2. "Mam dosyć spojrzeń ludzi."

978 106 34
                                    

Aplikacja okazała się ponownie przydatna kilka dni później. Louis był niemal pewny, że w szafce wciąż ma jeden żel pod prysznic, jednak gdy tuż przed kąpielą zaczął go szukać okazało się, że się mylił. Na całe szczęście nie zdążył się jeszcze rozebrać więc szybko wysłał wiadomość i wyszedł z łazienki. Czuł się źle z tym, że pewnie większość starszych osób potrzebowała tej usługi, a on zabierał jednego dostawce, bo zabrakło mu płynu do ciała. Zdziwił się widząc, że w wiadomości zwrotnej czas oczekiwania wyniósł tylko dwadzieścia minut, oznaczało to, że ktoś musiał być w pobliżu.

Uszykował sobie ubrania na zmianę w sypialni, bo wiedział że to będzie droga przez mękę, nigdy nie sądził, że ubieranie się mając bezwładne nogi będzie takie trudne. Przez ten cały czas czuł się niemal jak sześćdziesięcio pięcio kilowy worek mąki, gdy kładł się spać niemal rzucał swoim ciałem, aby dać radę się położyć, z kąpaniem było tak samo, jego łokcie były już sine. Zdążył już wszystko uszykować, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzył je po dwóch minutach, bo oczywiście musiał zahaczyć kołem o ścianę, za drzwiami stał Harry i Louis uśmiechnął się dostrzegając go.

-Znowu się spotykamy. - zaśmiał się.

-Tak, z jednej strony się cieszę ale z drugiej czuję się źle z tym, że zabieram innym ludziom dostawców. - zrobił cudzysłów palcami.

-Ej Lou. - nachylił się lekko widząc, że chłopak ma chwilę załamania. - Nie mamy aż tak dużo zamówień, to było moje pierwsze zamówienie dzisiaj, a mam wolontariat od dwóch godzin. To nie jest tak, że cały Manchester wysyła nam wiadomości. - zaśmiał się, od pierwszego spotkania Louis przypadł mu do gustu, rzadko kiedy miał styczność z młodymi osobami na wózku. Zazwyczaj były to osoby w podeszłym wieku lub osoby w średnim wieku, które nie mogły pójść do sklepu przez dzieci. Jednak na całe szczęście zanim rozpoczęli wolontariat mieli kilka spotkań z psychologiem, aby wiedzieć jak się zachowywać w niektórych sytuacjach. 

-Mam nadzieję, że szybko jakoś uda mi się panować nad wózkiem. - zaśmiał się, spuszczając głowę. - Trochę ciężko jest to wszystko robić. - zaczął gestykulować wskazując na swoje nogi.

-Nie masz znajomych? - zdziwił się Harry i wstał opierając o ścianę.

-Miałem, ale jeden wyjechał a drugi zginął w tym samym wypadku, w którym ja wylądowałem na wózku. - przyznał próbując pohamować łzy zbierające się w jego oczach.

-Wiesz.. - wziął głęboki oddech, nie wiedział czy to co zrobi będzie odpowiednie, pewnie jego przyjaciel znowu zrobi mu awanturę za nieodpowiednie i zbyt pochopne zachowanie, ale on właśnie taki był. Nie rozmyślał zbyt długo, jeśli przez pierwsze kilka chwil uważał coś za dobre, to po prostu to robił. - Jeśli będziesz kiedyś potrzebował pomocy z czymkolwiek to możesz do mnie pisać, podać ci swój numer? - spytał próbując trochę ukryć swoją ekscytacje, bo pierwszy raz od dawna czuł, że robi coś dobrego.

-Nie Harry, zajmij się swoimi sprawami. Muszę się usamodzielnić. - powiedział ozięble. Chciał żyć na własną rękę, nie chciał ciągle potrzebować od kogoś pomocy, jego mama mu wystarczała.

-Oh, jasne. - uśmiechnął się, aby zakryć swoje rozczarowanie. Myślał, że to dobry pomysł, w końcu Louis wyglądał na wykończonego, a siniaki na jego rękach mówiły same za siebie. - Twój płyn. - podał mu butelkę. - 8 funtów. - zakrył lekko twarz włosami chcąc ukryć rumienię spowodowane rozczarowaniem.

-Dziękuje. - uśmiechnął się i wjechał do kuchni, gdzie jak zawsze leżał jego portfel. W ciągu tych kilku dni nauczył się radzić sobie coraz lepiej. Być może nie aż tak, żeby pokonywać na wózku kilometry, ale na tyle żeby bezproblemowo i w miarę szybko poruszać się po mieszkaniu. Podał brunetowi pieniądze i przejechał dłonią po włosach, nie wiedział czy ma się pożegnać, czy może brunet będzie chciał coś jeszcze powiedzieć.

Delivery Man ¦ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz