Oślepiał mnie blask lamp, które jako pierwsze zobaczyłam po przebudzeniu. Nie pamiętałam jak znalazłam się w szpitalu, a każdy najmniejszy ruch przyprawiał mnie o niesamowity ból. Delikatnie rozejrzałam się dookoła, ale nic szczególnego nie zauważyłam. Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale ostatnie co pamiętałam to moja rozmowa z Kazakage. Zapewne on będzie wiedział co się stało. Próbowałam ponownie zasnąć, aby uśpić ból, ale bezskutecznie. Pozostało mi tylko czekać.
- W końcu się obudziłaś - oznajmiła Sakura spoglądając na mnie.
Próbowałam coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzyłam usta wydobył się z mojego gardła cichy dźwięk.
- Byłaś w śpiączce przez dwa miesiące, to normalne, że od razu po przebudzeniu nie możesz mówić - wyjaśniła, kładąc mi rękę na klatce piersiowej, a z jej rąk wydobył się niebieski dymek.
Poczułam ulgę gdy tylko dziewczyna zaczęła mnie leczyć, w końcu mogłam złapać głębszy oddech. Leczyła mnie w ciszy przez paręnaście minut, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłam.
- Pewnie chciałabyś wiedzieć jak to się stało? - zapytała, a ja tylko przytaknęłam. - Z tego co usłyszałam od Gaary, to nałożyłaś na siebie gliniane ładunki wybuchowe, a w połączeniu z shinrą tensei, zrobiłaś ogromny krater w miejscu, gdzie stałaś. Co ci strzeliło do głowy, żeby być tam osobiście? Co z klonami?! - wyjaśniła, na końcu lekko podnosząc głos.
- Nie rozumiesz sztuki - odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
Kobieta już nic nie odpowiedziała, zrobiła tylko zrezygnowaną minę i zabrała się za moje leczenie. Ja co róż próbowałam wypowiadać jakiekolwiek słowa i z chwili na chwilę szło mi coraz lepiej i wracałam do normalności. Straciłam dwa miesiące życia, a do tego zostawiłam Hidana samego, bez żadnych wyjaśnień. Liczyłam, że nie zrobił rewolucji, ani nie wychodził na zewnątrz bez mojej zgody.
- Co u Kimiko? - zapytał siódmy, wchodząc do pomieszczenia. - Obudziłaś się - zdziwił się, spoglądając na mnie.
- Słabo jej jeszcze idzie mówienie - wyjaśniła Sakura, spoglądając na przyjaciela.
- Cóż... Kimiko, twoja zagrywka nie była odpowiedzialna. Dało się zrobić wszystko inaczej, nie tracąc prawie życia, to naprawdę cud, że udało nam się cię uratować - zaczął. - Ulegasz zbyt dużej pokusie wybuchów, już wcześniej to zauważyłem, ale nie było to na tyle groźne, dla ciebie jak i innych. Niestety muszę cię zawiesić, nie możesz wykonywać misji i wrócić jako lider Anbu, aż do mojego odwołania - powiedział z powagą.
- Nie możesz... - podparłam się łokciami, aby lepiej spojrzeć na mężczyznę. - To ja, rzuciłam się za tobą, za dwoma najpotężniejszymi istotami jakie dotychczas widziałam, a ty mnie zwalniasz? - powiedziała zirytowana.
- Przykro mi Kimiko, tak będzie lepiej dla ciebie i innych. Doceniam to co zrobiłaś, ale to nie usprawiedliwia twojego zachowania - wyjaśnił.
- Z resztą.. Mam to gdzieś - burknęłam, odwracając głowę od kogokolwiek.
Oboje nie podejmowali już próby porozmawiania ze mną. Opuścili pomieszczenie, a ja zostałam sama. Taki obrót spraw był mi na rękę, ale nie mogłam tego po sobie dać poznać. Mogłam się w pełni oddać pracami nad przywróceniem pełnej sprawności Kisame i obmyślaniem planu do końca, dodając jeszcze lepsze taktyki i scenariusze. Teraz tylko musiałam wyjść z tego przeklętego szpitala.
[...]
Po paru tygodniach opuściłam izbę i pierwsze co, to udałam się do bazy, sprawdzić co u Hidana i Kisame. Droga była daleka, ale nikt nie miał jej znaleźć, a ukryta była niezwykle dobrze. Od progu przywitał mnie głos Hidana.
- Gdzieś ty do jasnej cholery była?! Ja już myślałem, że cię dorwali - podszedł do mnie i mną potrząsnął.
- Puść mnie, to boli - pchnęłam go i pogładziłam swoje ramiona.
- Co ci się stało? - spytał, zauważając moje bandaże.
- Moja skóra jest spalona, trochę zajmie, za nim wróci do normy - wyjaśniłam. - Nasz plan się nie udał, Otsutsuki zaplanowali najazd na Konohę, wtedy kiedy my - mruknęłam, siadając w swoim obrotowym fotelu.
- A to przebrzydli ... - nie dokończył, ponieważ przerwał mu Kisame pukający w szybkę.
Jego ciało nadal pływało w płynach, które przytrzymywały je przy życiu, póki nie wróci ono do pełnej zdolności i samo będzie mogło żyć. Przez moją śpiączkę straciłam dwa miesiące pracy nad jego przywróceniem, a tak już prawdopodobnie by chodził. Trafiłam na jakąś starą księgę, która dokładnie tłumaczy jak zająć się takim ciałem i ożywić zmarłego. Technika niestety jest całkowicie zakazana i wysysa połowę energii z użytkownika, ale było warto. WIerzyłam w to.
- Jakbym znał język morsa, to bym wiedział co puka - westchnął zrezygnowany Hidan.
Podeszłam do pojemnika, który stał za mną i położyłam swoją rękę na szybie, wpatrując się w twarz Kisame. Wiedziałam, że nas nie usłyszy, więc nawet nie próbowałam nic mówić. Zmobilizowałam się jeszcze bardziej do pracy i od razu ruszyłam po starą księgę. Zaczytałam się w niej, mimo marudzeń Hidana, że mu się nudzi i mam mu dać coś do ćwiczeń. To była idealna okazja, żeby oddać mu jego rzeczy, które znalazłam w bazie zaraz po jej opuszczeniu.
- Moja kochana kosa! - wykrzyknął, całując jej ostrza. - I naszyjnik! - również go ucałował i założył na szyję.
- Tylko pamiętaj, że masz jeszcze nie używać swoich technik, bo nie wiem, czy na pewno działają poprawnie, po tym wszystkim co przeszedłeś - pouczyłam go, a ten przytaknął. - Poćwicz walkę wręcz - zaleciłam i udałam się z powrotem do książki.
Usiadłam z powrotem przy pojemniku z ciałem Kisame i spojrzałam na niego, a ten lekko się uśmiechnął.
- Jeszcze miesiąc... - mruknęłam sama do siebie.
YOU ARE READING
Wychowanka Akatsuki
Fiksi PenggemarGdy ukochana Itachiego Uchihy zmarła przy porodzie ich dziecka, ten musiał przejąć pełną odpowiedzialność nad malutką istotką. Nie mógł pogodzić ze sobą pracy w organizacji i wychowania dziecka, lecz jego wspólnicy starali się mu pomóc na każdym kro...