IV

2 0 0
                                    

Skoczne nuty walca panoszyły się po mieszkaniu jak jego właścicielka. Czyniły to ku niezadowoleniu sąsiadów i rudego kota, który nazbyt zdegustowany zachowaniem swego człowieka, postanowił opuścić pomieszczenie przez uchylone okno. Nikt nie wiedział, jak ten kocur mógł się przecisnąć przez tak niewielką szczelinę przy swojej tuszy i nie próbował się tego dowiedzieć. Ta zagadka zdawała się być jednym z sekretów wszechświata, który odkryty, doprowadziłby do totalnej anihilacji wszechrzeczy. Za to zdenerwowany sąsiad z piętra niżej z wielką zaciekłością bił od kilu minut w sufit, wykrzykując przekleństwa. Niestety jedyne co osiągał to tylko większy hałas, raniący jego uszy. Wnikało to z tego, iż blondwłosa kobieta przygotowująca w tanecznym transie śniadanie, zwiększała głośność muzyki, gdy tylko usłyszała coś innego prócz niej. Wnet jednak piosenka się skończyła i cały zabawowy nastrój gdzieś uleciał. Zatrzymała więc odtwarzanie, a następnie złapawszy przygotowaną kanapkę, ruszyła do okna, aby pogapić się na ludzi, spacerujących główną ulicą.
     – Pani Martyno! Czy pani musi być tak głośno?! – zakrzyknął wspomniany wcześniej sąsiad, wychylając się przez swój oszklony otwór w ścianie.
     – To pan krzyczy! – odparła, biorąc kęs swego śniadania i uśmiechając się do niego szeroko.
     Na to jej rozmówca machnął dłonią z rezygnacją i wrócił do swych zajęć. Ona zaś, zaczęła wypatrywać ciekawych wydarzeń. Chyba był to jej szczęśliwy dzień, albowiem momentalnie dostrzegła zrezygnowaną brunetkę ze zdjęciem, zaczepiającą ludzi na około.
     – Hmm... – mruknęła i niezwłocznie pobiegła do wyjścia, założyła jakieś buty, a następnie wyszła na zewnątrz.
     W kilka chwil znalazła się przy osobie, która zwróciła jej uwagę.
     – Czego pani szuka? – zapytała jak gdyby nic.
     – Kota... – westchnęła zrezygnowana nieznajoma.
     – Zgubiła pani kota? – zdziwiła się.
     – Nie. To kot klientki – rzekła brunetka, rozglądając się wkoło, a następnie pokazała zdjęcie trzymane w dłoniach zdjęcie i dodała – Szef kazał mi go poszukać. Mówił, iż to...
     – To mój kot – przerwała jej nagle głosem, bynajmniej nie wyrażającym radości.
     – Przecież to niemożliwe. Mój... – dziewczyna chciała się odezwać, lecz znów jej przerwano.
     – Wiem kto jest twoim szefem – poinformowała, czytając podpis znajdujący się na rewersie fotografii, po czym rzekła miło – Zapraszam na śniadanie.
     – Ale ja... – rozległa się próba zaprzeczenia, która zakończyła się fiaskiem, albowiem kobieta złapana została pod rękę i wręcz siłą zaciągnięta do stojącej obok kamienicy.


– Aha... – zajadająca się kakaowymi ciasteczkami dziewczyna, wyrzuciła z siebie dźwięk przepełniony poczuciem zrozumienia.
     – To już któryś raz... Jakby nie mógł sam do mnie przyjść, tylko wysyła ludzi z tym zdjęciem. Ech... – westchnęła gospodyni, po czym przetarła twarz dłonią i zapytała – To, co on ci zrobił?
     Na te słowa, brunetka przestała w zastraszającym tempie pochłaniać słodycze i przełknęła przeżuty kęs z wyraźnym trudem. Zupełnie jakby nagle zaschło jej w ustach.
     – Kto? – zapytała głupkowato, chcąc uniknąć odpowiedzi.
     – Nie udawaj. Ten facet potrafi skrzywdzić człowieka – westchnęła zrezygnowana. – Uwierz mi. Zdążyłam go poznać.
     – Nic. Tylko... To w sumie była moja wina – zaczęła się na powrót wykręcać, wciskając na siłę ciastka do buzi.
     – Mów! – padł rozkaz, któremu nie dało się odmówić.
     – On był za ścianą i myślał, że jest sam. Ja szłam w jego stronę i on wtedy wyskoczył i... – podczas tłumaczeń jej składnia się popsuła – Wycelował we mnie.
     – Co zrobił?! – wybuchła momentalnie.
     – Wyc...
     – Dobrze słyszałam! Ja go chyba zabiję! – złość, która ją opanowała była nie do zduszenia.
     Szczęście, iż obiektu jej wściekłości nie było w pobliżu, albowiem cierpiałby teraz niebywałe katusze, które niechybnie zakończyłyby się śmiercią.
     – Jak tylko go spotkam, to rzucę go na stół, przeczyszczę żyły formaliną i wypreparuję jego bezduszne serce! – cisnęła przez zęby, nie mogąc się opanować.
     Nie minęło jednak wiele czasu, nim ku zaskoczeniu siedzącej z rozwartymi oczami Anny, uspokoiła się i przeczesała włosy, wypuszczając powoli powietrze z płuc.
     – Ja już sobie z nim pogadam – podsumowała, a następnie zwróciła się do swej rozmówczyni – A ty dziewczyno, zamiast słuchać tego idioty, powinnaś wyjść na miasto się rozerwać, rozumiesz?
     Ta na potwierdzenie pokiwała głową i jeszcze z pełną buzią rzuciła:
     – To ja już pójdę...
     – Przepraszam za moje zachowanie, ale ten facet... Ech... Szkoda gadać – zaczęła się tłumaczyć, a następnie dodała – Idź już, idź. Pewnie masz coś do zrobienia. Ja się z delikwentem policzę, nie musisz się tym przejmować.
     – Dziękuję – bąknęła brunetka.
     – Podziękujesz mi kiedy indziej – odrzekła, po czym obie kobiety wstały i wymieniwszy się jeszcze kilkoma słowami, rozstały się.
     Gdy drzwi zamknęły się, Złotowłosa wyciągnęła z kieszeni swój telefon i z litanią niewybrednych przekleństw wybrała odpowiedni numer.
     – Odbierz, odbierz, odbierz! – rzucała, choć wiedziała iż to i tak nic nie da.
     Ku jej niezadowoleniu połączenie nie zostało odebrane. Wrzasnęła wiec gardłowo i jęknęła:
     – A miałam taki dobry dzień...

ZjawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz