04.

171 18 14
                                    

chapter four:  dlaczego jest tak niebiesko?

Weekend wydawał się trwać wiecznie.

Po tym, jak  Peter opuścił jej mieszkanie, miała dobre dwa dni na zastanowienie się, jak chcę z nim porozmawiać o całej tej sprawie z bratnią duszą.  Cały weekend spędziła na wymyślaniu scenariuszy o tym, jak to wszystko przebiegnie. A później?. Później śniła o tym jak ją całuje i mówi, że też ją kocha. Nieświadomie sprowadzała do siebie kolor różowy i praktycznie widziała, jak wszystkie kolory się łączą.

Z drugiej strony, wyobrażała go sobie z wyrazem rozczarowania na twarzy i ostatecznie, jak odchodzi od niej.

"Nie jesteś Liz" słyszała to w swoich myślach.

Z pewnością kiedy zakochał się w niej po raz kolejny, nie miała szans. Wszyscy wiedzieli, że jest cudowną dziewczyną.  Zdecydowanie miała wielu przyjaciół i wszyscy ją lubili. Widziała, jak patrzyli na nią chłopcy i widziała, jak radzi sobie z presją ciągłej uwagi. W porównaniu do niej, Liz była idealna.

Nic dziwnego, że jej bratnia dusza chcę być z nią.

Wchodzi do szkoły, w poniedziałek rano, bojąc się dnia przed nią.  Jeśli miała być szczera, naprawdę miała nadzieję, że nie spotka dzisiaj Petera. Weekend może i był długi, ale chyba potrzebowała więcej czasu do przemyślenia.

Otworzyła szafkę i wrzuciła do niej jakąś książkę, nie dbając o to czy się pogniecie. Jej wizja była fioletowa przez cały ranek, obawiając się chwili, w której go zobaczy.


Ma podkrążone oczy po całym śnie, który straciła w ten weekend, a makijaż, który miała, nie pomógł jej w żaden sposób. Po tym wszystkim, co zrobiła, nic dziwnego, że poczuła się jak wrak człowieka.

— Ktoś przespał swoją urodę — powiedziała osoba za nią.  Spojrzała na osobę przez lusterko w swojej szafeczce i zobaczyła Michelle. Miała jak zwykle skoncentrowaną twarz.

Odwraca się do niej powoli.

— Nie mogłam spać. Byłam zbyt zajęta w ten weekend, myśląc o czymś, co muszę zrobić.

— Och, powiedzieć Peterowi, że jesteś jego bratnią duszą?.

Jej krew zrobiła się zimna. Czy Michelle naprawdę to powiedziała? Patrzy na nią, zamykając swoją szafkę. Zaczynają iść do klasy.

— Czekaj, co-co masz na myśli?. —  mówi, patrząc na nią spanikowana. 

— Harriet, łatwo stwierdzić, że jest Twoją bratnią duszą. Masz tendencję do intensywnego mrugania i rozglądania się, gdy mówi Ci coś miłego. Po prostu założyłam, że wtedy zmieniają się kolory.

Była zaskoczona.

— Naprawdę tak robię?.

Michelle prychnęła.

— Tak. I patrzysz na niego z taką miłością. To obrzydliwe.

Przez chwilę wpatrywała się w mulatkę, aż w końcu westchnęła.

— Jesteś chorą obserwatorką, wiesz o tym?.

Dwójka dziewczyn dotarła do klasy.  Zamiast wejść i zająć miejsca jak reszta uczniów, odwróciła się do niej, i posłała jej poważne spojrzenie z równie poważnym wyrazem twarzy.

Sunflower | Peter Parker✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz