(Ważna notka na końcu)
Michael
Słońce powoli pojawiało się na horyzoncie nadając niebu barw. Mieniło się różnymi kolorami, zaczynając od mocno pomarańczowego, poprzez lekkie pomieszanie z żółtym, a kończąc na przebłyskach różowego. Wiał lekki, orzeźwiający wiatr, który niósł ze sobą zapach deszczu. Okolica była aż nadto cicha, ale było przyjemnie.
Obudziłem się około szóstej i pomimo wielu prób nie udało mi się ponownie zasnąć. Po przejrzeniu wszystkich powiadomień postanowiłem wyjść na ogródek, przy okazji wypuszczając pieski.
Teraz było chyba po siódmej i z kawą w ręku siedziałem na werandzie podziwiając wschód słońca. Skłoniło mnie to do wewnętrznych refleksji. Zastanawiałem się, jak krótkie jest życie. Jak codzienne problemy bardzo często zabierają nam możliwość chwytania dnia. Czas leci nieubłaganie szybko, a my nawet tego nie zauważamy, będąc zbyt pochłonięci obowiązkami, które ani na chwilę nie pozwalają nam zwolnić, by chociażby złapać oddech. Próbujemy nadążyć za tempem, które narzuca codzienność, by móc doprowadzić marzenia do spełnienia, nie zwracając uwagi na te małe rzeczy, które mają największą wartość w życiu. Jeszcze nie tak dawno byłem głupim siedemnastolatkiem nie mającym pojęcia co tak naprawdę robi, a teraz miałem dwadzieścia pięć lat na karku. Kiedy to minęło? Dopiero co martwiłem się przyszłością, a teraz mogłem śmiało powiedzieć, że byłem dość dobrze ustawiony. Byłem w zespole, który z dnia na dzień zyskuje coraz większy rozgłos, dzięki czemu mam możliwość występowania na wielkich festiwalach i własnych koncertach przed tysiącami ludzi w najróżniejszych zakątkach świata. Miałem wspaniałą narzeczoną i przyjaciół, którzy są ze mną zawsze, kiedy tego potrzebuję. Naprawdę nie mam pojęcia kiedy to wszystko się wydarzyło, ale byłem wdzięczny za to losowi. Cieszę się, że mogę dzielić się z innymi moją pasją do muzyki i realizować swoje marzenia, mając obok ludzi którzy wskoczyliby za mną w ogień, tak jak ja za nimi.
Upiłem kolejny łyk napoju. Kawa przyjemnie mnie ogrzewała, a jej smak popieścił moje kubki smakowe. Kiedyś nie lubiłem tego smaku, ale teraz byłem chyba uzależniony.
Oczywiście napój znajdował się w moim różowym kubku. Gdy dostałem go od Luke'a na dwudzieste pierwsze urodziny miałem ochotę rozbić mu go na głowie, ale teraz jest moim ulubionym.- Czemu już nie śpisz? - wzdrygnąłem się na nagły głos za sobą. Odwróciłem się i ujrzałem zaspaną Crystal owiniętą kocem.
- Nie mogłem zasnąć - odparłem - Z resztą i tak musiałbym wyjść z Moose i Southym na spacer, więc przy okazji wypuściłem ich na dwór.
- No dobrze - zbliżyła się do mnie boso stąpajac po panelach - Jak długo tu już siedzisz? Jest dość zimno, a ty masz tylko koszulkę. Nie chcę żebyś się przeziębił - usiadła koło mnie i zarzuciła kawałek koca na moje ramiona.
- Może godzinę? - bardziej spytałem niż odpowiedziałem. Nie byłem pewny która była godzina - Spokojnie, nie przeziębię się. Wcale nie jest tak zimno, po prostu wyszłaś z ciepłego łóżka, dlatego ci się tak wydaje.
Spojrzałem na jej twarz. Oczy jak zawsze były przepełnione miłością i troską. Przepadłem dla nich już pierwszego dnia, gdy je zobaczyłem, ale nie przeszkadzało mi to wcale. Na prawym policzku lekko odcisnęła się poduszka, a a usta świeciły się lekko w blasku wchodzącego słońca przez nałożoną pomadkę ochronną. Bardziej okryłem się kawałkiem koca. Objąłem ramieniem Crytal i przyciągnąłem ją do siebie. Wróciłem wzrokiem do nieba dalej podziwiając słońce, które było coraz wyżej na horyzoncie.
- Wyjątkowo ładny wschód dzisiaj jest - kobieta przerwała chwilę ciszy również podziwiając niebo.
- Racja - zgodziłem się - Chociaż właściwie to jest chyba trzeci wschód, który widzę, więc nie bardzo mam z czym porównywać.
CZYTASZ
5 Sekund Polskiego Dramatu
FanfictionGdzie dramaty z Twittera przeistoczyły się w książkę Start: 16.04.2020 Koniec: [zawieszone]