24.

246 23 4
                                    

Gdy minął maj nic nie zwiastowało tak rychłego nadejścia sesji oraz mojej obrony. Kluczyłam między uniwersytetem, biblioteką i domem. W tym ostatnim bywałam głównie po to, żeby spać. Shawn nic nie mówił, jego samego pochłonęła praca nad nową płytą i na samym początku czerwca poleciał na dwa tygodnie do Nashville. Gdy wrócił ja byłam już częściowo po sesji ze studentami i rwałam włosy z głowy na myśl o obronie. W między czasie udało nam się upolować Vogue wraz z okładką i całkiem pokaźna suma zasiliła konto niewielkiej fundacji, którą pomógł utworzyć mi Alex i prawnicy z Kanady i Włoch. Na poczatku lipca miał rozpocząć się remont sierocińca, a dzieci w tym czasie miały spędzić wakacje na pobliskiej wsi. Wszystko szło po mojej myśli. Może nie wszystko. Im bardziej w lato, tym bardziej czułam zmęczenie i senność. Ale byłam już blisko i to właśnie powtarzała mi Shawn, gdy wypełzał ze swoich lochów. Sam tak nazywał studio w naszym domu ilekroć wychodzić w ciągu dnia a dom zalewały promieniem letniego słońca.

Mimo stresów udało się obronić tytuł i zostałam doktorem sztuk pięknych. Nie powiem, na samą myśl o egzaminie ściskał mi się żołądek i bałam się, że puszczę takiego pawia, że przejdę do historii tego uniwersytetu. Kilka kolejnych dni jeszcze tak się czułam, na zmianę chciało mi się rzygać i spać. Wiedziałam, że czas zwolnić.

Tuż przed dwudziestymi dziewiątymi urodzinami poleciałam do Nowego Jorku dopiąć sprawę ostatniej książki. Mimo nacisków ze strony Guzzmana broniłam się przed tournee. Chciałam odpocząć. Coraz bardziej doskwierało mi zmęczenie, a ze stresu, pędu i nerwów zatrzymał mi się okres. Potrzebowałam wytchnienia, potrzebowałam położenia się na leżaku przy basenie w cieniu parasola i drzemki. Miałam to przed oczami, gdy Guzzman pocił się błagając o trasę. Wiedziałam, że chodzi o zarobek. Jednakże nie wyszedł ze mną tak źle, ślub z Shawnem podbił moją wartość rynkową, choć wciąż miałam cichą nadzieję, że to chodzi o mój stopień naukowy. Ale cóż, prawda była inna. Długo upierał się, abym na okładce wystąpiła jako Emma Everett Mendes. Ale tu nie o Mendesa chodziło a o mnie. Książka i sztuka były czymś moim. Była to ostatnia pozycja w tym wydawnictwie i miała być w stu procentach moja.

Własne urodziny praktycznie przespałam. Zamknęliśmy się z Shawnem w domu i pod pretekstem ospy - tak osoby wietrznej u dorosłych - spędziliśmy tydzień w odosobnieniu tylko we dwoje. On nie pracował, ja nie pracowałam. Uprawialiśmy seks, dużo seksu, pływaliśmy nago w basenie i zajadaliśmy się jedzeniem na dowóz. Zrobiliśmy sobie wakacje w domu. Tylko my dwoje i kot, który przybłąkał się od czasu do czasu od sąsiadów.

Pod koniec sierpnia, gdy moja książka została wydana przenieśliśmy się na kilkanaście dni do LA. Shawn skupiał się na płycie a ja chodziłam na wystawy. Wtedy też powstała nowa kolekcja obrazów galaktycznych. Shawn nazywał to seksem z kosmosu, ale z seksem miało to niewiele wspólnego. Gdy tylko pojawiły się w sprzedaży, od razu zadziałał "efekt Mendesa". Tak Alex nazywał przypadek, gdy opublikowałam coś nowego a Shawn puszczał to dalej. Było to dobre dla mojej kieszeni, ale niekoniecznie dla mojej kariery.

Gdzieś na początku września, gdy Shawn skończył nagrywać teledysk do singla promującego nową płytę w moje ręce wpadł jeden z popularniejszych brukowców w Stanach. Na okładce gościła Camilla Cabello w bluzie, której wiosną szukałam w szafie Shawna. Oczywiście mogła być to pierwsza lepsza bluza z działu męskiego, gdyby nie wyszyte serduszko na mankiecie, które osobiście tam umieściłam. Napis pod zdjęciem był niezwykle wymowny, bo oto Shawn i ja oraz Camilla i Matt zostaliśmy wciągnięci w "miłosny czworokąt". Wszyscy wiedzieli, że taka bluzę nosił Shawn i choć mogła być to bluza chłopaka Camilli to przecież napisanie, że Camilla nosi bluzę Shawna podbiło sprzedaż. Byłam wściekła, ale sama nie wiedziałam na kogo. Czy na Shawna, że jakimś cudem Camilla miała jego bluzę, czy na nią, że obnosiła się w niej mimo upału.
- Camilla nosi bluzę Shawna. - Rzuciłam agresywnie do słuchawki, gdy tylko usłyszałam senny głos przyjaciółki.
- Co?
- Camilla Cabello wylądowała na okładce jakiegoś gównianego magazynu w bluzie Shawna. - Trzęsły mi się ręce ze złości.
- Napewno to jakaś inna bluza, Emma.
- Nie. Ma wyszyte serduszko, które sama tam zrobiłam.
Słyszałam w tle Jordana i skrzypienie łóżka.
- Jak to możliwe? Pytałaś Shawna o to?
- Jest w studiu.
- Uspokój się. To po pierwsze.
- Nie mogę. Aż mi się rzygać chce. - Czułam, że z nerwów zacznę płakać. O głupią bluzę?
- Shawn wróci to wyjaśni. Tu nie ma żadnego drugiego dna. Przecież sama wiesz, że nie widzieli się kupę czasu. - V. była tak spokojna, że coraz bardziej mnie to denerwowało. - Emma, Shawn świata nie widzi po za tobą. Myślisz, że wydawałby się w romanse? Z taką ilością darmowego seksu w domu?
- Myślisz?
- Ja to wiem. Daj mi spokój, Jordan! Kryzys zażegnuję! - Krzyknęła do słuchawki zamiast do niego.
- Obudziłam was, nie?
- No, ale nie szkodzi. Jordan marudzi bo wrócił dzisiaj wieczorem z Anglii i ma jetlag. Odłóż te gazete i idź na spacer.
- Nie chce mi się.
- To idź poleż nad basenem, albo weź lornetkę i stalkuj Kim Kardashian.

The Painter III: Świt nad TorontoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz