Rozdział 5

775 63 10
                                    

[The Last]

[ Wiek bohaterów:
Kimiko: 11-12 lat
Sasuke: 19-20 lat]

[Kimiko]

Po śmierci ojca i wszystkich członków Akatsuki już nic się dla mnie nie liczyło. Na wojnie stałam po stronie Tobiego i Madary, ale mimo wszystko przegraliśmy. Jako jedyna z tej "złej" strony przeżyłam, a Hokage dała mi propozycję, abym dołączyła do wioski i pracowała na jej zlecenia, dzięki temu mogłam żyć, bo za moją głowę oferowano więcej pieniędzy niż za głowy co najmniej trzech członków akatsuki. Zgodziłam się, a każdy patrzył na mnie ze zdziwieniem, że mimo bardzo młodego wieku potrafiłam zdziałać tak wiele, że uważali to za niemożliwe i na pewno przy nim majstrowałam.

Na wojnie ujrzałam również mordercę ojca, który walczył po "dobrej" stronie. Co róż usiłowałam go zabić lecz zawsze ktoś się wtrącał i skutecznie odtrącali mnie od przeciwnika. Widziałam po nim, że nie chciał ze mną walczyć, ale ja się nigdy nie poddawałam i postanowiłam dotrzymać słowa.

Do czasu. Podczas wojny do życia zostali powołani zmarli. Tacy jak byli Hokage czy też członkowie Akatsuki. Gdy ich ujrzałam czułam się jak w śnie i co róż przecierałam oczy. Byłam pewna, że ktoś mnie otruł i to tylko halucynacje, ale jednak było to wszystko prawdą. 

Wtedy ostatni raz rozmawiałam z ojcem. Powiedział mi, że to nie Sasuke, bo okazuje się, że tak miał na imię jego oprawca, go zabił, a sam zmarł z powodu choroby. Nie mogłam uwierzyć w to co mówił, myślałam, że to jakieś genjutsu, które ma uśpić moją czujność, ale usłyszałam od ojca takie fakty, o których wiedziałam tylko ja i on. Nie dało się tego podrobić. Musiałam uwierzyć.

Okazało się również, że Sasuke, to brat taty, czyli mój wujek. To wprawiło mnie w osłupienie.

- Wybacz mu, żyjcie jak rodzina - to były ostanie słowa ojca przed jego zniknięciem, a ja postanowiłam spełnić jego życzenie.

Pod koniec wojny stałam się neutralna i nie walczyłam po żadnej stronie. Postanowiłam przeczekać całą akcję i ukrywać się przez resztę, życia. Gdyby nie propozycja Hokage mogłabym już nie żyć...

- Nie ociągaj się - oznajmił wujek Sasuke oglądając się za siebie.

- Przepraszam, zamyśliłam się - podbiegłam, aby zrównać z nim kroki.

I tak wylądowałam z drugim ostatnim żyjącym Uchihą na tym świecie. To my mieliśmy odbudować klan i to my od czasu wojny tworzyliśmy rodzinę, której oboje potrzebowaliśmy. Mimo swojego charakteru zgodził się on mnie przygarnąć pod swoje skrzydła, chociaż sama nie byłam pewna, czy Hokage nie miała w tym swojego udziału. Tak wylądowałam przy jego boku zwiedzając cały kraj w poszukiwaniu niebezpieczeństwa, a w razie potrzeby unicestwianiu nieprzyjaciół. 

Teraz byłam tą "dobrą". Chociaż ja zawsze taka byłam, ojciec i wujek Kisame wychowali mnie na dobrą osobę, a to wpływ wujka Paina zrobił ze mnie "potwora", bo i tak zdarzało się mnie nazywać. Bano się mnie i powtarzano, że swoją potęgą mogłabym jednym ruchem zniszczyć całą wioskę. Przez to nie przebywałam w Konosze zbyt wiele czasu, nie byłam bohaterką wioski, która uratowała świat przed Kaguyą, a tylko tą, która do ostatka sił stała po stronie zła.

Nie podobało mi się to, mimo, że przyjaciele wujka Sasuke nie żywili do mnie urazy, bo w takim otoczeniu zostałam wychowana i raczej uważali mnie za ofiarę tego wszystkiego, to niektórzy nadal żywili do mnie urazę. Przyjaciel wujka, Naruto, nie ufał mi, ale udawał, że wszystko jest w porządku. Był przesadnie pozytywny i przyjazny, więc otwarcie nie okazywał niechęci do mnie. Uwielbiał Konohę i nie chciał, aby coś się stało, nie chciał powtórki z najazdu wujka Paina na Konohę. To był jego koszmar, a teraz widział w nim mnie.

- Dotarliśmy, a ty przestań bujać w obłokach, bo nim się obejrzysz ktoś cię zabije - oznajmił mój towarzysz.

- Ostrzegasz mnie przed sobą czy przed kimś innym? - spytałam.

- Przerabialiśmy to - westchnął, wywracając oczami.

Wszedł do jaskini, a ja tuż za nim. Wyczuwałam chakrę nieprzyjaciela, więc odruchowo złapałam za swoje dwa miecze. Dzięki sharinganom widzieliśmy dobrze w ciemności, więc nie było w tym problemu, aby przejść przez "korytarz" do jamy. Ujrzałam Naruto siedzącego na jednym z kamieni. Schowałam miecze, patrząc na niego z niechęcią. On również spojrzał na mnie tym samym nie ufnym wzrokiem.

- Chciałeś się spotkać - zaczął Sasuke.

- Mam ważną wiadomość od Hokage, ale miałeś przyjść sam - wyjaśnił.

Oboje spojrzeli na mnie, a ja wywróciłam oczami po czym zaczęłam iść w stronę wyjścia.

- Jeszcze bym zdradziła jakieś ważne informacje i wydała je członkom swojego strasznego gangu, a nie czekaj, to chyba już  nie te czasy, no cóż , kto wie co bym z nimi zrobiła, a no tak, ja wiem! Kompletnie nic! - odwróciłam się w stronę Naruto i szeroko się uśmiechnęłam - następnym razem wujku, bez potrzeby nie targaj mnie ze sobą przez pół kraju - zwróciłam się do Uchihy, po czym wyszłam.

Przed wyjściem ujrzałam dziesięciu wrogich ninja, którzy jakby wiedzieli, że tego dnia, w tym miejscu Naruto ma przekazać Sasuke jakieś ważne informacje. Uśmiechnęłam się na ten widok. Uwielbiałam walkę, ale wielu przeciwników było dla mnie za słabych i bitwy kończyły się po góra dwóch minutach.

Wyjęłam swoje dwa miecze, oblizałam je, a zaraz na nich pojawił się ogień. Postanowiłam własnymi siłami połączyć moc Hidana jak i moc Uchichy i trochę to podrasować. Tak, więc po oblizaniu przeze mnie mieczy pojawia się na nich zaklęta moc, któregoś z żywiołów. Potrafiłam posługiwać się wieloma żywiołami, kierowałam siłę któregoś z nich na język, a po oblizaniu przeze mnie mieczy, ta moc przechodziła na nie. Było to przydatne, ponieważ chakra zostawała na mieczach, a ta w ciele w tym samym czasie się regenerowała. Dzięki temu miałam jej teoretycznie więcej.

Gdy grupa ninja została przeze mnie pokonana z jaskini wybiegli Naruto oraz Sasuke, którzy najwidoczniej usłyszeli krzyki moich przeciwników. Odwróciłam się w ich stronę i szeroko uśmiechnęłam.

- Chyba ktoś chciał was podsłuchać. Nie dziękujcie

Wychowanka AkatsukiWhere stories live. Discover now