|TWO|

4.5K 203 64
                                    

W dzień huraganu ruszyłam w stronę domu John'a B bo przecież obiecałam JJ'owi. Weszłam do środka gdzie byli tylko John B i JJ, ojciec JJ jest pijakiem, John'a B zaginął na morzu, a mój przez cały czas siedzi jak nie w biurze to w hotelu.

- Huragan się zaczyna. Nie powinnaś wychodzić z domu. - Powiedział JJ.
- Zgadzam się, ale nie będziemy sami. Idę po piwo moi drodzy przyjaciele. - Powiedział John B i wyszedł na podwórko.
- Co to była za pilna sprawa? - Spytał JJ gdy upewnił się, że John B nas nie słyszy.
- Daj spokój, mógł mi to powiedzieć przez telefon, chodziło o huragan, powiedział, że mam wolne. - Uśmiechnęłam się lekko. To co ludzie mówią to prawda. Jeśli raz skłamiesz to zrobisz to ponownie kłamstwo wchodzi w krew.

Zanim huragan się zaczął a John B już spał w swoim pokoju.
- Co robimy? - Spytałam JJ'a gdy skończyłam kolejną puszkę piwa.
- Idziemy spać. - Prychnęłam na jego słowa.
- A tak serio? - Ponowiłam pytanie gdy odłożyłam puszkę na ziemie.

Gdy tylko wróciłam oczami do JJ'a ten złapał mnie w tali i przywarł do kanapy. Wisiał nade mną, niebezpieczne blisko.
- Spać. - Położył się obok mnie i objął tak mocno, w pasie abym nie uciekła. - Przestać walczyć, bo i tak nie wygrasz. - Wymamrotał.
- Mogę się chociaż odwrócić? - Spytałam znudzona.
- Niech będzie. - Lekko poluzował uścisk, a ja chciałam to wykorzystać i uciec, ale JJ doskonale o tym wiedział. Bo gdy tylko udało mi się podnieść odrazu mnie złapał i rzucił z powrotem na kanape. Teraz leżeliśmy do siebie twarzą w twarz.
- Jeszcze chcesz walczyć? - Spytał z małym uśmieszkiem na twarzy, przewróciłam oczami, które po chwili zamknęłam.

Następnego dnia obudziłam się dalej mając ma swoim brzuchu rękę. Nad nami stał John B i tylko się perfidnie śmiał, kiedy próbowałam uwolnić się od dużej i cieplej ręki blondyna.
- No rzeczywiście bardzo śmieszne. - Wysyczałam.
- No tak trochę. - John B nie mógł przestać się śmiać, a mi wpadł do głowy pomysł.
- John B, pójdziesz po wodę? -
- Jasne. - Powiedział ze śmiechem wiedząc co chce zrobić.

Spojrzałam na spokojną twarz JJ'a, jego przydługie i roztrzepane włosy opadały mu na oczy przez co zakrywały połowę jego twarzy, więc postanowiłam odgarnąć je aby mieć nieskazitelny widok na jego twarz. Gdy to zrobiłam zostawiłam moją rękę na jego gładkim policzku dopóki nie usłyszałam chrząknięcia.
Od razu jak poparzona zabrałam moją dłoń z twarzy JJ'a.

- Przeszkadzam? - Spytał ze znaczącym uśmiechem i małą miską wody w dłoni.
- Po prostu go oblej. -
- Jak se chcesz. - Wzruszył ramionami i to zrobił. JJ od razu się zerwał i w ten sam sposób mnie uwolnił.

- Cholera! Zabij was kiedyś! -
- Gdybyś nie miał tak ciężkiej ręki to by się nie stało. -
- Ja prostu jestem silny. - Wysyczał.
Sięgnęłam po telefon żeby zobaczyć czy jest zasięg a JJ walnął się znowu na kanape.
- Nie ma ani zasięgu, ani prądu. - Powiedział John B zanim zdążyłam sprawdzić to co chciałam.
- Byłeś na dworze? - Spytałam.
- Nie. -

Oboje wyszliśmy, pierwsze co rzucało się w oczy było to drzewo, które było wywalone.
- Nie dobrze. - Mruknęłam.
- Bardzo niedobrze. - Poprawił mnie John B podeszliśmy i zaczęliśmy odganiać gałęzie.
- Agata nieźle dowaliła. -
- Fakt. - Potwierdził nie za bardzo interesując się tym co mówię.
- O czym myślisz? - Spytałam.
- Sztorm wygnał wszystkie kraby na bagna. Drumy wezmą się za kraby. -
- Dziś masz tą kontrolę z opieki społecznej? - Spytałam.
- Nie wsiądą na prom. Pomyśl. Bóg każe nam łowić ryby. Idź budzić dalej tego pijaczyne. -
- Jasne. - Wymruczałam i ruszyłam z powrotem do środka.
- Też cię kocham! - Krzyknął John B wiedząc, że ja mam to trudniejsze zadanie. W odpowiedzi pokazałam mu środkowego palca a on udawał, że go łapie jak całusa i przyłożył sobie go do serca.

There will be trouble /JJ Maybank\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz