Rozdział 4

272 18 11
                                    

- Siostra, nie wiedziałem, że umiesz walczyć - na słowa chłopaka przewróciłam oczami, ale na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Gdy weszliśmy do domku, postanowiłam posiedzieć na strychu. Będąc między starymi zdjęciami i książkami czułam się prawie jak w domu...

*Ciekawe co teraz robi Nicole. I czy Tom jest na mnie zły..* pomyślałam, bo ich najbardziej mi tutaj brakowało. Na pierwszy rzut oka nikt by nie pomyślał, że są rodzeństwem.

Nicole - brunetka o ładnych brązowych oczach, o wybuchowym charakterze, często chodziła ze mną n lekcje walki mieczem.

Tom - szatyn z uroczymi loczkami i niebieskimi oczami, dzięki któremu pokochałam robienie zdjęć co łączy się z tym, że potrafię teraz spojrzeć na świat z trochę innej strony.

Mam wrażenie, że idealnie by tu pasowali. Widząc widok z okna, znowu poczułam chęć by sięgnąć po aparat lecz niestety go nie było. Siedziałam tak, do czasu aż nie usłyszałam konchy na obiad. Jason zawołał mnie na dół i wyszedł trzaskając drzwiami. Po wyjściu z domku dołączyłam do Percy'ego.

- Hej, mam pytanie...
Czy jak skończy się lato to wracacie do domu? W sensie czy można odwiedzić przyjaciół.. - zaczęłam tłumaczyć, a ciemnowłosy lekko się uśmiechnął.

- Raczej tak, tylko ciągle trzeba uważać, bo potwory nagle nie wyparują - stwierdził gdy doszliśmy do stolików.

- Smacznego - wymamrotałam mając zamiar odejść do brata, ale powstrzymała mnie jego odpowiedź.

- Wzajemnie i... Dzięki za to, że obniżyłaś tak maluteńko egoizm Leo, bo ostatnio dość często mam ochotę go... delikatnie uciszyć - puścił mi oczko i usiadł, a ja wyszczerzyłam się machając nieśmiało do jego dziewczyny.

- Jason... Jesteśmy rodzeństwem, a tak właściwie nawet nie wiem jaki jest twój ulubiony kolor czy data urodzin - mruknęłam bawiąc się jedzeniem.

- Czerwony i 1 lipca. Mam 16 lat. Co ty na to, żeby nadrobić stracone lata, dzisiaj po treningu na strychu? - zaproponował na co od razu przystałam. Niepewnie podniosłam jeden kącik ust na jego odpowiedź, opierając głowę na ręce.

- Co ci? - zapytał, a ja tylko westchnęłam, zbywając jego pytanie. No bo co? Powiem mu, że tęsknię za aparatem i możliwością robienia setek zdjęć? Że po tych kilku dniach strasznie brakuje mi przede wszystkim Toma? Że boję się o przyjaciół? Że wolałabym... być z nimi? W oczach stanęły mi łzy więc zagryzłam wargę starając się nie rozpłakać. Wstałam i mimo, że nic nie zjadłam, posłałam bratu smutny uśmiech i ruszyłam na arenę. Oparłam łokcie o barierkę i zaczęłam przyglądać się innym herosom, którzy nie byli głodni i woleli spędzić czas tutaj. Pogrążyłam się w rozmyślaniach tak, że nawet nie zauważyłam, że po dwóch moich stronach pojawili się jacyś chłopacy.

- Witaj piękna nieznajomo - odezwał się jeden z nich, przyglądając mi się. Nie byłam przyzwyczajona do komplementów dlatego wbiłam wzrok w ziemię, a moje policzki zrobiły się różowe.

- Rozchmurz się córko Zeusa - poprosił ten drugi na co moje oczy znowu się zaszkliły. Jestem głupia. Nie powinnam cały czas płakać, a po raz kolejny to robię. Czułam, że z pod powiek wydostają mi się łzy wyznaczając ścieżki na moich policzkach.

- Hej.. nie płacz. Uwierz mi, wszystko się ułoży. Może i się nie znamy, a nasza dwójka to największe błazny w obozie, ale jesteśmy do usług. Wysłuchamy i spróbujemy pocieszyć - wymamrotał trochę niższy (ale i tak wysoki) i po chwili byłam już przez nich przytulana.

- To głupie. Po prostu bardzo zależy mi na przyjaciołach, a teraz oni zostali tam sami... Pomyślą, że wyjechałam nic im nie mówiąc.
Tom się pewnie załamie i będzie siebie o to obwiniać, a Nikole... Ona będzie udawała, że jest okej, żeby nie martwić innych - zaśmiałam się smutno przez płacz.

- Nie mam nikogo po za nimi... Nie miałam... A teraz tracę najważniejsze dla mnie osoby, bo mój ojciec okazał się być cholernym greckim bogiem - wyrzuciłam z siebie wycierając łzy.

- Przepraszam. Macie teraz mokre koszulki i dziękuję, bo pewnie trzymałbym to w sobie jeszcze długo - stwierdziłam patrząc na dwóch prawie identycznych brunetów.

- Ja jestem Connor, a to Travis. Rada na przyszłość - mieszkam w domku Hermesa. No, a teraz księżniczko uśmiechnij się - wyszczerzył się do mnie ten, który pierwszy się odezwał, na oko rok starszy ode mnie, palcem dotykając kącika moich ust i przeciągając go do góry. Zrobiłam to o co poprosił i jeszcze raz przytuliłam tą dwójkę. Coś czuję, że możliwe iż będą dla mnie ważni. Takie przeczucie.





























Siemaneczko!
Więc tak o to prawie o 8:30 wstawiam rozdział 😁
Podoba się? Mi tam mega haha
Niestety muszę napisać, że prawdopodobnie rozdziały będą teraz rzadziej ponieważ mam do pisania jeszcze "I'll never love again" (na które zapraszam ❤).
Na razie mam z jeden dodatkowy więc pewnie jutro będzie, ale później pewnie co kilka dni.
~ autorka

A co gdyby jednak...? || Leo Valdez //ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz