Rozdział 6

640 58 11
                                    


- Młoda, zostaniesz w Konosze na jakiś czas - oznajmił wujek Sasuke.

- Dlaczego? - spytałam chowając swoje miecze do pokrowca, który nosiłam na plecach.

- Mam solową misję, wrócisz razem z Naruto - oznajmił, wskazując głową na blondwłosego.

- Jakbym nie mogła sama - prychnęłam i przewróciłam oczami.

- Przerabialiśmy to - westchnął.

Już więcej nic nie odpowiedziałam. Spojrzałam z niechęcią na Naruto, a ten też nie wyglądał na zadowolonego z tego pomysłu. Zrezygnowana zaczęłam iść w stronę wioski, a za nim zniknęliśmy za krzakami, odwróciłam się i pomachałam do wujka.

- Czemu jesteś do mnie uprzedzony? - spytałam po parunastu minutach wędrówki.

- Jesteś maszyną zniszczenia, wyuczoną nienawiści do ludzi, a już zwłaszcza Konohy - wyjaśnił.

- O tobie też tak myślano, dlaczego wkładasz mnie do tego samego zakłamanego wora, do którego wkładano ciebie gdy byłeś mniejszy? Nie uważasz, że to niesprawiedliwe?

- Ja nigdy nie walczyłem po stronie zła - mruknął.

- Ty też nigdy nie przebywałeś w takim towarzystwie co ja. Mimo wszystko byli to wspaniali ludzie, którzy już zawsze będą w moim sercu - uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienia o wszystkich członkach Akatsuki.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, aż do czasu gdzie przy bramie Konohy rozdzieliliśmy się. Razem z wujkiem wynajmowaliśmy mieszkanie na wypadek pobytu w jego rodzinnej wiosce, więc to tam chciałam spędzić cały czas, który miałam siedzieć w tej przeklętej wiosce.

Ludzie tutaj mnie nienawidzili. Bali się mnie i odsuwali gdy tylko przechodziłam ulicą. Byli uprzedzeni co do mojej osoby, a nazywali mnie "potworem". Nie to, że obchodziło mnie zdani innych nieważnych ludzi, którzy z muchą sobie by nie poradzili, ale normalne życie w takim społeczeństwie nie było dla mnie.

Zostawiłam całą swoją broń w mieszkaniu i postanowiłam udać się do Hokage zdać raport z misji, które razem z wujkiem mieliśmy niedawno.
Zapukałam lekko w drzwi i po usłyszeniu krótkiego "wejść", weszłam do środka.

- Dzień dobry czcigodny - ukłoniłam się.

- Jak ja nie lubię tych formalności - westchnął zmarnowany Hatake.

- No tak, zapomniałam - zaśmiałam się. - Przyszłam zdać raport z misji - wyjaśniłam swoje najście.

- Najpierw opowiedz mi co u ciebie i Sasuke - rozsiadł się na fotelu, a mi wskazał krzesło na przeciwko siebie.

- Po staremu, robimy coraz większe postępy w komunikacji pomiędzy sobą i jeszcze się nie pozabijaliśmy - zaśmiałam się. - Nie zdarzają nam się jacyś specjalnie wymagający przeciwnicy nad czym ubolewam - westchnęłam.

- To dobrze. Uważam iż możesz wyrosnąć na bardzo dobrą kunoichi i przysłużyć się naszej wiosce w dobry sposób - uśmiechnął się.

- Taki mam plan, ale niektórzy nie są przekonani co do mojej osoby, więc jeszcze się zastanowię, czy na pewno chcę tutaj zamieszkać na stałe - oznajmiłam.

- Odrzucasz moją ofertę dołączenia do Anbu? Wiesz, że razem z twoim ojcem do nich należeliśmy i nawet dobrze się dogadywaliśmy - skrzyżował swoje ręce na piersi.

- Wiem, słyszałam tę opowieść, ale jak mam chronić mieszkańców, którzy będą przede mną uciekać? - spytałam.

- Anbu noszą maski, niekoniecznie będzie wiadomo kto ich właśnie ratuje - wyjaśnił.

- Co nie zmienia faktu, że ludzie znają spis, kto należy do Ambu, a gdy zobaczą tam moje dane, to przestaną ufać tej instytucji - westchnęłam.

- Coś wymyślę - zapewnił mnie. - Zostajesz tu na parę dni, prawda? Co zamierzasz? - spytał.

- Zapewne zaszyję się w domu i co jakiś czas będę wychodziła tylko na grób ojca i dziadków - odpowiedziałam.

- Mogę dać ci pare mniejszych misji - wziął do ręki jedną z kartek. - Tak abyś zyskała w oczach mieszkańców - dodał.

- Nie wiem czy to dobry pomysł, ale mogę spróbować. Najwyżej dorzucę roboty w czytaniu skarg mieszkańców - zaśmiałam się.

- I tak nie wyrabiam, więc zapewne je zgubię - również się zaśmiał.

Dał mi misję, w której miałam pomóc starszej pani w sprzątaniu sklepu i jego organizacji. Nie powinno być to trudne zadanie, a w Akatsuki często pomagałam przy porządkach czy pracach w ogrodzie Zetsu.

Od razu udałam się pod wskazany adres. Sklepik był widocznie w czasie remontu. Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

- Halo? Jest tu ktoś? - zawołałam.

- Już idę drogie dziecko - usłyszałam głos zza zaplecza.

Po chwili moim oczom ukazała się mała staruszka, która chodziła o lasce. Nie dziwię się, że nie miała jak wyremontować sklepu, skoro ledwie co chodziła. Widząc mnie trochę się wystraszyła.

- Pierunie! Co ty tu robisz? Czego chcesz? - zaczęła zadawać milion pytań na sekundę i powoli się wycofywać.

- Dostałam misję od Hokage, aby pomóc pani wyremontować to miejsce - rozejrzałam się po całym sklepiku.

- Przeklęty Kakashi! Jakby nie mógł wybrać kogoś innego - przeklinała.

- Proszę mi zaufać, uwinę się z tym szybko i nic nie zniszczę, obiecuję - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.

- I tak nie mam wyboru, jak ten Hatake się na coś uprze, to nie ma zmiłuj - mruknęła. - Zacznij od wysprzątania kurzu, bo trochę się tego nazbierało - oznajmiła i rzuciła w moją stronę miotełkę do kurzu, którą złapałam i od razu zabrałam się za pracę.

Czekało mnie długich pare dni, a najwidoczniej staruszka nie była zadowolona z mojej obecności. No cóż, jakoś muszę odbudować swoją renomę.

Wychowanka AkatsukiWhere stories live. Discover now