VII

0 0 0
                                    

Siedząca na krześle Złotowłosa i leżący na łóżku szpitalnym detektyw, spoglądali na siebie w milczeniu od dobrych piętnastu minut. Nic nie zwiastowało, aby ta sytuacja miała ulec jakiejkolwiek zmianie, dlatego mężczyzna postanowił się odezwać:
      – Myślałem o nas. Dlaczego dla siebie jesteśmy? To miłość? Jakieś uzależnienie? – zapytał nie oczekując odpowiedzi i aby jej nie dostać, szybko zmienił temat. – Zawsze chciałem mieć psa. Tylko nigdy się jakoś nie zebrałem. Choć i tak to on musiałby wybrać mnie, nie ja jego. Tak sobie...
      – Ona ci to zrobiła – pełne nienawiści oświadczenie przerwało jego wypowiedź.
     – Ona, lecz nie ona – odrzekł zagadkowo.
     – Nawet nie próbuj jej usprawiedliwiać – jad jaki sączył się z ust pani doktor, zdawał się być nieodpowiedni dla instytucji, którą swym tytułem prezentowała.
     – Nie próbuję. Mówię jak jest – odrzekł wiedząc, iż naraża się na wybuch złości.
     Na szczęście w tym momencie do pokoju wszedł lekarz, który swym znużeniem zmienił nieco atmosferę.
     – Ma pan niezwykłe szczęście panie detektywie – rzucił, zbliżając się do pacjenta. – Wyjdzie pan z tego, ale sugeruję urlop.
     Dopiero po tej wypowiedzi spojrzał na dwójkę osób znajdujących się w pomieszczeniu i odczytawszy emanujące z nich emocje, postanowił wycofać się z powrotem na korytarz.
     – I tak planowałem odpoczynek – westchnął detektyw, zamykając oczy.
     Sfrustrowana jasnowłosa, podniosła się zaś i oświadczyła:
     – Przyjdę po pracy. Do tego czasu nigdzie się nie wybieraj. Nie chcę cię znowu zszywać.
     Po tych słowach ruszyła w ku wyjściu, okazując chodem swoje niezadowolenie.
     – Mam dość... – dosłyszała jeszcze, nim przekroczyła próg pokoju.


– Dwie rzeczy, których zdarzenie przegapiłem w moim życiu... – rzekł zmęczony mężczyzna, siadający powoli na kanapie – Pierwsza. Naprawili w końcu windę. Druga. Moja kondycja gdzieś wyparowała, a miałem wrażenie, iż mam jej więcej.
     Na jego słowa odpowiedziało milczenie blondwłosej kobiety, która zdjąwszy buty i zamknąwszy drzwi wejściowe, ruszyła prosto do kuchni. Tam pierwsze co zrobiła, to nalała wody do czajnika i uruchomiła go. Potem zechciała zajrzeć do lodówki, a gdy tylko dźwięk jej otwarcia rozniósł się po mieszkaniu, usłyszała:
     – Nic tam chyba nie ma.
     Wypowiedź ta nie było jednak zgodna z rzeczywistością, albowiem we wnętrzu urządzenia znajdowała się niedokończona ryba, która zdążyła się zaśmierdzieć. Do tego leżał obok niej zeschnięty ser, razem z obiektem, który ze względu na pokrycie pleśnią, pozostawał niemal niemożliwy do rozpoznania.
     – Ugh... – dziewczyna momentalnie zamknęła drzwiczki, zasłoniła usta i nos, a następnie podbiegła do okna i je otworzyła.
     – A więc to jest źródło tego zapachu... Powinienem chyba częściej zaglądać do tej lodówki – rzucił zadziwiony detektyw, który w ciągu ostatniej chwili zdążył się przemieścić do kuchni. – W sumie nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem coś w tym domu...
     Na jego słowa znów nie padła żadna odpowiedź, choć tym razem nie była ona spowodowana niechęcią rozmowy, a bardziej obawą o wymioty, na które się kobiecie zbierało.
     – To może ja to posprzątam i zamówimy coś dobrego? – zapytał, sięgając do lodówki.
     – Nie! – wrzasnęła Złotowłosa, powstrzymując go – Ja to sprzątnę i pójdę zrobić zakupy. Ty się połóż.
     Powiedziawszy to złapała go pod rękę i ku jego niezadowoleniu zaprowadziła go do łóżka.
     – Wiesz, iż nie umiem spać, gdy ktoś jest w mieszkaniu – mruknął, ułożywszy się wygodnie z jej pomocą, gdy dotarli do sypialni.
     – Więc sobie poleżysz jak kazał lekarz – odparła, a upewniwszy się, iż raczej nigdzie się nie ruszy, wróciła do poprzedniego pomieszczenia, aby tam posprzątać.
     On zaś westchnął przeciągle i gapiąc się w sufit, zaczął szukać swojej głowie jakichś interesujących myśli. Niestety nie mógł ich odnaleźć. Postanowił więc przeanalizować to, co do tej pory się dowiedział odnośnie śledztwa. Niestety jego umiejętność skupienia postanowiła nagle zniknąć i pozostawić go zagubionego w mgle informacji. Odpuścił więc sobie i skupił się na słowach, które od dłuższej chwili rozbrzmiewały na granicy jego świadomości. Nie mogąc się powstrzymać, odruchowo zaczął nucić, choć ani talentu, ani głosu do takich czynów nie miał.

ZjawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz