Muszę przyznać, że w czasie gdy Raquel nieświadomie poznawała mózg całego napadu byłam tak zestresowana jak nigdy. Profesor nie wspominał mi o tym, iż będzie próbował zaprzyjaźnić się z Murillo, nie sądzę jednak, aby zjawił się tam przypadkiem.
Kiedy wyszłyśmy z baru zaproponowałam Raquel, że podwiozę ją do domu, zanim wrócę do pracy. Kobieta przystała na moją propozycję, wiec tak też zrobiłyśmy. Po pożegnaniu pod jej domem ruszyłam w kierunku mennicy. Zaczynało już świtać. Dojechałam na miejsce. Przez taśmę policyjną przepuścił mnie ten sam mężczyzna co ostatnio. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, wiec zrobiłam to samo.
-Co ty tutaj robisz?- usłyszałam głos, który najmniej lubiłam.
Rozejrzałam się po okolicy. Zaczynało zbierać się tutaj coraz więcej osób. Zwykłych przechodniów, albo tych którzy pracowali jako dziennikarze i kamerzyści. Policjantów również było coraz więcej.
-Idę, nie widać? Nowe okulary ci kupić?- zapytałam wrednie. Angel był ostatnią osobą, którą chciałam tutaj zobaczyć.
-Widzę- powiedział idąc za mną co mnie wkurzyło. Nie dość, że byłam zmęczona to on się jeszcze przyczepił.- Ale skończyłaś już zmianę razem z Raquel, wiec po co tutaj jesteś. Nie jesteś nam tu potrzebna.
Zatrzymałam się w miejscu. Co za bezczelny gnojek. Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić i policzyłam do dziesięciu. Odwróciłam się w jego stronę z wrednym uśmiechem.
- Osobą, która jest tutaj nie potrzebna jesteś ty.- powiedziałam podnosząc prawy kącik ust w uśmiechu oraz brwi.- a jeśli aż tak bardzo, cie interesuje, wścibski grubasie, co tu robię- kontynuowałam prześmiewczo, idąc dalej- wróciłam tutaj po telefon, ale to już chyba nie twoja sprawa.
- Po jaki telefon?- usłyszałam jego zdziwiony głos- przecież wczoraj widziałem cię nad rzeką, jak go wyrzuciłaś.
Julia ty idiotko- skarciłam się w myślach. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Stałam w miejscu, nie pokazując, że jego słowa mnie ruszyły. Chociaż moje nogi robiły się jak z waty.
-Musiałeś mnie z kimś pomylić. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam nad rzeką, chyba jak byłam mała.
- To na pewno byłaś ty. Umiem rozpoznać koleżankę z pracy.
- Po pierwsze- zaczęłam - to nie byłam ja, po drugie, nie jestem twoją koleżanką. Uważam, że nasza dalsza rozmowa nie ma sensu.- Angel machnął ręką, a następnie wszedł do namiotu.
Wiedziałam, że nie mogę tak zostawić tej sytuacji. Ten konflikt musiał zostać rozwiązany, a najlepszą osobą, która może mi w tym pomóc był Fabio.
Kiedy miałam już wejść do miejsca pracy, usłyszałam hałas. Drzwi mennicy zaczęły się otwierać, a następnie wyszło z niej kilka osób, ubranych w czerwone kombinezony z maskami oraz bronią. Stałam zahipnotyzowana patrząc na to. Kobieta, która stała na środku zdjęła maskę, przez co wiedziałam, że jest zakładnikiem. Była szczupła i miała kręcone, jak owieczka, blond włosy. Mężczyzna z boku podał jej megafon i ta zaczęła mówić.
-Proszę nie strzelać.- powiedziała - Nazywam się Mónica Gaztambide. Mówię w imieniu porywaczy. Jest nas 67 zakładników. Wszyscy zdrowi. Nie ma ofiar, ani rannych...
Nie słuchałam dalej. Szybkim krokiem weszłam do środka namiotu. Angel i pułkownik Prieto słuchali wszystkiego uważnie.
-Ten z megafonem wydaje rozkazy. Jest porywaczem. Zastrzelmy go.- usłyszałam kiedy do nich podeszłam. - Proszę o pozwolenie na strzał.
Nie mogłam na to pozwolić. Gwałtownym ruchem wyrwałam Angelowi krótkofalówkę przez którą cały czas ktoś się odzywał. Wściekły Angel spojrzał na mnie pretensjonalnym wzrokiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/220046992-288-k861819.jpg)
YOU ARE READING
Dom Z Papieru- Trochę inna historia
RandomZapytacie, czy praca pod przykrywką jest trudna? Nie odpowiem wam na to pytanie. Zapytajcie, czy praca w grupie jest trudna? Kiedy nikt o was nie wie jest cholernie trudna. A czy całe życie może pęknąć jak bańka mydlana? Oczywiście, że może i to w...