ROZDZIAŁ 3

596 44 5
                                    

| czasami popełniamy błędy, które mogą zniszczyć nie tylko nasze życie, niestety za późno się o tym dowiadujemy |- asd


Kiedy James siadał obok niej natychmiastowo poczuła wielki stres. Florence była przytłoczona tą aurą, która otaczała chłopaka. Ale musiała przyznać jedno, jego włosy wyglądały w tym świetle prześlicznie. Jakby miały dwa kolory, czarny i brązowy.

Natychmiast przywołała się do porządku i zajrzała do notesu po raz kolejny.

- Dobrze, to moglibyśmy już zacząć? - zapytała niepewnie oczekując jakiejś niemiłej odzywki z jego strony. Ale nic takiego się nie stało.

- Oczywiście, pytaj Norrington. - złotowłosa nie chcąc jeszcze bardziej się pogrążać w szoku zadała pierwsze pytanie.

- Jestem bardzo podekscytowany, jako iż jest to początek sezonu, chcemy zacząć z grubej rury. Trenujemy ostro i mam nadzieję, że moja drużyna zmiecie z mioteł zawodników z innych domów. - dziewczyna zapatrzyła się na poruszające się, różowe usta gryfona.

James zauważył rozmarzony wyraz twarzy Norrington i od razu zaczął się zastanawiać o czym myśli. Tak automatycznie o tym pomyślał.

Florence natychmiast się ocknęła i przeczytała kolejne pytanie.

- Ile razy w tygodniu robione są treningi? - założyła kosmyk włosów za ucho, co z dziwnego powodu zauważył James. Odchrząknął i odpowiedział na pytanie.

I tak właśnie mijał czas wywiadu aż przy ostatnim punkcie długopis Florence wypadł jej z ręki i spadł obok nogi bruneta. Policzki dziewczyny lekko się zaróżowiły, a James zauważając to miał pomysł, jak przejść na kolejny poziom jego planu wygranej.

Kiedy zielonooka sięgała po długopis, on szybko złapał go w tym samym czasie. Ich dłonie ze tknęły się, a Florence przeszył dreszcz. Nie taki nieprzyjemny, ale ten cudowny, elektryzujący i podniecający. Cholera, przecież to tylko ich ręce się dotknęły, a ona już dramatyzuje.

James nie mógł zaprzeczyć, że on też poczuł to coś. Nie wiedział co to, ale wmówił sobie, że jest to dreszcz obrzydzenia, czy czegoś w tym rodzaju. Nie mógł przecież poczuć tego czegoś, prawda? Od razu to wykluczył i został przy swojej wersji.

Brunet pomyślał, że idzie mu lepiej niż by przypuszczał, a Norrington jest cholernie naiwna.

Florence szybko zabrała dłoń i długopis. Jej policzki były czerwone, pośpiesznie założyła kosmyk za ucho i odwróciła się do swojego pióra. Sięgnęła po różdżkę i rzuciła zaklęcie, a pióro wleciało do jej torby razem z zapełnioną rolką pergaminu.

Wstała na nogi i odeszła szybkim krokiem rzucając jedynie ciche " Dziękuję, do zobaczenia "

Potter nie mogąc się powstrzymać zaczął się szczerzyć, jak głupi do sera. Kto by pomyślał, że tak łatwo mu pójdzie? Że Norrington będzie aż tak zawstydzona z jego powodu?

Dobrze wiedział, że żadna nie potrafi oprzeć się jego urokowi, a dowodem na to była zarumieniona złotowłosa. Czuł, że to tylko kwestia czasu zanim dziewczyna się w nim zakocha.

Nie wiedział jedynie, że już dawno to się stało.

- I jak stary? - zapytał Fred przyjaciela, gdy wrócił do dormitorium. James skoczył na swoje łóżko i uśmiechnął się do rudowłosego.

- Norrington już nie może mi się oprzeć.

- Ale wiesz, że ona już dawno się tobie nie opiera? - James spojrzał zszokowany na chłopaka.

No oczywiście każdy z ich otoczenia wiedział i widział, jak zielonooka patrzy na Pottera. Tylko on jedyny głupi tego nie zauważył. Za to nawet sam Fred podziwiał dziewczynę za wytrzymałość i to, że zakochała się w Jamesie mimo wszystko.

- Florence patrzy na ciebie Tym wzrokiem idioto. Nie wierzę, że tego nie zauważyłeś i to przez tyle lat. - Fred załamany przetarł twarz dłońmi.

- Gadasz głupoty Weasley. Niby, jak się na mnie patrzy?

- Tak jakbyś był dla niej wszystkim. Merlinie czy on jest adoptowany? Nie możemy być rodziną. - rudowłosy patrzył na sufit modląc się do Merlina, żeby to wszystko się nie działo.

Za to James był tak zdezorientowany, jak wtedy kiedy jego ciało zniknęło pod peleryną niewidką po raz pierwszy. Nie podejrzewał czegoś takiego, ale z drugiej strony był zadowolony. Złamie jej serce dużo szybciej i mocniej.

Poderwał się z łóżka i usiadł obok przyjaciela.

- Złamanie jej serca będzie jeszcze prostsze niż myślałem, dzięki stary za informację.

Fred zamachnął się i uderzył mocno w ramię Pottera. Brunet jęknął i odsunął się, jak najdalej od kata.

- Pojebało cię!? Ała! - zaczął rozmasywać bolące miejsce. Rudzielec spojrzał na niego, jak na głupka. Nie mógł uwierzyć, że jego kuzyn aż tak zdurniał.

- Nie możesz jej tego zrobić! Zniszczysz nie tylko ją, ale tobie też pójdzie w pięty.

James zaśmiał się i położył podkładając ręce pod głowę.

- Chyba żartujesz, ja się nie zakochuję. A na pewno nie w takich idiotkach, jak Norrington. - Fred spojrzał na niego załamany, już nie wiedząc jak do niego dotrzeć.

Nie chciał żeby jego przyjaciel cierpiał. Wiedział bowiem, że Jamesa złapią sidła miłości. Lecz martwił się także o Florence, która i tak wystarczająco się na cierpiała, żeby cierpieć jeszcze mocniej niż dotychczas.

Ale cóż na to poradzić? Prędzej czy później wszystko dobiegnie końca, ale z kąd może wiedzieć czy nie będzie to dla nich nowy początek?

Odrzucił szybko te myśli przypominając sobie, że skończył mu się zapas czekoladowych żab od wuja Ronalda. Noż to przecież tragedia!

-----

No witam witam wszystkich zebranych. Nie sądziłam, że tyle osób zainteresuje się tym opowiadaniem. Powiem szczerze, że jestem mile zaskoczona.

Pamiętajcie, że im wiecej gwiazdek i komentarzy tym więcej rozdziałów (taki chwyt marketingowy).

Więc do zobaczenia wattpadowicze!

Kocham, asd

I HATE YOU ⏭ 𝒋𝒂𝒎𝒆𝒔 𝒔𝒚𝒓𝒊𝒖𝒔𝒛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz