- Młoda, zostaniesz w Konosze na jakiś czas - oznajmił wujek Sasuke.
- Dlaczego? - spytałam chowając swoje miecze do pokrowca, który nosiłam na plecach.
- Mam solową misję, wrócisz razem z Naruto - oznajmił, wskazując głową na blondwłosego.
- Jakbym nie mogła sama - prychnęłam i przewróciłam oczami.
- Przerabialiśmy to - westchnął.
Już więcej nic nie odpowiedziałam. Spojrzałam z niechęcią na Naruto, a ten też nie wyglądał na zadowolonego z tego pomysłu. Zrezygnowana zaczęłam iść w stronę wioski, a za nim zniknęliśmy za krzakami, odwróciłam się i pomachałam do wujka.
- Czemu jesteś do mnie uprzedzony? - spytałam po parunastu minutach wędrówki.
- Jesteś maszyną zniszczenia, wyuczoną nienawiści do ludzi, a już zwłaszcza Konohy - wyjaśnił.
- O tobie też tak myślano, dlaczego wkładasz mnie do tego samego zakłamanego wora, do którego wkładano ciebie gdy byłeś mniejszy? Nie uważasz, że to niesprawiedliwe?
- Ja nigdy nie walczyłem po stronie zła - mruknął.
- Ty też nigdy nie przebywałeś w takim towarzystwie co ja. Mimo wszystko byli to wspaniali ludzie, którzy już zawsze będą w moim sercu - uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienia o wszystkich członkach Akatsuki.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, aż do czasu gdzie przy bramie Konohy rozdzieliliśmy się. Razem z wujkiem wynajmowaliśmy mieszkanie na wypadek pobytu w jego rodzinnej wiosce, więc to tam chciałam spędzić cały czas, który miałam siedzieć w tej przeklętej wiosce.
Ludzie tutaj mnie nienawidzili. Bali się mnie i odsuwali gdy tylko przechodziłam ulicą. Byli uprzedzeni co do mojej osoby, a nazywali mnie "potworem". Nie to, że obchodziło mnie zdani innych nieważnych ludzi, którzy z muchą sobie by nie poradzili, ale normalne życie w takim społeczeństwie nie było dla mnie.
Zostawiłam całą swoją broń w mieszkaniu i postanowiłam udać się do Hokage zdać raport z misji, które razem z wujkiem mieliśmy niedawno.
Zapukałam lekko w drzwi i po usłyszeniu krótkiego "wejść", weszłam do środka.- Dzień dobry czcigodny - ukłoniłam się.
- Jak ja nie lubię tych formalności - westchnął zmarnowany Hatake.
- No tak, zapomniałam - zaśmiałam się. - Przyszłam zdać raport z misji - wyjaśniłam swoje najście.
- Najpierw opowiedz mi co u ciebie i Sasuke - rozsiadł się na fotelu, a mi wskazał krzesło na przeciwko siebie.
- Po staremu, robimy coraz większe postępy w komunikacji pomiędzy sobą i jeszcze się nie pozabijaliśmy - zaśmiałam się. - Nie zdarzają nam się jacyś specjalnie wymagający przeciwnicy nad czym ubolewam - westchnęłam.
- To dobrze. Uważam iż możesz wyrosnąć na bardzo dobrą kunoichi i przysłużyć się naszej wiosce w dobry sposób - uśmiechnął się.
- Taki mam plan, ale niektórzy nie są przekonani co do mojej osoby, więc jeszcze się zastanowię, czy na pewno chcę tutaj zamieszkać na stałe - oznajmiłam.
- Odrzucasz moją ofertę dołączenia do Anbu? Wiesz, że razem z twoim ojcem do nich należeliśmy i nawet dobrze się dogadywaliśmy - skrzyżował swoje ręce na piersi.
- Wiem, słyszałam tę opowieść, ale jak mam chronić mieszkańców, którzy będą przede mną uciekać? - spytałam.
- Anbu noszą maski, niekoniecznie będzie wiadomo kto ich właśnie ratuje - wyjaśnił.
- Co nie zmienia faktu, że ludzie znają spis, kto należy do Ambu, a gdy zobaczą tam moje dane, to przestaną ufać tej instytucji - westchnęłam.
- Coś wymyślę - zapewnił mnie. - Zostajesz tu na parę dni, prawda? Co zamierzasz? - spytał.
- Zapewne zaszyję się w domu i co jakiś czas będę wychodziła tylko na grób ojca i dziadków - odpowiedziałam.
- Mogę dać ci pare mniejszych misji - wziął do ręki jedną z kartek. - Tak abyś zyskała w oczach mieszkańców - dodał.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, ale mogę spróbować. Najwyżej dorzucę roboty w czytaniu skarg mieszkańców - zaśmiałam się.
- I tak nie wyrabiam, więc zapewne je zgubię - również się zaśmiał.
Dał mi misję, w której miałam pomóc starszej pani w sprzątaniu sklepu i jego organizacji. Nie powinno być to trudne zadanie, a w Akatsuki często pomagałam przy porządkach czy pracach w ogrodzie Zetsu.
Od razu udałam się pod wskazany adres. Sklepik był widocznie w czasie remontu. Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- Halo? Jest tu ktoś? - zawołałam.
- Już idę drogie dziecko - usłyszałam głos zza zaplecza.
Po chwili moim oczom ukazała się mała staruszka, która chodziła o lasce. Nie dziwię się, że nie miała jak wyremontować sklepu, skoro ledwie co chodziła. Widząc mnie trochę się wystraszyła.
- Pierunie! Co ty tu robisz? Czego chcesz? - zaczęła zadawać milion pytań na sekundę i powoli się wycofywać.
- Dostałam misję od Hokage, aby pomóc pani wyremontować to miejsce - rozejrzałam się po całym sklepiku.
- Przeklęty Kakashi! Jakby nie mógł wybrać kogoś innego - przeklinała.
- Proszę mi zaufać, uwinę się z tym szybko i nic nie zniszczę, obiecuję - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- I tak nie mam wyboru, jak ten Hatake się na coś uprze, to nie ma zmiłuj - mruknęła. - Zacznij od wysprzątania kurzu, bo trochę się tego nazbierało - oznajmiła i rzuciła w moją stronę miotełkę do kurzu, którą złapałam i od razu zabrałam się za pracę.
Czekało mnie długich pare dni, a najwidoczniej staruszka nie była zadowolona z mojej obecności. No cóż, jakoś muszę odbudować swoją renomę.
YOU ARE READING
Wychowanka Akatsuki
FanfictionGdy ukochana Itachiego Uchihy zmarła przy porodzie ich dziecka, ten musiał przejąć pełną odpowiedzialność nad malutką istotką. Nie mógł pogodzić ze sobą pracy w organizacji i wychowania dziecka, lecz jego wspólnicy starali się mu pomóc na każdym kro...