Rozdział 2

299 37 63
                                    

Jak można było się spodziewać, ludzie zaczęli sobie opowiadać o moim heroicznym wyczynie. Tak właśnie. Bądź dobry dla kogoś, a inni będą mieli z tego polewkę przez najbliższe tygodnie. Hermiona już co najmniej 100 razy mnie przepraszała, tak jakbym był na nią zły, a wcale nie byłem. Nie przejmowałem się tym ani trochę, bo wiem, że postąpiłem słusznie i chociaż raz w swoim życiu zrobiłem jakiś dobry uczynek. Może właśnie dlatego ludzie tak bardzo to nagłaśniali? Ale jakby się nad tym dłużej zastanowić, to przecież nie jestem złym człowiekiem. Po prostu lubię robić innym numery, a to raczej nie jest nic złego, prawda? Od kilku dni wysłuchuje pytań czy między mną, a Hermioną coś jest lub czy do czegoś między nami doszło. To jest jedyne co mnie męczy, ciągłe odpowiadanie na to samo pytanie. Gdy już ktoś do mnie podchodzi to z automatu odpowiadam

-Nie, nie jestem z Hermioną, nie do niczego między nami nie doszło

W końcu ludziom znudziło się dręczenie mnie i zadawanie mi ciągle tych samych pytań. Był już październik, a George coraz bardziej domagał się jakiegokolwiek dowcipu. Czułem, że jeśli w końcu czegoś nie zrobimy, to ja mogę paść ofiarą jego żartu. Nie chciałem go testować, więc zgodziłem się zrobić w końcu dowcip. Tym razem to miało być coś naprawdę dużego. Przygotowywaliśmy się do tego od dłuższego czasu. Pierwszy wyrób Weasleyów. Tego się nikt nie spodziewa i my już dobrze o tym wiedzieliśmy.

-To musi być w tym tygodniu - mówił po raz nie wiem który to samo

-Tak, wiem Georgie. Nie musisz mówić mi tego co 5 sekund. Jutro mamy pierwszy trening quidditcha i Wood nas zabije jeśli nas na nim nie będzie

-Masz rację. Co nie zmienia faktu

-Że to musi być w tym tygodniu - dokończyłem za niego - zrobimy to w piątek po lekcjach, okey?

-Okey - powiedział uradowany

Do piątku zostało zaledwie dwa dni. Mieliśmy plan przećwiczony dokładnie. Tak, ćwiczyliśmy go na Jordanie, co nie zawsze było łatwe. Wyobrażacie sobie to jak on udawał Filcha? Przez większość naszych prób musieliśmy powstrzymywać się od śmiechu albo po prostu go upominać bo zaczynać za bardzo aktorzyć.

-Zabije ich - mówił pewnego razu na próbie - Niech ich tylko dorwę. Tym razem dyrektor musi się zgodzić abym mógł powiesić ich na ręce

-O tak! - odpowiedziałem - To jest chyba jeden z moich ulubionych tekstów

Szliśmy właśnie na zajęcia do profesora Lupina. Jego lekcję były naprawdę ciekawe i po raz pierwszy miałem ochotę chodzić na lekcje. Na brodę Merlina, jakby Percy... Już słyszę jego

-W końcu mój braciszek zmądrzał

Szliśmy właśnie korytarzem razem z puchonami, z którymi mieliśmy ową lekcję. Rozejrzałem się dookoła nad głowami innych uczniów

-Kogo szukasz? - usłyszałem za sobą głos Amber

-O dobrze, że jesteś! Widziałaś gdzieś może moją dobrą koleżankę? Ma na imię Amber i jest puchonką jak ty

-Bardzo zabawne Fredzie - mówiła próbując być przy tym poważna - jak myślicie co dziś będziemy przerabiać na lekcji?

-Nie mam bladego pojęcia, ale wiem, że to będzie ciekawe - odpowiedziałem uśmiechając się do niej

-No nie wierzę. Czyżby to było możliwe, żeby nasz Fred Weasley polubił jakąś lekcję? - gdy ona to mówiła, słyszałem Percy'ego. Nie pytajcie, sam nie wiem

-Widzisz, czasem potrafię zaskakiwać

-Masz absolutną rację - mina lekko jej posmutniała.

Chwilę potem zaczęła się lekcja. Usiedliśmy na swoich miejscach i czekaliśmy na przybycie profesora do sali. Spojrzałem na swojego brata z lekkim grymasem, a on zaczął się śmiać

-Naprawdę jesteś aż tak ślepy? - zapytał kręcąc głową

-O co ci znowu chodzi?

-O nic braciszku. Myślę, że wkrótce sam się przekonasz

Nienawidziłem, gdy to robił. On coś wiedział, a ja nawet nie miałem pojęcia co. Czasem gdy zachowywał się w ten sposób miałem wrażenie, że powinienem się bać, bo będę jego następnym obiektem żartu. Przecież ja przez niego potrafiłem nie spać po nocach bo byłem pewny, że zaraz mi coś głupiego zrobi. Raz nawet śniło mi się, że podrzucił mi do łóżka łajnobomby, rano gdy wstałem sprawdziłem całe łóżko i większość ciuchów. George myślał, że zwariowałem i śmiał się ze mnie przez następny tydzień. Chcę wierzyć, że George po prostu się ze mnie nabija. Moje rozmyślenia przerwał profesor Lupin, który wszedł na naszą lekcję spóźniony. Nie wyglądał zbyt dobrze. Powiedział nam, że mamy dobrać się w pary i zrobić referat na temat wampirów. Możliwe, że czuł się źle, i nie był w stanie prowadzić lekcji. Zawsze mieliśmy problem jak dobierać się w pary. Nie jest łatwo kiedy wraz ze swoim bratem masz tego samego przyjaciela. Przeważnie znajdywaliśmy rozwiązanie. Tak było i tym razem. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, a tym bardziej otworzyć usta usłyszałem, że mam iść do Amber i z nią robić referat. Popatrzyłem na nich i ruszyłem ku niej.

-Znowu ty? - powiedziała na mój widok i przewróciła oczami

-Też się cieszę, że mogę z tobą pracować - odpowiedziałem jej z lekkim uśmiechem

-Już dawno nie robiłam referatu z Jordanem ani z Georgem. Mógłbyś w końcu któregoś mi tutaj wysłać

-Nie moja wina. Oni mają chyba jakąś umowę o której nie wiem. Ja nawet nie mam prawa głosu, po prostu rzucają idziesz do Amber, a ja jak potulny baranek idę - po tych słowach roześmiała się

-Przecież wiesz, że nie mam nic przeciwko pracy z tobą, tak tylko zagadnęłam

Wiedziałem, że przy niej nie napracuję się zbyt dużo, bo ona przeważnie robiła projekty za nas. Otworzyłem zeszyt i książkę

-No, to ja się już napracowałem - rzuciłem i oparłem się o krzesło. Amber popatrzyła na mnie z lekkim uśmiechem i wtedy naszła mnie pewna myśl - mogę zadać ci szybkie pytanie?

-Już to zrobiłeś

-Co? A nie, nie o to mi chodzi

-Mów szybko - oderwała wzrok od książki i spojrzała na mnie

-Nie czujesz się wykorzystywana przez nas? Wiesz, w naszych projektach w parach

-Nie - uśmiechnęła się lekko

-A to dobrze. Bo już mnie brało jakieś poczucie winy czy coś w tym stylu - zaśmiała się i wróciła do pisania wypracowania, a ja z powrotem oparłem się o krzesło. Patrzyłem jak Amber robi referat. W pewnym momencie zauważyłem, że co jakiś czas zerka w stronę George'a i Jordana. Pomyślałem sobie, że może po prostu chce zrobić w końcu z którymś z nich projekt. Wzruszyłem lekko ramionami i nachyliłem się do niej - Może jednak ci pomogę?

-Co zrobisz? - zapytała zdziwiona

-Tak wiem, to wielkie zdziwienie. Ale trochę mi się nudzi

-Chcesz mi pomóc? To możesz znaleźć mi fragment o tym jak uporać się z wampirami. Już mam ich opis i zostało mi tylko to do napisania -odpowiedziała z lekkim uśmiechem

Wziąłem książkę i zacząłem przerzucać strony. Dosyć szybko znalazłem fragment o który mnie prosiła. Podsunąłem jej książkę i czekałem aż skończy pisać. Po kilku minutach dała mi swój zeszyt i powiedziała krótkie "przepisz sobie". Nie było tego dużo więc przepisanie zajęło mi chwilę. Zamknąłem zeszyt i książkę i czekałem na koniec lekcji. Profesor Lupin przeszedł się po klasie i zaczął zbierać nasze zeszyty. Przez całą lekcje siedział on przy swoim biurku i pił jakąś herbatę. Wyglądał nieco lepiej niż na początku lekcji. Gdy skończył zbierać od wszystkich wypracowania, pozwolił nam wyjść z klasy. Do końca lekcji pozostało ok 20 min, a że była piękna pogoda, postanowiliśmy wyjść na błonia. Wraz z Georgem i Lee usiedliśmy pod drzewem i zaczęliśmy rozmawiać o kiepskim stanie naszego nauczyciela.

-Ledwo się rok szkolny zaczął. Niech wypije sobie jakiś eliksir, on nie może być chory - mówił Lee najwyraźniej zmartwiony stanem Lupina - Nie chce mieć kolejnych lekcji eliksirów lub transmutacji

-Transmutację jeszcze jakoś zniosę, ale eliksiry? O niczym innym nie marzę tylko o większej ilości godzin ze Snapem - odpowiedział ironicznie George

-A zmieniając temat - wtrąciłem szybko - Amber chciałaby w końcu zrobić referat z którymś z was, najwidoczniej ma mnie już dość - wzruszyłem ramionami patrząc na nich

-Dobrze Freddie - pogłaskał mnie po głowie George, a Jordan poszedł w jego ślady

-Następnym razem któryś z nas pójdzie - Jordan spojrzał na George'a i oboje wybuchnęli śmiechem - Pewnie tyle jej o nas opowiadasz, że po prostu zamarzyła posłuchać kogoś innego

-Czasem nawet nie próbuje was zrozumieć - odpowiedziałem zirytowany ich zachowaniem, próbując odepchnąć ich ręce od moich włosów

-Nadal się nie domyślasz? - zapytał Lee zabierając swoją rękę z moich włosów i patrząc na mnie z niedowierzaniem. Pokręciłem głową - przecież ty się jej podobasz młotku - uśmiechnął się od ucha do ucha i puścił mi oczko

Wtedy wszystko stało się jasne. Dlatego za każdym razem gdy ona podchodziła oni zostawiali mnie z nią sam na sam. Kiedy trzeba było zrobić projekt zawsze to ja musiałem do niej iść. Oni od samego początku wiedzieli i robili to abym w końcu zauważył. Może myśleli, że w ten sposób ona również spodoba się mnie? Zacząłem teraz analizować każdą możliwą sytuację. W sumie to by miało sens. Teraz tylko nie wiem czy ona z przyzwyczajenia podchodziła do mnie czy ja faktycznie się jej podobam. Wtedy przypomniałem sobie sytuację na lekcji

-Skoro jej się podobam - zacząłem po krótkiej chwili zadumy - to dlaczego dziś na lekcji patrzyła w waszą stronę?

-Chyba coś ci się przewidziało Freddie. Obserwowaliśmy was całą lekcję i ani razu nie spojrzała w naszym kierunku - odpowiedzieli razem

-Może macie rację, po prostu mi się przewidziało

Na tym skończyliśmy rozmowę o Amber. Zacząłem zastanawiać się nad tym wszystkim. Ciągle zadawałem sobie to samo pytanie. Wiedziałem, że ta informacja może teraz dużo zmienić. Musiałem się jakoś oderwać od tego. To nie był najlepszy czas na szukanie miłości. Wolałem skupić się na czymś innym a jedynymi rzeczami na które miałem teraz ochotę to dowcipy i quidditch. Spojrzałem na brata.

-Georgie naszła mnie nagła ochota wyciąć komuś numer - rzuciłem a on się uśmiechnął

-Czy to oznacza, że zrobimy to dziś? - zapytał podekscytowany

-Tak

-Przecież Wood was zabije - wtrącił Lee równie podekscytowany jak George

-Trudno, żyje się raz

Na ostatniej naszej lekcji George wyglądał jakby miał mrówki w tyłku. Kręcił się w kółko i powtarzał ciągle "to już za chwilę, już tak niedługo". Nie powiem, moja pochopna decyzja bardzo poprawiła mi humor., a widok mojego uradowanego brata był tylko wisienką na torcie. Po skończonych lekcjach wróciliśmy do wieży gryffonów aby się przebrać i przygotować do dowcipu.

-Wziąłeś wszystko? - zapytałem George'a zanim wyszliśmy z dormitorium

-Tak - odpowiedział uradowany - To co? Najpierw na ucztę czy do Filcha?

-Na ucztę - powiedziałem z uśmiechem - będziemy mieć przynajmniej alibi

-Masz rację Freddie

Schodziliśmy do wielkiej sali razem z innymi uczniami. Weszliśmy do sali i usiedliśmy przy wspólnym stole gryffonów. Na przeciwko nas usiedli Harry, Ron, Hermiona, Dean Thomas i Seamus Finnigan.

-Słuchajcie mamy do was z Fredem pewną sprawę - zaczął niepewnie George

-Jaką? - zapytali z zaciekawieniem Dean i Seamus

-Jakby ktoś pytał - zaczął

-To powiecie, że po uczcie wracaliśmy razem do wieży

-Że o czymś rozmawialiśmy

-No i oczywiście, że się nie rozdzielaliśmy - mówiliśmy na zmianę

-Mamy was po prostu kryć? - zapytał Harry z trudem powstrzymując śmiech

-Tak, bo wiecie, mamy pewien plan i bez was nam się to nie uda - mówiąc to starałem się być jak najbardziej poważny

-Dokładnie - wtrącił George - można powiedzieć, że macie takie zadanie specjalne

-Nie podoba mi się to chłopcy - wtrąciła Hermiona

-Oj daj spokój Hermiono. Chociaż raz pomogłabyś nam - odpowiedziałem jej udając lekko oburzonego jej zachowaniem - Ja ostatnio ci pomogłem - wypomniałem jej, mając nadzieję, że to jakoś wpłynie na jej decyzję

-No dobrze, ale jeśli będę musiała, powiem prawdę - wycedziła

-Podoba mi się ten pomysł - zgodziliśmy się z Georgem. Teraz mieliśmy pewność iż wszystko idzie zgodnie z planem

Kolacja trwała dosyć długo. Dookoła było słychać wszelkie rozmowy. W pewnym momencie do naszego stołu podeszła Amber. Popatrzyłem na swojego brata i odruchowo wstałem, myśląc, że chce o czymś porozmawiać. Spojrzała na mnie najwidoczniej zdziwiona

-Co robisz Fred? - zapytała marszcząc przy tym swoje brwi

-A - zacząłem - myślałem, że chcesz o czymś pogadać

-Chce pogadać - powiedziała a głos jej lekko zadrżał - ale nie z Tobą

Usiadłem z powrotem. Wszyscy patrzyli na mnie. Z niecierpliwości czekaliśmy na to, aż powie po co przyszła i z kim chce rozmawiać, skoro nie ze mną. W końcu powiedziała, lecz tego najwidoczniej nie spodziewał się nikt...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
hejka!
tak jak wam obiecałam, rozdział jest dłuższy
mam nadzieję, że rozdział wam się podoba
jestem wam wszystkim ogromnie wdzięczna za wszystkie miłe słowa, bo dają mi one motywację do dalszego pisania
koniecznie napiszcie mi czy spodziewaliście się takiego zakończenia i co według was może się wydarzyć
życzę wam miłego dnia x

Dowcipniś || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz