Kruszenie lodów

355 29 15
                                    

Nadal mi nie ufa. Nie spodziewam się, iż kiedyś ten stan ulegnie zmianie.

Jestem kłamcą.

A on żył w tej matni mych manilulacji wpadając prawie w obłęd, kiedy nienawiść zderzyła się z czymś zupełnie innym. Zrobiłem pierwszy krok, przyznałem się. Powiedziałem mu walcząc z szaleństwem własnego brata, że go kocham.

Nie wierzy mi a ja nie oponuję, kiedy mówi do mnie tonem pozbawionym emocji. Jesteśmy chorzy na nas samych, notorycznie krzywdzimy siebie nawzajem i nie potrafimy od siebie odejść.

Patowa sytuacja.

Trzymam się na dystans.

Jest blisko, nadal pozwalając mi na przebywanie w naszym prywatnym więzieniu wśród skał. Wiem, iż odzyskał siły i w każdej chwili może uciec a ja znowu zamienię się w drapieżnika polującego na zwierzynę w postaci majestatycznego ciała mego brata.

Popierdoliło mnie. Jeszcze czternaście nocy temu walczyliśmy, obaj gotowi na przywitanie zimnych objęć kostuchy a teraz bawimy się w dom.

Dom.

Czym jest dom?

W głębinach wspomnień posiadam jakiś obraz, który kiedyś był realnym dawcą bezpieczeństwa. Im bardziej się na nim skupiam, tym mocniej owy obraz kształtuje się w silne ramiona i atramentowe tęczówki.

Itachi był moim domem.

Wypuszczam ciężko powietrze z ust, zamienia się w parę i ucieka w bezkres nocy. Po raz kolejny spoczywam przy wejściu do jaskini taksując okolicę wzrokiem. Efektem naszych wyborów jest cała paleta wrogów, których możemy spotkać o każdej porze dnia i nocy. Mój wygnany brat, którego Akatsuki chętnie podda torturom za wyrwanie się z ich objęć, kiedy rozpoczęli atak na Konohę nie omieszkają konfrontacji. Wioska Liścia natomiast z przyjemnością straci mnie na Placu Głównym za przyłączenie się do mordercy wcześniejszego Kage.

Tak wygląda koniec wielkiego klanu Uchiha.

Prycham, kiedy w mojej głowie pojawia się myśl, co by na to powiedział nasz cholerny ojciec.

Pewnie sam byś nas zabił, ojcze. Dumny jesteś z historii swoich jedynych potomków, do której sam się przyczyniłeś?

Kręcę głową. Brak zajęcia pozwala na niepotrzebne przemyślenia.

Słyszę, jak Itachi mamrocze coś pod nosem. Jesteśmy tacy sami, nie mamy łaski spokojnych snów owładnięci przeszłością. Zanim dzień ustąpił nocy mój brat upierał się, iż dzisiaj on chce pilnować kryjówki, ale podobnie jak każdego poprzedniego wieczoru, nie zgodziłem się.

Nadal mu nie ufam i chociaż okłamuję samego siebie twierdząc, że trzymam go w naszej klatce z racji na bezpieczeństwo, to prawda jest zgoła inna. Boję się, że jak zamknę oczy, to on ucieknie.

Perfidny oszust! Chcę go gonić i nie chcę, aby zwiewał. Gryzą mnie kontrasty własnych myśli i uczuć. Pożądanie miesza się ze wstrętem do własnego dotyku.

Zgwałciłem go.

Chociaż Itachi próbuje zmienić moje podejście do mego czynu, to wiem swoje. W życiu popełniłem wiele grzechów, przelałem krew dziesiątek ludzi, ale zawsze miałem jakieś alibi, którego wymagało gasnące we mnie człowieczeństwo. Mordercy, przestępcy, handlarze niewolników - przeciwnicy, których nikt nie żałuje. Nie było jednak chwili, w której zniżyłem się do tego.

Zima | ItaSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz