12.

441 28 4
                                    

Wtorek przyniósł wyczekiwane ukojenie. Po trudach ostatnich tygodni, ten poranek był jak upragniony deszcz po całych, długich tygodniach suszy. Deszcz, który zmył wszystkie troski i zmartwienia.

Poprzedniego wieczoru Shawn opowiedział mi jak wyglądał jego odwyk. O tym, jak trudne były pierwsze dni, o bólu jaki odczuwało jego ciało, gdy był na lekowym głodzie, o niepewności, wstydzie i żalu. Słuchałam go i powstrzymywałam się od płaczu. Nie mogłam się załamać, miałam zakaz. Miałam teraz być jego ostoją, jego przyciskiem "stop" i jego lustrem. Zapowiadał się trudny rok, ale mimo wszystko, miałam go w końcu u boku. Dlatego też, ten poranek był inny. W końcu nie byłam sama w łóżku, mogłam sięgnąć ręką i dotknąć jego ciała. Całą noc sprawdzałam, czy aby na pewno jest obok. Gdy po powrocie do domu zgolił ten niedorzeczny zarost wrócił dawny Shawn.
- Jeszcze musisz fryzjera zaliczyć. - Dodałam, gdy wyszedł z łazienki w samym ręczniku na biodrach. Brał niesamowicie długi prysznic, jakby chciał zmyć z siebie cały ten pobyt w klinice.
- Czemu?
- Bo z Carlosa Santany stałeś się Monicą Bellucci.
- Co?
- Albo Vincentem Cassel z lat dziewięćdziesiątych.
Wskazałam palcem na jego długie włosy. Pod wpływem wody skręciły się jeszcze bardziej i przypominały fryzurę na "mokrą Włoszkę".
- Zadzwonię do Anny jak wrócimy do Toronto.

**

Cały wtorek spędziliśmy w łóżku rozmawiając, śmiejąc się, oglądając filmiki w telefonach i oczywiście uprawiając seks. Pierwszej nocy żadne z nas nie miało odwagi by zainicjować zbliżenie. Gdy wieczorem położyliśmy się do łóżka chciałam tylko go czuć. Tak po prostu obok, być w jego ramionach, słyszeć bicie serca. Nie potrzebowałam seksu, by czuć jego miłość. Potrzebowałam jego obecności. Tylko tego.
- Emmie... - Zaczął, gdy wciśnięta policzkiem w jego pierś przysypiałam - Emmie? Śpisz?
- Nie. - Mruknęłam przebudzona.
- Wiem, że chciałaś by ten wieczór i noc wyglądały inaczej...
Gładził opuszkami palców moje nagie ramię.
- Jest dokładnie tak jak chciałam.
Przesunęłam dłonią po jego torsie w górę, przez szyję aż do policzka.
- Mieliśmy uprawiać dziki seks.
- Nie mam nawet na to siły, Shawn. - Mówiłam zgodnie z prawdą.
- Nie chciałaś tego? - zapytał a ja otworzyłam i spojrzałam na niego.
- Jeśli ceną za twoje zdrowie psychiczne jest nie uprawianie nigdy więcej seksu to mogę na to przystać, Shawn. Mam cię znów obok, całego i zdrowego. Tylko to się liczy.

Prawda jednak była taka, że poprzedniego wieczoru oboje byliśmy zbyt zmęczeni by się kochać. I chyba bałam się, że seks może wywołać za dużo uczuć i emocji dla jego kruchej psychiki.  Nadrobiliśmy to jednak we wtorek. Obudził mnie rano całując moje ramię, nic nie mówił tylko delikatnie obsypywał pocałunkami plecy i kark. Nie spieszył się. Mieliśmy czas. Jego palce leniwie wędrowały po moim ciele ukrytym pod jedną z jego koszulek, byliśmy jak dwójka nastolatków, która nigdy jeszcze nie uprawiała seksu tylko spędzała czas całując się i dotykając, po kolei "zaliczając bazy".

Po pierwszym tamtego dnia seksie emocje wzięły górę i gdy tylko moim ciałem targnął orgazm z oczu popłynęły łzy, których nie mogłam opanować. Tulił mnie wtedy, wyznawał miłości, a później żartował i dopytywał czy to aby na pewno nie był mój pierwszy raz. Pogoniłam go wtedy z łóżka. Wrócił po chwili z gitarą, by usiąść na samym brzegu materaca i grać. Siedział do mnie plecami, milczał i grał melodię, której wcześniej nie słyszałam.
- Co to za piosenka? - Zapytałam zakładając jedwabne kimono i siadając za nim, opierając brodę na jego ramieniu. Zanim odpowiedział, przytulił policzek do mojego.
- Napisałem to dawno temu, ale nie miałem do tego tekstu. Przypomniała mi się ta melodia pierwszej nocy w klinice.
- Właściwie to coś mi przypomina.
Oparłam policzek na jego ramieniu by widzieć jego twarz. Zaczął lekko się uśmiechać i melodia zaczęła być coraz bardziej znajoma. Grał "Gravity" Johna.
- Jedna z pierwszych, których nauczyłem się grać.
John. Co u niego? Nagle zaczęły bombardować mnie myśli o Johnie. Czy wciąż jest na wyspie czy wrócił do LA? I jak wytłumaczyć jego zachowanie? Czy rzeczywiście chodziło mu o Katy?
- Grosik za twoje myśli. - Shawn przyglądał mi się z bliska. Widział dokładnie mój nieobecny wzrok patrzący w dal przez niego. Zamrugałam szybko powiekami i wstałam.
- Zaparzę kawy.
Idąc do kuchni biłam się ze swoimi myślami. Dlaczego w takiej chwili John zaprzątał mi głowę? Musiałam znaleźć sobie zajęcie, które totalnie zajmie moje myśli.
- Co słychać u Johna?
Na te słowa podskoczyłam oblewając sobie wierzch dłoni gorącą wodą. Krzyknęłam a czajnik wypadł mi z dłoni i na blat rozlała się parująca woda. Pośpiesznie włożyłam dłoń pod zimny strumień. Shawn był już u mojego boku.
- Lód.
Trzęsły mu się dłonie choć wyglądał na opanowanego. Moja dłoń pulsowała i była okropnie czerwona.
- W górnej szufladzie! - Wskazałam palcem na lodówkę.
Pospiesznie wyjął torbę z kruszonym lodem i otworzył ją od góry. Wsunęłam do niej poparzoną dłoń.
- Co się stało? - Trzymał torbę z moją dłonią w środku.
- Zaszedłeś mnie po cichu, no.

The Painter III: Świt nad TorontoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz