Chapter 4

735 63 4
                                    

[Itachi]

To dziś miałem spotkać się z Sasuke. Obawiałem się tego dnia, ale nie mogłem przeciągać go w nieskończoność. Zostawiłem Kimiko pod opieką Kisame i liczyłem na to, że jeszcze wrócę do córki. Jeżeli bym nie wrócił, to objaśniłem wszystko przyjacielowi, a ten zapewnił mnie, że zaopiekuje się moim skarbem.

Wyruszyłem w stronę Sasuke gdzie prowadził mnie kruk. To będzie długi dzień.

[Kisame]

Itachi nie wracał coraz dłużej, a malutka Uchiha coraz częściej o niego pytała denerwując się, że go nie ma. Była mądra jak na taką małą dziewczynkę i jestem święcie przekonany, że wiedziała co się święci.

- Nie pytaj już o niego - powiedział oschle Pain, słysząc już trzydzieste zapytanie o Itachiego.

- To mój tatuś! Chce wiedzieć gdzie jest! - wykrzyknęła, ocierając swoje oczy.

Nikt jej już nie odpowiedział, żadne z nas nie miało na to siły. Niedawno straciliśmy Sasoriego, Hidana, Kakuzu oraz Deidarę, a mała coraz gorzej znosiła stratę kolejnych członków Akatsuki. Znała nas od zawsze i traktowała jak rodzinę, nawet po Hidanie płakała, a bała się go jak nikt. Boję się myśleć co się stanie gdy jednak Itachi nie wróci.

- Tobi weź ją na trening, niech się zajmie czymś pożytecznym - oznajmił Pain i wyszedł.

Tobi zrobił to co kazał mu szef, a Kimiko niechętnie za nim poszła.

[...] <-- time skip

Tobi wszedł jak oparzony do bazy, zaczął coś krzyczeć i wymachiwać rękoma. Mimo, że nie słyszałem co mówi, bo nie dało się go zrozumieć od razu zrozumiałem co się stało. Wrócił, ale bez Kimiko, niewiele myśląc wybiegłem z bazy i zacząłem jej szukać co nie należało już do najłatwiejszych zadań.

Po na oko godzinie w końcu ją znalazłem, w towarzystwie Sasuke i martwego Itachiego. Westchnąłem i podszedłem do niej z zamiarem zabrania jej od swojego wujka. Wolałem, aby nic jej nie zrobił.

- Mój tatuś! Kim ty jesteś, żeby zabijać mojego tatusia! - wykrzyknęła w stronę Sasuke z włączonym sharinganem, który przy stracie tylu kochanych osób był już na naprawdę wysokim poziomie.

Ten tylko spojrzał na nią zdziwiony, zapewne przyswajał do siebie wszystkie informacje, to, że jego brat nie żyje i to, że jest wujkiem i to już tak dużej dziewczynki.

Wolałem zabrać ją z tego miejsca nim sama zacznie walczyć z Sasuke. Złapałem małą dziewczynkę w pasie i zarzuciłem ją sobie na ramie, była zmęczona po treningu z Tobim, więc nie miała nawet siły mi się wyrywać.

- Nienawidzę cię kimkolwiek jesteś! Kiedyś cię znajdę i zabiję! Obiecuje to tobie i sobie! - krzyknęła na odchodne, ponieważ po tych słowach oboje zniknęliśmy w białej chmurze dymu.

Teraz to mała była pod moją opieką, obiecałem to Itachiemu przed jego wyruszeniem do Sasuke. Mała leżała na moich kolanach i płakała powoli zasypiając ze zmęczenia.

- Tak strasznie mi jej szkoda, jest tak mała a widziała już tyle śmierci, to niesprawiedliwe - westchnęła Konan.

- Nic na tym świecie nie jest sprawiedliwe - przyznałem.

- Obawia mnie fakt, że mała w przyszłości będzie chciała się mścić na wszystkich dookoła. Zniszczy ten świat - westchnąłem, a Pain spojrzał na mnie tym samym wzrokiem co zawsze.

Wiedziałem, że taki miał plan, chciał przekazać jej jak najwięcej swoich ideałów, aby ona sama dokończyła jego dzieło po śmierci. Razem z Itachim obawialiśmy się tego, ale co prawda żyła ona na łaskę Paina, a my nie mogliśmy nic z tym zrobić.

***

Taki króciutki rozdzialik, ponieważ od następnego zacznę już The Last oraz jakieś relacje z Sasuke.

Wychowanka AkatsukiWhere stories live. Discover now