Następnego dnia rano w kantynie zastałam Jaya i wysokiego, barczystego ciemnoskórego mężczyznę. Był łysy, a na jego prawym policzku widniała głęboka, cięta blizna. Rozmawiali o czymś i śmiali się.
- O. Emma! - zawołał Jay, ocierając łzę ze śmiechu. Ciemnoskóry mężczyzna spojrzał na mnie i zwrócił się do Amerykanina w obcym języku. Jay skinął głową i spoważniał.
- Chodź, chodź. To jest Adovi, lekarz z Kisumo. Twoja odsiecz.
Podeszłam powoli. Czułam jak wroga aura bije od niego. I nagle pomyślałam o Veronice, ciekawe co jej przeczucie powiedziałby o nim. Dawno nie stawiała mi tarota, może to wszystko dało się przewidzieć i inaczej rozegrać sprawy?
- Dzień dobry - wyciągnęłam do niego dłoń, ale on tylko obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem.
- Przygotuję samochód - zwrócił się do Jaya i dorzucił kilka słów w obcym języku, na co ten zmarszczył brwi i burknął coś w tym samym obcym i melodycznym języku.
- Co on powiedział? - zapytałam spoglądając na Jaya.
- Że nie lubi usługiwać białasom.
- Czyli to byłoby na tyle - powiedziałam patrząc w dal przez otwarte drzwi.
- Zawsze możesz zostawić chłoptasia w Kanadzie i zostać ze mną. Pokazałbym ci świat jakiego nigdy nie widziałaś. - puścił do mnie oko i wyciągnął coś z kieszeni.
- Trzymaj - złapał moją dłoń i włożył do niej bransoletkę z drewnianych koralików - wiem, że wierzysz w te wszystkie voodoo, a tu religia szamańska to norma. Nasz szaman zrobił ją dla ciebie. Niechaj cię chroni.
- Dziękuję - zacisnęłam ozdobę w dłoni i uśmiechnęłam się do niego.
- Jak dobrze się zorganizujecie to dziś o siedemnastej polecicie do Rzymu.
- Ale mówiłeś... - z tyłu głowy miałam zamknięte granice.
- Polecicie z europejskimi żołnierzami samolotem wojskowym. Pierwsza klasa to to nie jest, ale przeżyjesz. I będzie trzęsło.
- Dziękuję - wsunęła bransoletkę na goły nadgarstek.
- Nie ma sprawy. - Ruszył w kierunku wyjścia.
- Nie, serio.
Odwrócił się zaintrygowany.
- Naprawdę ci dziękuję. Nie musiałeś robić tego wszystkiego. Mogłeś nas olać i kazać radzić sobie.
- Jesteś w końcu moją żoną.
Uśmiechnął się.
- Co? - przeraziłam się.
- Ja podpisałem papiery, ty jeszcze nie. Wiec formalnie, wciąż jesteś moją żoną.
Puścił do mnie oko i wyszedł.***
- To wy jesteście tymi cywilami, których mamy zabrać do Włoch?
Przede mną i Damonem wyrósł ogromy facet. Jak ogr z "Władcy Pierścienia".
- Emma Everett i Damon Anderson - przedstawiłam nas.
- Nie wiem z kimś się paniusi przespałaś, że generał zezwolił na lot cywili, ale cóż. Ładujcie się, albo was zostawimy.
- Z Jayem Rossem - rzucił Damon mijając mnie i wojskowego.
- Doktorem Rossem?
Kiwnęłam głową ciągnąc dalej tę farsę.
- Chce pani usiąść w kokpicie? Tam mniej trzęsie. - wyprostował się nagle.
- Nie, dziękuję. Usiądę z resztą.
- Mimo wszystko nalegam.
- Mimo wszystko spasuję.
Zachowanie tego żołnierza było conajmniej dziwne.***
Gdy usiedliśmy w twardych fotelach i Damon dociągnął mój za luźny pas, podszedł do nas ten sam wojskowy i zwrócił się do żołnierzy po naszej prawej i lewej stronie.
- Panowie, to przyjaciele doktora Rossa. Jeśli będą czegoś potrzebowali to w waszej gestii jest im pomóc. Szczególnie pani Everett...
- Ross Everett. - Burknął Damon zajęty swoim telefonem.
- Jest pani siostrą Jaya? - zapytał żołnierz po mojej prawej stronie.
- Żoną. - Wyręczył mnie Damon. Miałam ochotę go trzasnąć za to mówienie za mnie.
- Naprawdę? Jay, mówił, że ma żonę w stanach, ale wszyscy braliśmy to za wymówkę, by z nami nie pić. - odezwał się kolejny mundurowy.
- Ej panowie! - Rozległo się kilka miejsc dalej.
- Ross serio ma żonę! Ten skurczybyk nie kłamał!
Samolotem zatrzęsło.
- Teraz się pani trzyma - odezwał się z szerokim uśmiechem żołnierz po mojej prawej stronie - startujemy do domu.
Samolotem trzęsło i było bardzo głośno, ale czego mogłam się spodziewać po wojskowych Herculesie.
- Skąd znacie Jaya?
Nie wytrzymałam. Ich ciepła reakcja na nazwisko Jaya mnie zaskoczyła, chciałam wiedzieć więcej. Żołnierz obok mnie odpiął pas i wyciągnął koszulę ze spodni prezentując proste cięcie z boku pod żebrami.
- Odłamek z samochodu pułapki. Jay wyjął i wyciął spaloną skórę. Jestem Mateo tak przy okazji.
- Emma. - rzuciłam.
- Postrzał w udo. - wskazał palcem mężczyznę po drugiej stronie samolotu. - Odłamek, złamana noga, zatrucie czadem, postrzał, postrzał, odłamki z gwoździ w całych plecach... - wymieniał i wskazywał żołnierzy. - Dowódca był już po tamtej stronie, ale Jay ściągnął go z powrotem, uratował też jego syna, który dopiero co się zaciągnął.
- Ale jak to możliwe?
- Jay nie zawsze był lekarzem na prowincji. Kilka lat temu, w Afganistanie był medykiem wojskowym w naszej kompani. Od tamtej pory ciagle nasze drogi się przeplatają.
Jay w wojsku. Tego bym nie podejrzewała. Nic o nim nie wiedziałam tak naprawdę.
![](https://img.wattpad.com/cover/184616886-288-k338847.jpg)
CZYTASZ
The Painter III: Świt nad Toronto
Fiksi PenggemarGdy sekret z przeszłości wydostał się na światło dzienne, nikt nie może być pewny swoich uczuć. Ile jeszcze sekretów skrywa w sobie niepozorna Emma Everett? Czy Shawn da radę udźwignąć to wszystko? A co gdy pojawi się dodatkowa osoba... "-Tu nie ch...