Rozdział 11

465 40 13
                                    

Wielki dzień nadszedł. Od teraz byłam oficjalnie przywódczynią Anbu. Cała uroczystość przebiegła bezproblemowo, a mieszkańcy wioski nie mieli nic przeciwko mojej osobie. Zapracowałam sobie na swoją dobrą renomę, nie było trudno, ale na pewno czasochłonnie.

- Pomóc w czymś? - spytałam wchodząc do salonu gdzie ujrzałam Sakurę.

- Nie trzeba, już prawie kończę - uśmiechnęła się przekładając niektóre książki.

- Moje mieszkanie już jest prawie gotowe - oznajmiłam, siadając na kanapie, która stała zaraz obok.

- Szkoda, miło było z kimś czasem porozmawiać, wbrew pozorom nie ma między nami takiej różnicy wieku - zrobiła smutną minę.

- To prawda, aż czasem dziwnie mi z tym, że jesteś moją ciocią, a Sasuke moim wujkiem. Przez długi czas dogadywałam się z nim bardziej jak z bratem - przyznałam.

- Co nie zmienia faktu, że się dogadywaliście - zaśmiała się.

- Czasem to nie było takie proste - pogładziłam kark ręką.

- Domyślam się - uśmiechnęła się.

Udałam się do pomieszczenia, które tymczasowo było moim pokojem i pakowałam ostatnie rzeczy. Ciężko było mi się z nimi pożegnać, lubiłam mieszkać z kimś, od dziecka w domu zawsze się coś działo i przewijało się pełno osób. Ale większość czasu i tak spędzałam w swojej kryjówce lub na misjach. To mieszkanie i tak miało być tylko tymczasowe.

Odłożyłam pudła w jedno miejsce i spojrzałam na zegar. Musiałam udać się do kryjówki, zawsze robiłam to nocą, ale dzisiaj po zmroku miałam misję w Anbu i nie mogłam pozwolić sobie na spóźnienie.

- Potrzebujesz czegoś z miasta? - spytałam przed wyjściem.

- Tak, moją córkę - wychyliła się Sakura zza rogu.

- A coś co mogłabym przynieść trochę później? - zaśmiałam się. - Mam misję i myślałam raczej, że na powrocie mogę coś kupić - wyjaśniłam.

- A to nie, dzięki. Uważaj na siebie - rzuciła na szybko i zniknęła za winklem.

- Wy też - krzyknęłam i wyszłam z domu.

***

- Kiedy zamierzasz mnie stąd wypuścić? - spytał lekko poirytowany.

- Gdy tylko będziesz sprawny, nie potrzebuję kaleki, który nie ma czucia w niektórych częściach ciała - odparłam, dalej dźgając igłami martwe części.

- Zajmij się lepiej twoją rybką pływającą w akwarium - kiwnął głową w stronę inkubatora.

- Z nim jest więcej roboty, nie dostał życia od jakiegoś tam boga - westchnęłam.

- JAKIEGOŚ TAM BOGA?! Ja ci dam gówniaro! - zamachnął się niezdarnie w moją stronę, skutecznie uniknęłam ciosu.

- No i jak ja mam cię takiego gdziekolwiek wypuścić? - spojrzałam na niego z politowaniem. - Nie zamierzam cię co chwilę składać w całość - odparłam obojętnie.

- Łaski bez! Sam sobie poradzę - oburzył się.

- Hahaha! Ale dobre! - zaśmiałam się.

- A żebyś się udusiła powietrzem! - wykrzyknął.

Złapałam za swoją starą księgę, którą otrzymałam od Orochimaru i zaczęłam wczytywać się w to kolejne wersy. Skoro jemu udało się przywrócić do życia paru jego żołnierzy, to i mi się uda uratować Kisame. Jak dobrze, że Orochimaru znalazł jego ciało i je przechował. Co prawda długo się o nie z nim dogadywałam, ale w końcu udało mi się je wykupić, a tanie nie było. Pieprzona żmija, powinien oddać mi je za darmo!

- Zamiast tak czytać te pierdoły, to opowiedz mi co zamierzasz - przerwał beztroską ciszę.

- Hidan już ci mówiłam, że to nie twoja sprawa jak na razie - przewróciłam oczami i zaznaczyłam stronę kawałkiem kartonu.

- Właśnie, że moja! To ja mam ci pomóc, więc chcę wiedzieć niektóre rzeczy - oburzył się jak małe dziecko.

- No dobra - westchnęłam i usiadłam przy jego łóżku. - Co chcesz wiedzieć? - zapytałam.

- Pociągam cię? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.

- Jesteś niemożliwy! - krzyknęłam zirytowana i odeszłam z powrotem na drugi koniec pokoju.

- No weź, widzisz całe moje ciało w jego najlepszej odsłonie, całe nagie! Musisz coś czuć! - ciągnął temat dalej.

- Obrzydzenie, czuję obrzydzenie - przetarłam dłońmi oczy.

- Dobra dobra tylko żartowałem, porozmawiajmy na temat interesów - westchnął zrezygnowany.

- Lepiej przejdź do tych pytań, bo zaraz gówno się dowiesz - ponownie przysiadłam przy jego łóżku.

- Po co ci całe to Anbu? Masz mniej czasu, żeby zająć się mną i twoją rybcią - podparł się ręką, aby na mnie spojrzeć.

- Anbu ma dostęp do większości tajnych danych, a już zwłaszcza dowódca, do tego będę miała szybki kontakt z Hokage, czy to nie wystarczający powód? - spojrzałam na niego z politowaniem.

- Ah ty przebiegła lisico moja! - wykrzyknął i szeroko się uśmiechnął.

- Bez takich, to strasznie creepie - wzdrygnęłam się.

- Mniejsza, ty, ja i Kisame, tak? - spytał, na co ja przytaknęłam. - Co dalej? 

- Pokażemy im na co stać Akatsuki, a raczej to co z niego zostało. Nie wykluczam też może kogoś dołączyć. Od dziecka byłam do tego szkolona, aby przejąć władzę nad organizacją gdy tylko zabraknie Nagato i gdy tylko zaczęłam znajdywać twoje kawałki poczułam, że to naprawdę możliwe. Wynegocjowałam też ciało Kisame od Orochimaru i będę miała chociaż was dwóch - uśmiechnęłam się chytrze.

- Myślałem, że zaprzyjaźniłaś się z tamtymi - dokończył zdanie gestem wymiotowania.

- To dobrze, że tak myślałeś, bo oni wszyscy mają tak myśleć. Jedynie na kim mi zależy to moja rodzina, a to wy nią jesteście. Kogo obchodzą inni? Od dziecka wysłuchuję jacy byliście okropni, ale nikt nigdy nie chciał wysłuchać mnie gdy mówiłam jacy byliście wspaniali dla mnie, jak bardzo was wszystkich kochałam, a oni mi was odebrali. Moją rodzinę - mówiłam coraz bardziej zdenerwowana.

- Zaraz się poryczę - wykrzyknął udając wzruszonego. - A co z Sasuke? - dopytał po chwili.

- Mówisz o mordercy mojego ojca? Niech gnije w piekle za to co mu zrobił, egoista. Potem śmie jeszcze wspominać Itachiego! Rozumiesz?! - walnęłam pięścią w szafkę która stała obok, a ta się rozleciała.

- Spokojnie młoda już do... - próbował mnie uspokoić.

- Ci ludzie nie wiedzą jak to jest być potworem! Nie wiedzą jak ciężko pracuje się ,aby odbudować relację z całym światem. Nikt tego nie wie! Straciłam wszystko co było dla mnie ważne. Rodzinę, szacunek i honor. Powinni mnie zabić już na wojnie, ale próbowali udawać dobrych ludzi. Pierdu pierdu, widziałam ten ich strach i politowanie - krzyczałam.

- Kimiko ju..... - przerwał mi.

- Teraz zobaczą co oznacza strach. Piękny widok ich przerażonych twarzy i ludzi uciekających w popłochu przed tym co szykuję, Wielka Wojna Shinobi to przy tym nic - zaśmiałam się.

- Jak dobrze, że Itachi tego nie słyszy... - mruknął pod nosem.

Wychowanka AkatsukiWhere stories live. Discover now