3

376 26 2
                                    

Wstałam i rozprostowałam moje obolałe kości. Nie wiem ile czasu zajęło mi to wypełnianie raportów, ale zdecydowanie za dużo. Wyciągnęłam się stając na palcach. Cały kręgosłup i kark zdrętwiały mi od długiego siedzenia. Zabrałam papiery z blatu i wyszłam z bocznego pokoju. Rozejrzałam się po namiocie. Wszyscy pracowali w pocie czoła. Mogłabym umieścić teraz jeszcze jeden podsłuch. Może umieszczę go bliżej wyjścia? Albo gdzieś pośrodku namiotu?

Raquel i jej przyjaciel Angel stali przy jednym ze stolików i o czymś rozmawiali. Wyglądali jakby się kłócili.

-Raquel-powiedziałam, kiedy do nich podeszłam- idziemy na zewnątrz? Muszę zapalić.

Każdy z nas potrzebuje jakiegoś sposobu na odstresowanie. Moim są papierosy. Raquel tak samo. Angel natomiast woli się zajadać co widać po jego ciele. Nie oszukujmy się, chudy to on nie jest.

- Tak, pewnie- odpowiedziała moja koleżanka.

Zabrała paczkę z biurka i zaczęła kierować się na zewnątrz. Na dworze było już całkowicie ciemno. Spojrzałam na zegarek. Była godzina pierwsza trzydzieści siedem. Według profesora niedługo powinno nadjechać wojsko, które będzie próbowało dostać się do środka.

- Niezłe bagno, co? - powiedziałam odpalając papierosa. Raqel spojrzała na mnie niepewnie, jakby nie rozumiała o co mi chodzi.- Cały ten napad. Ktoś kto to zrobił, musi mieć niezłe bagno w głowie. Nie uważasz?

Odwróciłam się bokiem do niej i spojrzałam na centrum zamieszania. Cała mennica była oświetlona. Muszę przyznać, że budynek sam w sobie jest śliczny, a to co da się w nim wyprodukować sprawia, że lśni jak diament. Zastanawiałam się co ludzie w środku właśnie robią. Czy są już gotowi na dalsze działanie? Czy mają jakieś problemy z zakładnikami, albo sami ze sobą?

Pogoda mimo późnej pory była bardzo ładna. Lekki wietrzyk otulił moją twarz i rozwiał moje włosy. Mimo zamieszania jakie tutaj jest, panuje w tej chwili totalna cisza i spokój. W takie dni jak ten, najchętniej leżałabym na plaży z drinkiem w ręku i zapomniała o wszystkich problemach. Które są, były i będą zawsze.

- Masz rację, Ana. - do rzeczywistości, przywrócił mnie głos Raquel. - Całe życie to jedno wielkie bagno. Nic dziwnego, że niektórzy robią takie rzeczy. Może chcą się oderwać od rzeczywistości? Nie wiem, nie jestem psychologiem.- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie na siłę.

- Wiesz, od kiedy pracuję w policji, zastanawiam się czy ja byłabym w stanie takie coś zrobić. - mówię i odwracam się w jej stronę.- Chciałabym się dowiedzieć co oni czują, podczas takiego napadu, albo kiedy zabijają bez wyrzutów sumienia. - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy.

Och Raquel... gdybyś tylko zdawała sobie sprawę z tego, że wiem jakie to uczucie... Jakie to wspaniałe uczucie, kiedy do kogoś celujesz i widzisz narastający strach w jego oczach. I wiesz, że jego myśli szaleją. Strzeli? Czy może nie strzeli? Normalnie jak gra w rosyjską ruletkę.

W tym samym momencie zza drzew widać było światła nadjeżdżających pojazdów. Zaczęło się. Profesor miał rację. Teraz tylko trzeba zapanować nad Murillo, żeby ich tam wysłała.

- Co oni tu kurwa robią?- usłyszałam wściekły głos koleżanki z pracy. Wyrzuciła końcówkę niedopalonego papierosa, po czym zaczęła kierować się z powrotem do namiotu. Od razu ruszyłam za nią. Weszła do środka i natychmiast poszła w stronę pułkownika Prieto.

-Co tu robią wozy pancerne?- zapytała wściekle chwytając go za ramię.

- Wchodzimy. Pełna parą. -odpowiedział Prieto.

- Jeśli wydam taki rozkaz. Ja tu dowodzę, a tego nie zrobiłam. - powiedziała wściekła Raquel. Wiedziałam, że ona nie będzie chciała, aby tam wchodzili.

Dom Z Papieru- Trochę inna historiaWhere stories live. Discover now