Pojawienie się Matta zachwiało moją pewnością siebie. Dopiero co proponował mi cały świat, Paryż i inne cudowne miejsca, gdzie mogłabym się rozwijać i wykładać sztukę. Chwila moment i zniknął z mojego życia tak jak zniknął Nowy Jork i Broadway. Jego kontrakt - wymiana między uczelniami się skończył. Dlaczego więc znów tu był i psuł mi szyki?
Przez całe zajęcia nie zamieniliśmy słowa. On tłumaczył i pokazywał, ja podpowiadałam studentom, gdy nie wiedzieli co robić. A więc to Mia miała na myśli, że to nie taki nowy profesor.
Wymknęłam się z sali z pierwszą falą wychodzących studentek. Pognałam szybko po swoje rzeczy, po czym czmychnęłam bocznymi drzwiami z budynku uniwersytetu prosto na parking. Kilkadziesiąt minut później parkowałam Jeepa przed garażem obok domu. Chciałam uniknąć konfrontacji z Mattem, choć wiedziałam, że prędzej czy później to mnie czeka. Ale nie teraz. Dziś tego uniknęłam i na uczelni miałam być dopiero pojutrze.
I choć Tesla Shawna stała przed garażem jego w domu nie zastałam choć drzwi frontowe nie były zamknięte na zamek. Zapewne szwędał się po ogrodzie. Zdjęłam buty i odwiesiłam płaszcz do garderoby w holu.
- Shawn! - Zawołałam wchodząc do kuchni, ale nie odpowiedziało mi nawet echo. Znak, że Shawn w końcu powiesił obrazy w miejacach, które wcześniej oznaczyłam taśmą malarską. Otworzyłam okno nad zlewem i wpuściłam do pomieszczenia trochę chłodnego powietrza. Shawn znów podkręcił termostat i w domu panowały tropiki. Zaczęłam żałować, że gdy podczas remontu kierownik robót zaproponował przeniesienie termostatu do kuchni, odmówiłam. Właściwie chyba odmówiłam. To był czas, gdy ratowałam przyszłe małżeństwo próbując wykaraskać się z poprzedniego. Możliwe, że jednak zapomniałam mu to powiedzieć i tak teraz musiałam zasuwać do piwnicy zmniejszyć temperaturę do co najmniej dwudziestu stopni. Po remoncie zejście do piwnicy nie było już "creepy", piwnica stała się codzienną częścią domu z pokojem kinowym, studiem Shawna i siłownią. I sauną. Wywalczyłam ten kawałek domu dla siebie, choć Shawn podchodził do tego sceptycznie i mówił, że i tak nie będziemy z tego korzystać. W sumie miał rację, ale nie mogłam mu tego przyznać, toteż planowałam zmyć makijaż i dziś wieczorem rozsiąść się wygodnie na deskach sauny.
- Boże, Shawn. Dwadzieścia sześć stopni? - Marudziłam pod nosem przestawiając temperaturę. Cofnęłam zegar termostatu i nastawiłam "czasówkę" z niższą temperaturą na noc. Rozejrzałam się jeszcze po tej kondygnacji w poszukiwaniu śladów bytności Shawna, ale nie zastałam nic oprócz jego trampek niedbale rzuconych obok kanapy w studiu. Wróciłam do kuchni, żeby przygotować późny obiad.***
Shawn pojawił się w domu akurat, gdy wyciągałam placek pasterski z piekarnika.
- Już jesteś? - Zapytał wieszając kurtkę w garderobie.
- Mówiłam, że będę koło szesnastej. - Powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. - Zważywszy, że już po osiemnastej. - Podniosłam na niego wzrok, gdy usiadł po drugiej stronie kuchennej wyspy.
- Co tak ładnie pachnie?
- Placek pasterski. Jesteś głodny?
- Ogromnie.
Nachyliłam się do szafki po talerze. Gdy stawiałam je na blacie zauważyłam czarne pudełko przed Shawnem.
- Co to?
Przesunął je w moją stronę.
- Otwórz.
Zmrużyłam podejrzliwie oczy i sięgnęłam po czarne, atłasowe pudełko. Kliknęło, gdy je otwierałam. Wnętrze skrywało:
- Obrączki?! - Aż krzyknęłam podekscytowana. - Ale jak? Przecież mieliśmy po weekendzie je zamówić.
- Wiem i przepraszam, że sam to zrobiłem.
Nie byłam zła. Byłam zachwycona, bo wybrał dokładnie takie o jakich marzyłam. Cieniutkie, platynowe krążki. Jego gładka i szersza, moja wysadzana dziewięcioma diamentami.
- Czemu dziewięć? - Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Bo prawie mnie zabiłaś tym nieszczęsnym pękiem kluczy na dziewiątym piętrze. Lepiej zerknij do środka.
Wyjęłam jego obrączkę i zajrzałam do wewnątrz. "Everlasting love. E. Everett" głosiło elegancką kursywą. Zerknęłam do mojej - "Love letters. S. Mendes".
- Natalie Cole? - Serce mi rosło.
- Podoba ci się?
- To mało powiedziane, Shawn.
Walczyłam ze sobą żeby tylko nie zalać się łzami, bo tak jak "This will be" piosenka z jego obraczki była lekka, słodka i radosna, tak piosenka z mojej nastrajała nostalgicznie, a delikatny jazz przywoływał wspomnienie Bożego Narodzenia rodem z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. I na Boga, oba te utworzy idealnie oddawały historię naszej miłości.
![](https://img.wattpad.com/cover/184616886-288-k338847.jpg)
CZYTASZ
The Painter III: Świt nad Toronto
Fiksi PenggemarGdy sekret z przeszłości wydostał się na światło dzienne, nikt nie może być pewny swoich uczuć. Ile jeszcze sekretów skrywa w sobie niepozorna Emma Everett? Czy Shawn da radę udźwignąć to wszystko? A co gdy pojawi się dodatkowa osoba... "-Tu nie ch...