Wątpliwości

175 18 16
                                    


Kurz i popiół unoszą się wokół naszych ciał. Krew jest wszędzie, metaliczny zapach drażni moje nozdrza. Odgłosy walki docierają jakby zza szkła, czas staje w miejscu a błękitne tęczówki lśnią, wyrażając całą paletę uczuć. Tęsknota, radość, zmęczenie, nadzieja. To ostatnie zawsze odbijało się kontrastem między nami.

On, wierny ninja Konohy, posiadający niekończące się pokłady wiary w ludzi.

Ja, zdrajca, owładnięty chęcią zemsty, pozbawiony ufności w stosunku do wszystkich.

Wiem, że nigdy nie przestał mnie szukać. Głupiec.

- Co tu robisz, Naruto?

Krew i ślady mazi na całym ciele świadczą o tym, iż napotkał już mieszkańców zamku. Zaciska pięści, wieczna, teraz poszarpana bluza powiewa na zimowym wietrze.

- Ratuję mojego przyjaciela.

Odpowiada pewnie, sypiąc iskrami z błękitnych jak morze oczu. Prycham, widząc upór Uzumakiego. Może i nie wygląda już, jak mały, żałosny chłopczyk, którym był lata temu, ale pod powłoką silnego mężczyzny nadal siedzi dzieciak o naiwnych nadziejach.

- Tutaj nie ma kogoś takiego.

Odskakujemy od siebie, kiedy fragmenty budynku zaczynają zapadać się pod naszymi stopami. Skupiam chakrę w stopach i odbijam się od kolejnych kawałków ścian i podłóg, potrzebuję chociaż jedno stabilne miejsce.

Zwinnie wymijam oleistą mackę, która znika w gruzie na przeklętej ziemi. Udaje mi się złapać równowagę, kiedy docieram do muru obronnego. W oddali, przy północnej wieży ogromny Susanoo mojego brata zderza się z kulą czarnej chakry, którą manipuluje Persefona. Podmuch towarzyszący zderzającym się atakom narusza strukturę całego zamku.

Zaciskam dłoń na katanie, przede mną materializuje się oddział wojowników. Bladzi, pozbawieni oczu, wyciągają w moim kierunku miecze. Liczę szybko, dziesięciu. Poradzę sobie.

Ostrze zderza się z mieczem wyrzucając iskry. Sharingan pomaga mi przewidzieć ich ruchy, więc bez problemu odcinam głowę przeciwnikowi, zarzucając następnie kataną za siebie i wbijając broń z krtań drugiego rycerza. Obaj rozpływają się w powietrzu. Kolejny przeciwnik biegnie w moim kierunku, ogromny topór  pojawia się przede mną, już zaczynam formować pieczęć na katona, kiedy przeciwnik rozmywa się w powietrzu, trafiony shurikenami.

Nie muszę się obracać. Znam chakrę Uzumakiego. Staje obok mnie, chociaż liczyłem, że utonie w gruzie i da mi święty spokój. Głupi ma szczęście.

Ogień trawi pozostałych wojowników, przekraczam powoli limit mojej chakry, czuję to, ale proszenie o pomoc nie leży w mojej naturze. Biegnę w kierunku północnej wieży, bliźniacza chakra mojego brata oddziałowuje na mnie i wiem, że nie pozostało mu już za wiele siły. Naruto, jak rzep przyczepiony do psiego ogona, biegnie obok mnie.

Zatrzymuję się, ogromna kula elektryczności uderza w plecy Persefony, zaskakując ją na tyle, aby Itachi mógł przebić się przez jej gęstą siłę. Kobieta zatacza się i zaczyna spadać ze zniszczonej wieży.

Szare włosy powiewają na wietrze, kiedy kolejny członek zasranego zespołu siódmego wkracza na pole walki. Susanoo niknie w ciemności nocy, nie myślę, z impetem odskakuję od muru i w locie łapię nieprzytomne ciało mojego brata.

Zima | ItaSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz