Rozdział 6

232 14 7
                                    

- Hmmm... No więc wracając Annabeth prosiła, żebym przekazała ci, że jakbyś miała coś w stylu wizji lub dziwnego snu to masz od razu się do niej udać - powiadomiła mnie, na co przypomniał mi się mój sen. Oczywiście chodzi mi o tego bez Leo i jakiejś dziewczyny.

*Jutro pogadam o tym z Ann* pomyślałam kiwając głową, żeby pokazać, że zakodowałam wiadomość.

- Ej Valdez przestań się gapić na Madison! To ją stresuje! - krzyknął głośno Travis, a ja byłam pewna, że słyszał go cały obóz.

- Nie moja wina, że tak trudno odwrócić od niej wzrok! - odkrzyknął syn Hefajstosa co spowodowało chichot u Piper i moje czerwone policzki. Wszyscy, którzy usłyszeli jego odpowiedź zaczęli się uśmiechać, a Jason walnął Leo w tył głowy.

- No prawdę mówię... - usłyszałam jeszcze i mój brat z loczkiem zniknęli mi z zasięgu wzroku. Poczułam, że Connor kładzie głowę na moim ramieniu.

- Pasują ci rumieńce - stwierdził, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.

- Cieszę się, że tak szybko znalazłaś nowych znajomych. Tylko nie rozumiem dlaczego akurat oni, ale cóż, to twój wybór. Mam jeszcze przypomnieć, że wieczorem miałaś "nadrobić stracone lata" z Jasonem. Oprócz tego wysłaliśmy do twoich opiekunów Chejrona, oczywiście na wózku, który przekonał ich, że jesteście rodziną. I podobno jakaś Nicole i Tom chcieli się z tobą skontaktować, ale to musiałabyś z nim pogadać, bo nie jestem pewna... - nie mogłam za bardzo się skupić na słowach dziewczyny, bo cały czas czułam na szyji oddech bruneta. Całkowicie przestałam się tym przejmować, gdy usłyszałam imiona przyjaciół.

- Nicole? Tom? Mogłabym z nimi porozmawiać? - zapytałam z nadzieją, oczami wyobraźni widząc już jak przebiegłoby to spotkanie.

- Wątpię. Ale jak już wspominałam, możesz podpytać Chejrona - odparła kręcąc głową, a ja wbiłam wzrok w podłogę.

- Dobra to teraz możemy iść na truskawki - odezwał się Travis zmieniając temat więc tylko uśmiechnęłam się w podziękowaniu, za chęć poprawy mi humoru. Ruszyliśmy w tamtą stronę, a ja nadal czułam, że młodszy Hood obejmuje mnie ramieniem, chcąc dotrzymać obietnicy.

- Wiesz księżniczko, słyszałem od tego twojego braciszka, że tęsknisz na aparatem. I tak się właśnie składa, że przypadkiem chyba mam coś takiego w domku - mruknął Connor, a ja cicho prychnęłam na to przezwisko.

- Urocze to "księżniczko" ale do tej postaci dużo mi brakuje - skomentowałam gdy tylko usłyszałam to słowo.

- Ale czekaj co? Masz aparat?! - krzyknęłam, a kilka młodszych osób będących w pobliżu zaczęło mi się dziwnie przyglądać.

- Taaak. I tak nie mam co z nim zrobić więc mogę ci go oddać, księżniczko - stwierdził kładąc nacisk na ostatnie słowo na co przewróciłam oczami z szerokim uśmiechem.

- Uwielbiam cię! - pisnęłam, przytulając go przez co musiał stanąć, żeby we mnie nie wejść.

- Wiem, wiem. Jestem cudowny, piękny, najlepszy i tak dalej - wzruszył ramionami idąc do przodu w ten sposób, że ja szłam tyłem. Doszliśmy tak do naszego celu, a gdy tylko się odwróciłam zobaczyłam mojego przyjaciela z kopytami.

- Hejka Grover - przywitałam się machając w jego stronę przez co przerwał rozmowę z jakąś dziewczyną, żeby do nas podejść.

- Hej Maddie. Przepraszam, że to wszystko się tak potoczyło - mruknął zdejmując czapkę z daszkiem więc ujrzałam jego małe różki.

- Ale fajne! Będziesz miał takie cały czas? - zadałam pytanie na chwilę puszczając bruneta, aby podejść do satyra i dotknąć tego czegoś co wyrastało mu z głowy.

- Nie, będą większe. Chyba. No... Powinny urosnąć. Po za tym odzyskałem kartę pamięci, ale aparat niestety został zniszczony gdy cyklop zerwał ci go z szyji - odparł wyjmując z kieszeni spodenek mały kwadracik, który już po sekundzie znajdował się w mojej dłoni. Cóż, przynajmniej będę miała zdjęcia z przyjaciółmi jeżeli Connor da mi nowy sprzęt. Uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam do nowych znajomych.

- Można zjeść? - zapytałam zrywając jeden czerwony owoc. Wszyscy wzruszyli ramionami i też urwali sobie truskawki. Jak już zjedliśmy usiedliśmy razem pod jakimś drzewkiem i Hoodowie zaczęli opowiadać mi jakieś swoje "śmieszne" żarty. Cały czas uśmiech gościł na mojej twarzy, do momentu gdy ujrzałam w cieniu lasku jakąś ciemną sylwetkę.

- Niemożliwe - wyszeptałam i nie słuchając głośnych protestów ze strony innych, pobiegłam do miejsca, w którym przed chwilą znajdował się chłopak.





































































































Ok, ok, mam wrażenie, że zepsułam całość ale trudno. Wstawiam dzisiaj, bo dawno nic nie było no i wiem, że pewnie większość osób przesiaduje na wattpadzie gdy się nudzi. Mam nadzieję, że nie poprzekręcałam jakiś imion bądź innych rzeczy, a jak tak to jakaś osoba mogłaby być tak miła i napisać mi co zrobiłam źle. Z góry dziękuję ❤
Do kiedyś,
~ autorka

A co gdyby jednak...? || Leo Valdez //ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz