Rozdział 7

196 11 6
                                    

Weszłam do lasu kierując się w stronę z której dobiegał dźwięk trzaskania gałęzi. Jeżeli to ta osoba o której myślę to chyba nie udało mu się cicho oddalić.

- Nico? - zawołałam biegnąc na polankę wielkości małego boiska. Po drugiej stronie stał ciemnowłosy chłopak ubrany cały na czarno.

- Nico... - wyszeptałam gdy odwrócił się w moją stronę zdezorientowany. Przez chwilę po jego twarzy przemknęła ulga, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Nawet nie jestem pewna czy mi się to przypadkiem nie przewidziało. Podeszłam jeszcze bliżej stając w odległości dwóch kroków od niego.

- Witaj w obozie Madison - odezwał się chłodnym tonem przez co lekko się wzdrygnęłam, częściowo też dlatego, że mocniej zawiał wiatr.

- Myślałam, że nigdy więcej cię nie zobaczę - wymamrotałam nadal mu się przyglądając. Odkąd widziałam go pół roku temu trochę się zmienił. Stał się wyższy i chyba założył maskę bez uczuć...

*Jeju co musiało się stać* przemknęło mi przez myśl gdy cofnął się czując na sobie mój wzrok.

- Przepraszam, mogłem domyślić się wtedy na cmentarzu... - odparł nadal nie okazując żadnych uczuć.

- Nie masz za co przepraszać - pokręciłam głową podkreślając znaczenie tych słów - więc jesteś herosem? Synem...?

- Hadesa - mruknął wymieniając imię ojca tym samym chłodnym tonem, którym mnie przywitał.

- Aaaa... Faktycznie może trochę cię ciągnie do trupów i innych takich. No ale przynajmniej możesz nosić ciemne ubranie. Ja muszę chodzić w tym - odpowiedziałam wskazując na pomarańczową koszulkę i robiąc smutną minę, którą po chwili zastąpił szczery uśmiech.

- No cóż nie jest to może tak ciekawe spotkanie jak za pierwszym razem ale naprawdę dobrze widzieć cię całego - wymamrotałam oczami wyobraźni przypominając sobie sytuację kiedy pierwszy raz spotkałam di Angelo.

***

Przechodziłam między grobami szukając tego jednego, konkretnego, którego przychodziłam odwiedzać już od ponad roku. Prawie machinalnie skręcałam i omijałam różne zwiędłe kwiatki czasami przystając by poprawić przewrócony znicz na jakiejś losowej płycie. Smutne, że ludzie tak szybko zapominają o tych, którzy kiedyś byli dla nich bardzo ważni. Stanęłam przed tym z napisem "Julie Parker oraz Susan Parker" i smutno się uśmiechnęłam.

- Cześć. Wiecie bez was to nie to samo. Czasami myślę, że gdy otworzę oczy to wszystko okaże się być tylko snem. A potem okazuje się, że nadal tkwię w tej beznadziejnej rzeczywistości... - wyszeptałam zapalając dwa znicze po czym usiadłam na ławeczce obok pogrążając się w rozmyślaniach. Moją uwagę dopiero po 20 minutach zwrócił jakiś chłopak na oko może w moim wieku. Chodził od jednego grobu do drugiego i stawał na chwilę by coś powiedzieć. Dotarły do mnie tylko strzępki zdań, które powtarzał przez długi okres czasu czyli np. "pamiętam o Tobie" albo "ja nigdy nie zapomnę". Po chwili dotarł do miejsca, w którym siedziałam jednak był tak zajęty, że mnie nie zauważył.

- Hej, znasz tu wszystkich, że tak krążysz? - spytałam cicho na co chłopak ledwo zauważalnie się wzdrygnął. Chyba postanowił mnie zignorować, bo odszedł bez słowa i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności. Westchnęłam i jeszcze raz pożegnałam się z rodziną, po czym wstałam i ruszyłam za nieznajomym.

- Kim jesteś? - zapytałam stając koło niego przez co znowu przeszły go ciarki.

- Kimś kto jako jedyny pamięta o nich wszystkich - odezwał się po chwili ciszy i ręką wskazał cały cmentarz.

- Przeszedłeś już całość? - zadałam pytanie gdy po około minucie nadal nie ruszyliśmy się o krok. Ciemnowłosy pokręcił głową i na ułamek sekundy jego wzrok zatrzymał się dłużej na płycie znajdującej się dokładnie na przeciwko nas.

- Jest tam dla ciebie ktoś ważny - domyśliłam się i chyba zgadłam, bo chłopak zaczął nerwowo się obracać.

- Hej, ty, który jako jedyny pamięta o nich wszystkich, jeżeli chcesz to mogę tam pójść pierwsza - zaproponowałam ruszając w tamtą stronę by po chwili stanąć przed kamienną płytą, na której ktoś chyba samodzielnie wyrył napis "Bianca di Angelo, lat 13". Spojrzałam niepewnie na bladego nieznajomego, który mruczał coś pod nosem. Po kilku minutach się wyprostował i odłożył obok grobu taką talię kart. Przynajmniej wyglądało to jak karty do gry z różnymi postaciami...

- To twoja siostra? Moja leży tam - wskazałam miejsce przy, którym wcześniej siedziałam - miała tylko siedem lat...

- Nie wiem czy cię to obchodzi, pewnie nie, ale jestem Madison i dziękuję za to, że nie byłam tutaj sama - słabo się uśmiechnęłam i odwróciłam się by wyjść z tego smutnego miejsca. Zatrzymał mnie jednak głos chłopaka.

- Jestem Nico, a twoja siostra jest szczęśliwa u boku waszej mamy - usłyszałam lecz gdy się odwróciłam nikogo już za mną nie było. Oczy mi się zaszkliły, bo mimo, że nie wiedziałam czy tamten nastolatek mówił prawdę to chciałabym żeby tak było.

***

Zamrugałam kilka razy odganiając łzy i spojrzałam z nadzieją na di Angelo.

- Więc one... Naprawdę..  - wymamrotałam patrząc na niego i prosząc w myślach by nie zaprzeczył.

- Tak, naprawdę są razem i w jakimś stopniu są szczęśliwe - odpowiedział cicho, wbijając wzrok w ziemię.

- Dziękuję - szepnęłam przecierając oczy, bo nie mogłam powstrzymać łez tak długo.



































Witajcie, po dość długiej przerwie :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A co gdyby jednak...? || Leo Valdez //ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz