ROZDZIAŁ 4

607 38 10
                                    


| stąpasz dumnym krokiem

nie mijam się z szokiem

cała się trzęsę

za siebie nie ręczę | – asd


           Dzisiaj każdy był przygotowany na starcie tytanów, czyli mecz Quiddicha pomiędzy gryfonami a ślizgonami. James był zestresowany i podekscytowany tak bardzo, że wyglądał jakby przesadził z kofeiną.

Zaś Florence miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Jak się spodziewacie, albo i nie to przez Pottera. Bo jak to ujęła dziewczyna - "wygląda goręcej niż zawsze". Nawet Ruth musiała przyznać jej rację, bo brunet w stroju do Quiddicha wyglądał nieziemsko.

Ale wracając, uczniowie kierowali się w stronę boiska rozmawiając i robiąc zakłady. Lily Potter skakała niczym królik dookoła swojego najstarszego brata, Rose rozmawiała z Albusem, a razem z Florence podążał Oscar Rowan.

Rowan był brunetem, w odróżnieniu od złotowłosej był on puchonem czystej krwi. Norrington miała wrażenie, że odrobinę za często się z nim spotyka. Chłopak przebywał z nią prawie tak często, jak jej przyjaciółka co powodowało u Jamesa gniew.

Był on dla niego przeszkodą w wdrążaniu reszty planu w życie. Oczywiście cały czas był dla niej miły i wogóle, ale to było za mało, chciał przejść do kolejnego punktu. A było nim coś tak długiego i niebezpiecznego, że zapewne Fred dowiedziawszy się o tym zemdlałby i zwymiotował na raz. Albo co gorsza powiedziałby o tym wszystkim Ginny Potter.

Matka Jamesa choć miła i dobra, była także surowa i karała swoje dzieci za złe rzeczy, które robiły. Tak czy tak to zazwyczaj James miał najbardziej, że tak powiem, przesrane. Bo jako następca Huncwotów ciągle pakował się w kłopoty i inne dziwne sytuacje.

Ale któż by pomyślał, że ten chłopak zrobi coś tak głupiego?

Kiedy drużyna domu Godryka wlatywała na boisko, na trybunach rozbrzmiały głośnie okrzyki i brawa. Norrington razem ze swoją przyjaciółką darła się najgłośniej. Jako iż złotowłosa była fanką Quiddicha śledziła wzrokiem wszystko co się działo na środku wielkiej areny.

- Potter widzi znicza! Malfoy leci tuż za nim! Może i Scorpius jest młodszy, ale równie szybki, lecą łeb w łeb! - wydzierał się Aaron Butler, chłopak z Ravemclawu i komentator.

James wiedział, że to pora na to by wdrążyć plan w życie już na dobre. Chłopak wyszeptał pod nosem zaklęcie, które miało zmienić stronę w którą zmierzał tłuczek. I wszysko stało się szybko.

Tłuczek zaczął lecieć z zawrotną prędkością w trybuny, a dokładnie w niczego nie spodziewającą się Florence. Potter nadal leciał za zniczem i pośpiesznie wyciągnął po niego rękę. Złapał i...

- James Potter złapał znicz! Gryfoni wygrywają! Ale cóż to? Tłuczek leci w stronę trybun! - zaczęło się zamieszanie.

Kiedy tłuczek był już tak blisko przerażonej Norrington te miała go ja wyciągnięcie ręki, kula wleciała za nią i zmieniając kurs wypchnęła ją za barierkę.

Spadając z trybun zielonooka miała wrażenie, że życie przelatuje jej przed oczami. Z zawrotną prędkością każde wspomnienie pojawiło się choć na chwilę w jej głowie. I gdy myślała, że to koniec i zacinęła powieki spodziewając się bolesnego spotkania z ziemią. Nagle poczuła czyjeś dłonie pod kolanami, a jej głową opierała się na czyimś twardym i gorącym torsie.

Czyli jednak nie umarłam? - pomyślała, kiedy zdała sobie sprawę, że już nie spada i wtedy dowiedziała się kto był jej wybawcą.

- Potter ją uratował! Brawa dla bohatera! - wydzierał się podekscytowany Butler.

Florence była równie zaskoczona, co przerażona. Odwróciła lekko głowę do góry i spotkała się z pięknym uśmiechem Jamesa. A co najdziwniejsze z jego spojrzeniem.

Potter zaskoczył sam siebie tym, że spojrzał jej w oczy. To był pierwszy raz kiedy ich spojrzenia się spotkały, ale był to tylko ułamek sekundy, bo po chwili brunet wylądował z zielonooką na rękach.

Wszyscy zbiegli się dookoła, a na czele była Ruth i Oscar. Lecz obydwoje się zatrzymali widząc sposób, w jaki Florence patrzyła na Jamesa. To była miłość, co dało się zobaczyć od razu. Jej oczy były przepełnione najpiękniejszymi uczuciami jakie widział świat.

Rowan poczuł fale zazdrości, więc z policzkami czerwonymi z gniewu zawrócił i szybko odszedł z miejsca zdarzenia.

Florence Hope spojrzała na przystojną twarz swojego wybawiciela i zdała sobie sprawę, że musi mu podziękować. Tylko w jaki sposób?

Jej policzki stały się różowe, a oddech przyspieszył. Miała nadzieję, że to nie będzie błąd.

- Dziękuję - wyszeptała przybliżając się do ucha James i jej usta delikatnie dotknęły jego policzka.

I potem szybko stanęła na swoje nogi podbiegając do Ruth, wpadając w ramiona przyjaciółki uśmiechnęła się. 

To było coś.

James siedział przerażony w pokoju wspólnym Gryffindoru rozmyślając nad tym czy na pewno dobrze postąpił. Czy to był dobry pomysł? Czy nie przesadził? W końcu gdyby nie złapał jej w porę mogła zginąć.

Ale potem przypomniał sobie o tym, że kiedy już złamie jej serce, będzie mógł cieszyć się jej nieszczęściem. Może to było z jego strony okrutne, ale musiał pokazać zielonookiej, że nie wszyscy ją kochają. Dlatego złamie ją tak mocno, że przestanie kochać życie. Nie każdy miał tyle miłości w sobie i to go najbardziej w niej wkurzało.

Może uprzykrzanie jej życia było dla niego pewnym przyzwyczajeniem, hobby. Tak bardzo przyzwyczaił się do nienawidzenia jej, że nie zauważał już żadnych zmian w sobie czy niej. Po prostu dawne uczucie przezwyciężyło wszystko co się działo.

Zaprzeczał również, że ten buziak w policzek wywarł na nim wrażenie. Albowiem chłopak po fakcie stał się czerwony, jak burak z czego naśmiewał się Fred.

No, ale cóż. Każdy ma jakieś fetysze. A jego, choć tego nie wiedział, była ona.


–––––

W takim razie, skoro wszystko nam się rozkręca to co powiecie na wybranie jakichś character inspiration?

Czekam na jakieś sławne odpowiedniki wyglądu dla:
– Florence
– Jamesa
– Ruth
– Freda
– Oscara

Może z czasem przyda nam się ktoś jeszcze. Zapraszam do pisania propozycji w komentarzach.

Kocham,
asd

I HATE YOU ⏭ 𝒋𝒂𝒎𝒆𝒔 𝒔𝒚𝒓𝒊𝒖𝒔𝒛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz