VI

0 0 0
                                    

Leżący na podłodze upadłej w połowie katedry detektyw jęknął boleśnie. Na powiekach czuł niemiłosierne promienie słońca, któremu udało się wyjść spoza chmur. Spróbował się ruszyć, jednak okazało się, iż jego ciało jest zdrętwiałe. Westchnął więc tylko i powoli zaczął otwierać oczy. Wpierw jego źrenice były zbyt szeroko rozwarte, co wywołało nieprzyjemne uczucie i chęć opuszczenia powiek, jednak szybko przyzwyczaiły się do panujących warunków. Dzięki temu mógł dostrzec stary, zrujnowany sufit, na którym widniały jeszcze fragmenty malowidła, którego przekaz został wypaczony przez ogień, który niegdyś zrujnował ten budynek. W końcu odzyskał władzę w ciele i z wolna zaczął się podnosić. Gdy już wstał, uczuł okropne mdłości wywołane zapewne przez pusty żołądek, który ścisnął się niemiłosiernie.
     – Wytrzymaj jeszcze trochę – powiedział do niego, gładząc go przez skórę, warstwę mięśni i powięzi.
     Po tym zaczął iść małymi kroczkami, by dotrzeć do auta i opuścić miasto. Chciał to zrobić, albowiem dostał to po co tu przyjechał. Pomysł, na który nie wiedzieć czemu, nie mógł wpaść. W celu jego realizacji musiał jednak wrócić i wstąpić na chwilę na komisariat. Rozpoczął więc realizację tego powrotu, a podczas niego ciągle miał z tyłu głowy niski głos nucący nie do końca melodycznie zestawione słowa.

„Gdybym urodził się
Inteligentniejszy i...
Piękniejszy
Będąc zdrowym i nienaruszalnym

Gdybym żył
W krainie idealnych
Harmonijnym świecie
Będąc grzecznym i kochanym

Gdybym
Zgłębiał wiedzę
Odkrywał rzeczywistości
Tajemnice
Miast chłonąć głupotę i zabawę

Gdybym zamiast
Gnębić ciało słodkościami
Fałszem, odrzuceniem, smutkiem
Doskonalił je przykładnie

Gdybym wierzył
W Boga Twego
Jedynego
Przyjął wszystkie sakramenty
I bez lęku żył

Gdybym
Zwiedził więcej świata
Zamiast stać w miejscu
Pobłąkał się po jego
Różnorodności

Gdybym został
Kochankiem zmysłowym
Mężem dobrym
Ojcem godnym dziecka

Czy cokolwiek bym zmienił?
Miałbym inne myśli?
Skończyłbym szczęśliwszy?
I choćby odrobinę...
Spokojniejszy?

Gdybym oddał duszę
Napotkanemu nieznajomemu
Za dar tworzenia i zrozumienia

Gdybym pakt podpisał
Krwią mą własną
Dając opętać się zła naturze
Został orędownikiem
Sił nieczystych

Gdybym zapomniał
O fałszu, który słyszę
W szumie istnienia
Strachu, który czuję
W przedsennych chwilach

Chciałbym wiedzieć
Czy umarłbym szczęśliwszy?
Nie myślał o dręczącym mnie
Niebycie?
Czy byłbym choćby odrobinę...
Spokojniejszy?"

Na parterze budynku panował naturalny spokój. Może ktoś krzyczał, a ktoś inny się wyrywał, lecz nie zdarzały się większe ekscesy. Życie płynęło sobie swym naturalnym torem, póki do wnętrza nie wtargnął detektyw w czarnym płaczu. Sposób w jaki wkroczył do środka był tak obsceniczny, iż niektórzy z funkcjonariuszy odruchowo sięgnęli po broń. Całe poruszenie trwało jednak minutę lub dwie, gdyż gdy tylko wszyscy uświadomili sobie, kto wszedł odpuścili sobie i wrócili do swej codzienności.
     – Dzień do... – kobieta, która zawsze pragnęła detektywa zaczepić, wydawała się być niezwykle zrezygnowana, dlatego odpuściła nawet kończenie zdania, mając w głowie rozwój wydarzeń.
     – Hej Kasiu. Mam prośbę – odezwał się niespodziewanie, stając przy jej boku – Mogę szybko skorzystać z twojego komputera?
     – T... tak. – zdziwiona rozmówczyni nie mogła wydusić z siebie więcej słów.
     – Dziękuję – odparł, po czym nachylił się przy jej biurku, zalogował się do bazy i zaczął przeglądać archiwa.
     Co chwila wciskał przycisk myszki i otwierał pliki. Czasem postukał w klawisze na klawiaturze. Rzadko coś przewinął w dół. W końcu po jakiś siedmiu minutach odnalazł to, czego chciał.
     – Wierzbowa dwadzieścia cztery przez trzy – mruknął do siebie zadowolony, po czym wyłączył wszystko, wylogował się i wyszedł z komisariatu.
     Będąc już na zewnątrz zreflektował się jednak i powrócił do wnętrza.
     – Dziękuję Kasiu! Wynagrodzę ci to jakoś! – zakrzyknął machając ręką jak głupek, po czym definitywnie opuścił budynek.
     Stanąwszy przed swym autem uczul niezwykle mocne mdłości. Zrezygnował więc z niego jako środka transportu i zaczął iść w stronę przystanku autobusowego.

ZjawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz