Rozdział 1

444 40 48
                                    

Rok szkolny zaczynał się jak zwykle. Było nudno i mieliśmy nadzieję, że dosyć szybko zaczniemy robić kawały innym. Wraz z moim bratem mieliśmy dosyć obszerną kartotekę wybryków u szkolnego woźnego. Filch nie przepadał za nami i zawsze, gdy mógł nas przyłapać i wlepić jakiś szlaban, dawało mu to dziwną satysfakcję. Postanowiliśmy, że w tym roku również damy mu popalić, ale tym razem będziemy o wiele bardziej ostrożni. Nie zamierzam i w tym roku pucować wszystkiego co mu się spodoba. Jeszcze gdybyśmy mogli używać czarów byłoby to o wiele przyjemniejsze. No ale dosyć o karach. Pomówmy o czymś weselszym. Zbliżał się kolejny tydzień naszego pobytu w Hogwarcie i jak dotąd nic ciekawego się nie wydarzyło.

-Zróbmy coś w końcu Freddie. Już mam dość tej nudy - powiedział do mnie George. Spojrzałem na niego

-Też mam już dosyć, ale Filch nas za bardzo pilnuje - odpowiedziałem, a on rozejrzał się po pokoju wspólnym Gryffindoru

-A gdyby tak wywinąć numer komuś innemu? - zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie musiał kończyć, dobrze wiedziałem że chodzi mu o Percy'ego - no dawaj, będzie śmiesznie

-Dobrze wiesz, że jeśli wywiniemy jemu numer to zaraz wyśle list do mamy. A znając ją to dostaniemy wyjca, jak ostatnio - powiedziałem i zacząłem się śmiać. To było ciekawe doświadczenie - a może by tak obrać Snape'a na cel?

-Jego bym zostawił sobie na deser. Mamy tyle łajnobomb i kulek dymiących, podrzućmy coś Filchowi

-Nie masz wrażenia, że to zbyt przewidywalne? Stać nas na coś o wiele lepszego

Po tych słowach oboje umilkliśmy. Zaczęliśmy się zastanawiać co można wywinąć. To musi być coś, czego nikt nie będzie się spodziewać. Co to by mogło być? Popatrzyłem na swojego bliźniaka i dostałem olśnienia

-Georgie, a jakby tak spróbować zostawić mu jeden z naszych wynalazków? - uśmiechałem się do niego nieco szyderczo, a on spojrzał na mnie lekko zszokowany

-Wiesz, że o tym samym pomyślałem Freddie? - uśmiechnął się szeroko i dodał - A myślisz, że jest to na tyle gotowe aby wypróbować?

-Powiedzmy, że Filch będzie naszym królikiem doświadczalnym - rzuciłem i oboje zanieśliśmy się głośnym śmiechem

-Co wy tym razem kombinujecie? - to był Percy, jak zwykle wpychał nos w nieswoje sprawy. Na jego piersi błyszczała odznaka Prefekta Naczelnego

-Nic nie kombinujemy, po prostu George opowiedział mi kawał - uśmiechnąłem się lekko do niego - dlaczego zawsze myślisz, że coś kombinujemy? Może trochę wiary w swoich braciszków, co? - Percy zaczął się śmiać

-Wierzyć w was? Jedyne do czego się nadajecie to do wycinania głupich numerów. Zaczęlibyście się uczyć w końcu. Przynosicie tylko wstyd naszemu nazwisku - rzucił i odszedł

-Zabije go kiedyś - powiedział George patrząc na Percy'ego z odrazą - ukręciłbym mu łeb najchętniej

-Nie przejmuj się nim Georgie. Za niedługo i jego dopadniemy.

Percy zawsze musiał mieć do nas jakiś problem, ale nigdy nie spodziewałem się, że powie to co powiedział. Wszyscy nas uwielbiali dzięki temu, że byliśmy rozrywkowi. Nie rozumiem co go tak bardzo denerwowało w tym, że wycinaliśmy komuś kawał. Spojrzałem na George'a a potem na zegarek. Zaraz miała być kolacja, więc zaczęliśmy się zbierać. Większość gryffonów wyszła przez dziurę w portrecie i udała się do Wielkiej Sali. W tym tłumie wpadłem na Amber, była to puchonka o jasnej karnacji, szarych oczach i ciemnych falowanych włosach. Była ona na tym samym roku co ja i George

-Cześć - powiedziała do nas nieśmiało

-Hej Amber - odpowiedziałem z uśmiechem - też jesteś taka głodna?

-Tak. Jak to się możliwe, że jest 3 tydzień szkoły a wy jeszcze nic nie odwaliliście? - zapytała najwidoczniej zawiedziona naszą postawą

-Już za niedługo się to zmieni - powiedział dumnie George, a jej twarz rozpromieniała

-W takim razie czekam z niecierpliwością! Jakby trzeba było wam w czymś pomóc to wiecie gdzie mnie znaleźć - rzuciła i poszła w stronę stołu puchonów

-Ona i nam pomóc? Nie sądzisz, że to dość dziwne? - zapytałem brata, a on zaczął się do mnie szczerzyć - co cie tak cieszy? Przecież puchoni przeważnie nas odciągają od złych pomysłów

-Śmieszy mnie fakt bracie, jak bardzo ślepy jesteś

-Nadal nie wiem o co ci chodzi - popatrzyłem na niego z zaciekawieniem, lecz on nie zamierzał mi odpowiedzieć.

Usiedliśmy przy stole gryffonów i zaczęliśmy nakładać sobie jedzenie na talerze. George wdał się właśnie w dyskusję z naszym przyjacielem Lee Jordanem. Próbowałem skupić się na ich rozmowie, lecz nie potrafiłem. Moje myśli ciągle mnie odciągały od ich rozmowy aż w końcu totalnie się odłączyłem od ich dyskusji. Siedziałem i po prostu patrzyłem na swój talerz. Jakbym był w jakiejś hipnozie

-Nie jesteś głodny? - czyjś głos wyrwał mnie z moich rozmyśleń

-Hm? - popatrzyłem na osobę, która wypowiedziała słowa w moim kierunku

-Fred wszystko okey? Pytałam czy nie jesteś głodny - była to Hermiona, najwidoczniej widziała moją chwilową zadumę

-Oh, wszystko jest okey Hermiono. Po prostu się nad czymś zastanawiałem - rzuciłem szybko i od razu nałożyłem sobie kilka kiełbasek i ziemniaki tłuczone.

Widziałem jak kilka osób na mnie dziwnie patrzy. Jakbym komuś zrobił krzywdę albo miał coś na twarzy. Starałem się nie zwracać na nich uwagi i skupić się na posiłku. Gdy tylko zacząłem jeść wszyscy wrócili do swoich rozmów i skupili się na sobie, a ja znów zostałem sam ze swoimi myślami.

-Nie możesz tyle myśleć Freddie. To na ciebie źle wpływa - mówiłem sobie w duchu. Odwróciłem się do Geroge'a i Lee Jordana - O czym rozmawiacie?

-Właśnie Georgie opowiadał mi o waszym planie - uśmiechał się od ucha do ucha Lee

-Mam nadzieję, że Percy was nie słyszał, bo zaraz będzie przypał - odpowiedziałem rozglądając się

-Nawet go tutaj nie ma - roześmiał się George widząc, że nawet nie wiem co się wokół mnie dzieje

-Myślicie, że Filch was nie przyłapie? - zapytał podekscytowany Jordan

-Mamy nadzieję, że nie. Mamy pewien plan - powiedziałem a w pół słowa wszedł mi George

-Oczywiście trzeba go trochę dopracować - dodał

-Bo można powiedzieć, że jest prawie idealny - tym razem to ja wpadłem mu w słowo

-A im więcej czasu spędzimy na obmyślaniu tym lepiej on wypadnie - dokończył podniecony

-Wiecie, że was kocham, prawda? - uśmiechnął się szeroko i puścił do nas oczko. Jordan był naszym przyjacielem ale był też osobą, która bardziej podniecała się naszymi planami niż my sami. Kiedyś George nazwał go naszą największą fanką.

Zabraliśmy się za posiłek i już do końca uczty żaden z nas się nie odezwał. Wyszliśmy z sali i udaliśmy się do swojej wieży. W pokoju wspólnym nie zostało zbyt dużo osób, większość poszła do swoich dormitoriów. Również ja, George i Jordan poszliśmy do swojego dormitorium. Tam w ciszy i spokoju dopracowywaliśmy nasz mały plan.

-Mamy coś słodkiego? - zapytał Lee po dwóch godzinach ciągłego gadania i śmiania się. Popatrzyłem na George'a a on wzruszył ramionami

-My nic nie braliśmy, ale mogę skoczyć po coś - odpowiedziałem z uśmiechem

-Weź jakiegoś placka jak im został. Albo rurki z kremem, wiesz że je uwielbiam - rzucił Lee

-Byłoby super! Weź też dzbanek soku dyniowego - dodał George

Popatrzyłem się na nich z uśmiechem i wyszedłem z dormitorium. Nawet dobrze się stało, że chcieli coś słodkiego, potrzebowałem tej krótkiej przechadzki. Zszedłem na dół. W pokoju wspólnym nie było nikogo, a przynajmniej tak mi się wydawało. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem jakąś postać przy książkach. Podszedłem bliżej

-Hermiona? - zapytałem lekko zaskoczony. Nie odpowiedziała mi i zobaczyłem że po prostu śpi - Hermiono - powiedziałem i szturchnąłem ją lekko w bok.

Spała na tyle mocno, że nie mogłem jej obudzić. Przecież jej tutaj tak po prostu nie zostawię. Zamknąłem książki i schowałem do jej torby. Zarzuciłem torbę na ramię i wstałem. Wziąłem Hermione na ręce i zaniosłem ją do jej dormitorium. Dziewczyny były bardzo zdziwione gdy mnie zobaczyły. Położyłem ją na łóżku, odłożyłem jej torbę i wyszedłem kierując się tym razem w stronę kuchni. Na korytarzu nie spotkałem żadnego nauczyciela, co było dosyć dziwne. Skrzaty w kuchni są bardzo wyrozumiałe i zawsze dają mi to po co przychodzę. Wyszedłem od nich z dwoma dzbankami soku dyniowego, tartą owocową, rurkami z kremem i kilkoma czekoladkami. Wróciłem najszybciej jak potrafiłem do swojej wieży. Wszedłem do dormitorium i podałem chłopakom wszystko to co udało mi się przemycić

-Dlaczego tak długo cie nie było? - zapytał w końcu Lee opychając się rurkami

-A miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia - odpowiedziałem mu - podasz mi sok?

Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu opowiadać im o tym jak zobaczyłem śpiącą nad książkami Hermione i o tym co zrobiłem. Wolałem oszczędzić jej głupich zaczepek Jordana i George'a. Gdy tylko się najedliśmy i napiliśmy postanowiliśmy się położyć spać. Przebrałem się w piżamę, zasunąłem swoje kotary i poszedłem spać.
Następnego dnia obudził mnie George. Ubraliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. Zaraz po nim mieliśmy lekcję Obrony Przed Czarną Magią. W tym roku, po raz pierwszy, mieliśmy normalnego nauczyciela. Jeszcze facet się na tym zna! Coś niesamowitego. Siedzieliśmy już przy stole i nakładałem sobie owsiankę. Zobaczyłem idących ku nam Harry'ego, Rona i Hermione. Usiedli naprzeciwko nas. Starałem się nie zwracać uwagi na Hermione i żyć tak, jakby wczorajsza sytuacja nie miała miejsca

-Fred? - zapytała w końcu a ja spojrzałem na nią

-Tak?

-Dziękuję - zalała się rumieńcem a ja uśmiechnąłem się do niej. Ciekawy był fakt iż te dziewczyny wiedziały, że to byłem ja a nie George

-Nie ma problemu - powiedziałem a inni spojrzeli na nas - chcesz owsianki Ron? - zagaiłem do niego widząc jego minę

-Nie dzięki - rzucił

-Też masz wrażenie, że on chce mnie zabić? - szepnąłem do George'a a on zaczął się śmiać

Wiedziałem, że Ronowi podoba się Hermiona, ale przecież nie zrobiłem nic złego. Miałem tylko nadzieję, że nikt nie będzie tego rozpowiadać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka!
mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :)
życzę wam miłego dnia x

Dowcipniś || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz