Po dwóch godzinach usłyszałam ponownie kroki. Byłam przerażona, że moja kara się zbliża. Kiedy w drzwiach stanął Adam, nie wiedziałam, czy mam się cieszyć czy bać. Która opcja byłaby lepsza? To na pewno się zaraz okaże. Może przeszła mu złość. W innym przypadku to mi się oberwie za atak i upokorzenie go przed kolegami, a potem wróci Brian i dokończy dzieło. Powoli zbliżał się do mnie. Moja przykuta ręka nie pozwalała mi się ruszyć. Szarpałam się i przesuwałam do tyłu łóżka,
jednak kajdanki uniemożliwiły mi ucieczkę. I znów słyszę jak krew mi
pulsuje. Adrenalina skacze na najwyższy poziom. On zbliża się do mnie ze stoickim spokojem. Obchodzi łóżko od strony okna i podchodzi zasłaniając wpadające przez nie słońce. Nie widzę dokładnie wyrazu jego twarzy, bo jest pod światło.
Zasłaniam twarz lewą ręką, żeby w razie ciosu zniwelować uderzenia na czaszkę. Meksykanin stanął nade mną, po czym nastała chwila ciszy. Fakt, że chciał mnie wcześniej uderzyć spowodował, że już byłam pewna, że muszę szykować się na pobicie. Kiedy przerażona
wyczekiwałam pierwszego ciosu, usłyszałam śmiech, pomyślałam – Co jest? Nie rozumiem? Uderzy mnie, czy nie?
- Spokojnie Robaczku. Nie zrobię Ci nic złego. Przyszedłem zobaczyć, czy nie wpadłaś znów na jakiś „genialny” pomysł. Nie powiem, że nie miałem
ochoty się zemścić za to co mi zrobiłaś, jednak moja kara w porównaniu do kary Briana byłaby słaba. – zaśmiał się sam do siebie.
Moje przerażenie znów wzrosło.
Może gdybym go trochę pokokietowała powie mi coś więcej na temat tej tajemniczej „kary”. Z drugiej strony, nie wiem co w nim siedzi. Co to za człowiek. Jeśli poczuje się za bardzo adworowany, odbierze źle moje sygnały i rzuci się na mnie? Trudno zaryzykuję:
- Wiesz Adam, przepraszam Cię za to co Ci zrobiłam. Mam wyrzuty
sumienia, że uderzyłam tak przystojnego faceta – no to zaczęło się…Powiedziałaś „A” musisz być gotowa na „B”.
Brunet popatrzył zdziwiony na mnie, a jego spojrzenie było bezcenne.
Przypomniała mi się groźba Briana co wywołało u mnie dreszcze, jednak
postanowiłam pociągnąć temat:
- Słuchaj, głupio z tym wszystkim wyszło. Wiem, że to pomyłka i że macie nie tą dziewczynę co trzeba. Po prostu byłam przerażona tym co ze mną zrobicie skoro jestem wam nie potrzebna. – i znowu nastała cisza.
- Powiedz mi Ano, czy powiedziałaś Brianowi o pomyłce?
- Nie myślałam, że zrobiłeś to Ty – rozłożyłam ręce z wielkim zdziwieniem na twarzy. To znaczy, że Brian nic nie wie i może jak się dowie uniknę kary, a oni mnie wypuszczą – łudziłam się, że jest jednak jakaś nadzieja.
- Nie mów mu na razie. Pomyślę jak rozwiązać to z korzyścią dla Ciebie.
Bo wiesz w tej chwili jesteś nam zbędna, a widziałaś nasze twarze. Nie na co dzień spotyka się ludzi z gangu. – te słowa mnie zaszokowały. GANG!!!
To nie może być prawda. Chłopak kontynuował swoją myśl – Nie chcę
żeby chłopaki się Ciebie pozbyli, bo w brew pozorom, polubiłem Cię, więc
szkoda unicestwiać taką charakterną dziewczynę.
- Że CO? UNICESTWIAĆ? To znaczy, że oni mogą mnie zabić? – zapytałam, a właściwie wykrzyczałam do Adma.
- A co myślałaś, że będziemy się bawić w kotka i myszkę? – odpowiedział
szybko na moje pytanie i dodał – Na razie nikomu nie mów, że zaszła
pomyłka. Zbadam sytuację i dam Ci znać co robimy dalej.
Lepiej być nie może, mam udawać, że jestem kimś innym. Muszę zaufać
chłopakowi, który mnie porwał i chciał mnie uderzyć. Super. Moja
podświadomość krzyczy, żeby mu nie ufać, że on chroni jedynie siebie, ale
na szali mam swoje życie, więc muszę zaryzykować.
- Ok. Niech będzie. Będę udawać Irinę. Powiedz mi tylko jak długo będzie trwała ta cała szopka?
- Oj, ale jesteś niecierpliwa. Postaram się dziś coś dowiedzieć. Może
wystarczy dzisiejszy dzień. A teraz skoro mnie ładnie przeprosiłaś
przyniosę Ci obiad. Nie licz jednak na uwolnienie z kajdanek. Musisz jeść
lewą ręką – i znów jego chropowaty śmiech, który mnie przeraża.
Chłopak wyszedł i po chwili wrócił z talerzem pysznego obiadu. W tej
chwili na widok i zapach kotlecika z ziemniaczkami, poczułam
niemiłosierny głóg. Uświadomiłam sobie, że od wczorajszego lotu zjadłam tylko jedną kanapkę, której zresztą nie dokończyłam. Kiedy przysunął do mnie talerz poprosiłam, aby pokroił mięso na kawałki, bo ja nie mam jak
tego zrobić. Brunet wykonał czynność, o którą prosiłam, położył talerz na moich kolanach, podał mi do lewej ręki widelec i usiadł na krześle naprzeciw łózka.
- Muszę się odsunąć od Ciebie jak masz niebezpieczne narzędzie w ręce, bo nigdy nie wiem, co strzeli Ci do głowy. – zaśmiał się niezbyt
przekonywująco.
- Spokojnie, skoro uznałeś, że mi pomożesz to może ogłosimy rozejm? – zapytałam, bo dobrze byłoby mieć jakiegoś „sojusznika” w tej
popieprzonej sytuacji.
- Ok. Rozejm. – uśmiechnął się, a jego wzrok nabrał normalnego,
cywilizowanego wyrazu, a wręcz powiedziałabym jakiejś przyjacielskości.
Kiedy jadłam postanowiłam poruszyć jeszcze jeden temat:
- Adamie mam do Ciebie pytanie. Co zamierza zrobić ze mną Brian. Co on sobie układa w tej główce? – chłopak uśmiechnął się chytrze. Chwilę
pomyślał, po czym zaczął temat:
- Wiesz Mała, na przyjaźń trzeba zapracować, a my znamy się nie długo, mamy za sobą felerny początek znajomości. Brian jest moim przyjacielem już kupę lat, więc nie mogę Ci zdradzić, co będzie twoją „karą”. Mogę obiecać Ci, że na pewno przeżyjesz, puki nie zdradzisz swojej prawdziwej osobowości. Sorry, ale tylko tyle mogę Ci powiedzieć – wzruszył ramionami.
Nie byłam przekonana co siedzi w ich głowach. Na moje pierwsze
słowa o karze, chłopak miał chytry uśmiech. Popieprzeni porywacze –
pomyślałam. Słowa chłopaka wcale mnie nie uspokoiły. Super, że
przeżyję. Nie no, nie ma lepszego pocieszenia. – Wiesz, rozwalą Ci głowę, połamią żebra i nogi, ale spoko będziesz żyła – ale pocieszenie.
Po moim skończonym posiłku chłopak pozwolił mi skorzystać
z toalety. Na chwilę rozpiął moje kajdanki upewniają się wcześniej, że drzwi są zamknięta, a klucz do nich tkwi w jego kieszeni. Grzecznie
skierowałam się do łazienki, która była ogromna, a jej biel aż raził w oczy. Po prawej stronie przy ścianie stała duża wanna obita kafelkami, na której stało kilka kosmetyków. Zaraz za nią ubikacja. Po przeciwnej stronie wanny, gdzieś w połowie długości łazienki stała umywalka. Na umywalce jedna szczoteczka do zębów, pasta i szczotka do włosów, które od razu użyłam.
Po załatwieniu potrzeb odkręciłam gorącą wręcz wrzącą wodę
i wyparzyłam czyjąś szczoteczkę. Umyłam zęby zastanawiając się czyj to pokój i kto jest właścicielem szczoteczki. Potem wskoczyłam pod prysznic.
Weszłam do kabiny i dopiero wtedy zrzuciłam z siebie męską koszulę,
w której spałam, czerwoną koronkową sexy bardotkę i czerwone koronkowe stringi. Umyłam swoje ciało i włosy męskimi kosmetykami.
Uchyliłam drzwi kabiny. Już miałam naga wychodzić po ręcznik kiedy
usłyszałam męskie odchrząknięcie. – No pięknie Adam przylazł tu za mną. Jak teraz wyjdę?
- Czego chcesz, nie możesz zostawić mnie na chwilę samej? –
powiedziałam zirytowana przez kabinowe drzwi – Przecież nie ucieknę przez dziurę w sedesie.
- Chciałem sprawdzić, czy nic nie kombinujesz, ale kiedy usłyszałem, że wychodzisz spod prysznica uznałem, że popatrzę. – zaśmiał się gardłowo,
co wywołało u mnie odruch wymiotny.
- Adam przestań, nic nie zrobię. Daj mi chwile prywatności. Proszę. –
powiedziałam błagalnym tonem.
- No dobra. Ale ze mnie frajer, że marnuję takie widoki – powiedział do siebie i wyszedł z łazienki. Wychyliłam głowę z za drzwi kabiny, żeby sprawdzić czy na mnie nie czeka. Upewniając się, że go nie ma w pobliżu, wyszłam z brodzika otulając się grubym, czerwonym ręcznikiem. No fajnie, ale w co się ubrać? Założyłam stanik. Wyprałam majtki, wykręciłam przez ręcznik i założyłam na siebie lekko wilgotne. Owinęłam się z powrotem w mokry ręcznik i uchyliłam drzwi:
- Adam nie mam się w co ubrać – chwilę czekałam w ciszy, po czym
chłopak podał mi kolejną męską flanelową koszulę z długim rękawem zapinaną na guziki. - No tak, zmiana kreacji – pomyślałam. Koszula
pachniała nieziemsko, męskimi perfumami. Zapach był naprawdę sexy. Co oni jakieś feromony dodają do perfum? Ubrałam koszulę, która sięgała mi za uda. Naciągnęłam ją maksymalnie w dół, aby zasłonić kuse stringi i wyszłam z łazienki. Usiadłam posłusznie na łóżku, gdzie zostałam
ponownie przypięta.
Meksykanin wziął pusty talerz, odwrócił się w stronę drzwi i wyszedł bez słowa. Chyba myślał o tym co mnie czeka. Jego mina nie wywołała we mnie optymistycznych emocji. Wręcz przeciwnie. Cholernie bałam się tego co miało za chwilę nadejść.
Minęła godzina, a ja wpatrywałam się w sufit starając się nie myśleć
o tym, co miało mnie zraz spotkać. Myślałam o tym co mówił Adam
o udawaniu Rosjanki. Czy to rzeczywiście dobry pomysł. Może będę unikać tematu do wieczora, a potem wszystko się jakoś ułoży. Z moich myśli wyrwał mnie zgrzyt otwieranych drzwi. W drzwiach stanął mój oprawca. Wyglądał jak kowboj z westernu. Jego wielka postura i umięśnione ciało zajęło większość futryny. Ostre rysy twarzy nadawały mu męskości i surowości. Opadające półdługie blond włosy, lekki zarost i przymrużone niebieskie oczy wpatrzone w moje spowodowały, że zaczęłam panikować, a jednocześnie odczułam dreszcz podniecenia. - Nie no, ale ja jestem pokręcona. - Jakiś facet będzie cię teraz katował, a Ty na jego widok czujesz ukłucie w brzuchu. – skarciło mnie moje drugie ja. To było bardzo
dziwne. Jakby lęk mieszany z ekscytacją. Kiedy zaczął się zbliżać
endorfiny zostały zmiecione przez adrenalinę. Teraz już tylko się bałam.
Obszedł powoli moje łóżko, wyciągnął z kieszeni kluczyk i odpiął obręcz
kajdanki, która była przypięta do prętów zagłówka.
- Wstań – powiedział władczym tonem. Poczułam straszne zimno.
Zaczęłam się trząść jak osika. Nie potrafiłam udawać, że się nie boję. Moje zdradzieckie ciało dobrze wskazało mu co teraz czuję.
Posłusznie wstałam, naciągając w dół koszulę, w której nadal
tkwiłam. Czułam się zażenowana. Bezbronna i upokorzona „Księżniczka” w męskiej koszuli ledwo zakrywającej jej mocno wycięte stringi. Odwrócił
mnie tyłem do siebie i zapiął moją drugą rękę z tyłu we wcześniej odpięte od łóżka kajdanki. Przy nim byłam taka krucha i drobna. Był wysoki i patrzył na mnie z góry. Bałam utrzymywać się kontaktu wzrokowego, więc szybko spuściłam wzrok. Czułam jego oddech na sobie co powodowało jeszcze większe drgawki.
- Ubierz buty, bo idziemy na dół. – powiedział podając mi moje
superwysokie szpilki.
- Na dół? To teraz mam paradować w męskiej koszuli po całym domu,
albo poza nim? Co jest grane? Gdzie on mnie ciągnie? – pomyślałam lecz
nie znalazłam w sobie odwagi, aby powiedzieć to na głos.
Ubrałam posłusznie buty, dzięki czemu stałam się wyższa o jakieś 15cm. Teraz czułam się trochę pewniej, w końcu nie byłam już taka mała. Ale w sumie co to zmieni? I tak nie mam z nim szans.
Kiedy schodziłam po białych schodach w szpilkach z zakutymi z tyłu rękami, chłopak chwycił mnie za ramię uważając, abym nie upadła.
Zeszliśmy na parter, gdzie minęliśmy Adama i jakiegoś drugiego chłopaka, którego wcześniej nie widziałam. Oboje mieli wymowne spojrzenia i chyba trochę mi współczuli. Czułam się jakbym była prowadzona na rozstrzelanie. Skierowaliśmy się do piwnicy, gdzie były kolejne schody.
- Teraz chyba zmieniają mi lokum – pomyślałam – to na pewno będzie ta
kara – po prostu zmienią mi warunki bytowe. Nie będzie aż tak strasznie –
pocieszałam się w myślach.
Stanęliśmy przed jednymi z drzwi. Chłopak otworzył je kluczem
przypiętym do pęku kluczy w jego ręce. To co ukazało się moim oczom,
przeszło najgorsze scenariusze, które układałam kilka godzin temu
w głowie. Przestraszyłam się i cofnęłam o krok do tyłu, bo doszło do mnie co oznacza ”kara” na którą czekałam cały dzień…
CZYTASZ
Zniewolona
Chick-LitAnna jest studentką trzeciego roku. Kiedy dostaje propozycję wyjazdu na wymianę studencką snuje marzenia o tym jak wspaniale zmieni się jej życie. Okazuje się jednak, że w wielkim świecie dziewczyna czuje się naprawdę zagubiona. Kiedy wybiera się na...