✻VII✻

6.3K 535 484
                                    

Rozdział siódmy
w którym Harry pije kakao, a Draco planuje morderstwo

✻✻✻

Dzień drugiego zadania Draco zaczyna od poszukiwań Harry'ego. Musi usłyszeć słowa życzące powodzenia wypowiedziane jego głosem, po prostu musi. Inaczej nie zmusi się, by zanurkować w mętne wody paskudnego jeziora, w którym pływa Wielka Kałamarnica.

Wchodzi do Wielkiej Sali i zatrzymuje się na środku, by mieć dobry widok na stół Gryffindoru. Widzi Granger, Weasleya... ale nigdzie nie ma Harry'ego.

Staje na palcach i próbuje dojrzeć czarną czuprynę, bezskutecznie.

Nagle obok niego niczym burze przebiega Neville i zdyszany pada na ławkę obok Weasleya. Draco poprawia włosy i klamry przytrzymujące płaszcz. Mruży oczy i dalej poprawia strój, tym razem jednak robi to po to, by mieć jakąś wymówkę i nie stać jak kołek na środku Wielkiej Sali, przysłuchując się Neville'owi, który właśnie wypija całą szklankę dyniowego soku i zaczyna wyrzucać z siebie słowa z prędkością błyskawicy.

— Umówiłem się z Ginny, że spotkamy się rano w pokoju wspólnym, więc zszedłem jak tylko się obudziłem, ale jej nie było. Czekałem, czekałem i czekałem, ale nie przyszła. Więc zacząłem dopytywać...

Draco nie może uwierzyć. Piegowata wiedźma porwała mu ukochanego?

—... i ponoć wezwał ją Dumbledore — kończy Neville.

— To musi być związane z drugim zadaniem! — wykrzykuje Hermiona, a Draco uświadamia sobie przerażającą prawdę.

To Dumbledore porwał Harry'ego. To Dumbledore śmiał zabrać jego Harry'ego i, jeśli wierzyć głupiemu wierszykowi trytonów, ukrył na dnie pieprzonego jeziora. Przecież Draco zatłucze tego starca gołymi rękami.

— Draco? Co tak stoisz na środku?

— Planuję zabójstwo Dumbledore — mówi, pustym wzrokiem nadal wpatrując się w stół Gryfonów.

— O Pottera ci chodzi? On, Weasley i siostra Delacour zostali uśpieni i umieszczeni na dnie jeziora, totalnie bezpieczna procedura — prycha dziewczyna.

— Skąd wiesz?

— Błagam cię, rozmawiasz z naczelną plotkarą Hogwartu. Ja wiem o wszystkim, co się dzieje w tej szkole. — Pansy puszcza mu oczko. — A teraz chodź coś zjeść, musisz mieć siły, by uratować Pottera.

✻✻✻

— RAZ, DWA, TRZY... i ruszyli!

Draco szybko rzuca zaklęcie bąblogłowy i ogrzewające, spogląda jeszcze na pochmurne niebo i skacze w lodowatą toń, która teraz jest przyjemnie chłodna, jakby kąpał się w oceania w środku lata. Okrzyki publiczności giną, zagłuszone przez wodę. Teraz otacza go tylko cisza.

Zdeterminowany rusza przed siebie, bo logika podpowiada, aby szukać Harry'ego bliżej środka jeziora. W końcu organizatorzy chcieliby, żeby się trochę namęczyli, no nie?

Draco ma ochotę prychnąć pod nosem. Odwraca się i spogląda w górę, gdzie zza wody prześwituje niebo. Teraz najważniejsze jest uratowanie Harry'ego, ale potem... potem Dumbledore niech się lepiej schowa, bo Draco nie ręczy za siebie.

Płynie z dziesięć minut, gdy napotyka pierwszą przeszkodę. Przepływa właśnie przez coś, co można nazwać lasem glonów, gdy z mułu wylatuje chmara druzgotków. Stwory wyciągają długie palce, ale Draco reaguje zanim go dosięgną. Ogień nie działa pod wodą, więc zamyka grupę druzgotków w bańce, która zaczyna unosić się ku powierzchni.

Fiołki |drarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz