Poczuł lekki posmak truskawki od pomadki Aste.
Dziewczyna zaś przyciśnięta i skrępowana poddała się urokowi Regulara i oddała pocałunek. 
Stali tak przez chwilę, a Hideko zasłoniła usta i schowała się za ścianą przymykając drzwi. 
Wtedy moderatorka poczuła wilgoć na policzkach od łez. 
Nie mogła uwierzyć, że po tym co przeżyli, on ją tak po prostu zdradził. 
Ukucnęła i opierając się o ścianę zaczęła cicho szlochać, chowając twarz w kolanach.
Czuła pod sobą zimną podłogę, zimną jak chęć zemsty na jej, już byłym, chłopaku.

Wtedy Regular zasapany przerwał pocałunek i w podobnej kondycji co Aste, usiadł na miękkiej kanapie.
- Nigdy jeszcze tak długi buziak nie odebrał mi tyle energii. 
- Nie powinieneś tego zrobić... nikt nie może się o tym dowiedzieć... - spojrzała cała czerwona i w rumieńcach brunetka, zagryzając wargi. 
Nie mogła ukryć, że pocałunek był boski. Najchętniej by się rzuciła znowu na niego i całowała z nim na czarnej, wygodnej, miękkiej kanapie resztę dnia, lecz wiedziała, że to niemądre ani nie fair w stosunku do Marli.
Wtedy naczelna by się opanować po prostu wyszła prędko z pokoju zamykając hucznie za sobą drzwi. 
Na korytarzu całe szczęście nikogo nie było. 
Aste powachlowała się dłońmi i próbowała opanować rumieńce, które opanowały całą jej twarz. 
Nagle z zewnątrz rozległy się strzały. 

Chwilę przed tymi wszystkimi wydarzeniami Kris szedł przez korytarz, prowadząc Koi przed sobą i celując lufą pistoletu w jej kark. 
Szli, aż do tajemniczego pokoiku w piwnicy redakcji. 
Wisiała na nich, ledwo się trzymając, zardzewiała tabliczka z napisem "sekretny pokoik".
Futrzasty, ubrany cały w strój komandosa, wepchnął wierną morderatorkę do pokoju.
Panował tam półmrok, a jedyna żarówka jaka się tam znajdowała, rzucała światło na stół z plamami krwi. 
W samym pomieszczeniu śmierdziało starą krwią i cały przesiąknięty był smrodem potu.
Mieszanina zapachów uderzyła w nozdrza Koi, wywołując u niej zawroty głowy i odruchy wymiotne. 
- Co oni tu odpierdalali.. - wymamrotał Kris do siebie, zakładając maskę. 
- Nikt tu chyba nie sprzątał, kiedy ostatnio był używany.... - dziewczyna przełknęła ślinę z posmakiem gorzkiej wydzieliny. 
Mimo iż nic od dawna nie jadła, to mogła zwymiotować z łatwością w tej chwili.
Po chwili pobytu w sekretnym pokoju, dało się już przyzwyczaić do panującego tam mdłego zapachu.
Kris zamknął drzwi i znalazł się sam na sam z morderatorką. 
Ciemnowłosa dziewczyna spojrzała na niego przez zakurzone i brudne okulary z niesmakiem, i nienawiścią.
- Nie jesteś już zmęczony? - wyprzedziłą go Koi.
- Czym? 
- Bycie ich posłusznym żołnierzem. Nic nie robisz sam, tylko wykonujesz rozkazy. 
- A co z tobą? Ty nie masz gorzej?
- Czyli jednak. 
Dziewczyna wciąż patrzyła na niego, tym razem bardziej poważnie.
- W szeregach arystokracji, wysłuchalibyśmy cię i wykorzystalibyśmy twój pełny potencjał.- kontynuowała - tu już nie masz przyjaciół. Twoja przyjaciółka woli bardziej twojego kumpla, niż jakąś futrzastą abominację. 
Kris spojrzał na nią z lekkim zaskoczeniem w oczach, jednak wyraz twarzy pozostawał ten sam - kamienny.
- Jak się dowiedziała-- 
- Jestem spostrzegawcza - urwała mu morderatorka. - pomyśl o tym, Alduin z przyjemnością cię przyjmie, będziesz miał prawdziwych przyjaciół, jest taka pewna chmurka.. Kanniak, oprowadził by cię, zakolegowalibyście się. 
Koi nie usłyszała odpowiedzi. Kris jedynie wyszedł z pokoju, ciesząc się normalnym powietrzem. Chwilę stał zamyślony, gapiąc się w ścianę z zerwaną farbą i popękanym tynkiem. 

Wracając do zmierzenia się z martwymi, ożywionymi rebeliantami, kontrolowanych przez arystokrację.
Padł strzał. 
Aiko z palcem na metalowym spuście upuściła broń. 
Jagoda stał z kolejną dziurą w głowię. Wtedy jego twarz się skrzywiła, co miało przypominać uśmiechnięcie się.  
Wycelował i strzelił do grupy żywych.
Wszyscy padli na ziemię i wbiegli z powrotem do środka.
- Jakim kurwa cudem on stoi jeszcze na nogach? - odbezpieczył broń Iglana. - z resztą, wstał z grobu, głupie pytanie. 
- Co się dzieje? - w holu stanęła Aste z Regularem i całą resztą, ewidentnie zaniepokojonych wymianą ognia. 
- Se wyjrzyjcie i sami zobaczcie. - machnęła ręką Aiko. 
Trupy powoli szły w stronę wejścia. 
- Czy to?! - odezwał się Naczelny.
- Tak, to oni - powiedział Kris
- Cholera... - przeczesał włosy swoimi palcami Regular - Dobra. Nie możemy ich zabić. 
- Co? Dlaczego to. - zaprotestowała dowódczyni.
- Chcesz strzelać w swoich przyjaciół? Na pewno da się jakoś ich ogarnąć, bo czemu na nas idą z ewidentnie złymi zamiarami? Arystokracja z pewnością coś wie. 
- Hm. Niech ci będzie. Tylko jak chcesz ich obezwładnić, bez robienia im znacznej krzywdy? 
Nastała chwila ciszy, gdy nagle padł strzał z zewnątrz. 
Kula chybiła i wbiła się w ścianę, rozsypując kawałki ściany po podłodze.
- Trzeba im zabrać broń i skuć ich, tak by się nie wydostali. - zabrał głos Borys, z opatrunkiem owiniętym przy pasie.
- Dobra. Będę służył jako tarczę kulodoporną, kiedy wy ich zaatakujecie. - Regular powiedział do wszystkich. - Tylko w ostateczności, starajcie się ich rozwalić.
Naczelny wyszedł przez wielkie drzwi i otrzymał parę pierwszych kulek, lecz zostały po tym tylko drobne ślady. Aiko wyjęła nóż, a reszta również okazała oznaki gotowości. Ruszyli za Regularnym do walki.




Catony - Zemsta OcalałychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz