|ELEVEN|

2.9K 137 39
                                    

Wakacje życia, prawda?
Prawda jest taka, że były to najgorsze wakacje w moim całym życiu. John B i Sarah nie żyją, przynajmniej ja już straciłam nadzieje, więc we czwórkę postanowiliśmy ich pożegnać. Na drzewie, które rośnie przed domem John'a B wycięliśmy serce i zakopaliśmy pod nim różne rzeczy w pudełku, jak na przykład nasze wspólne bransoletki czy niektóre zdjęcia.
Każdy z nas radził sobie na swój własny sposób, Kiara cały czas paliła trawę, Pope tradycyjnie wrócił do książek, JJ zaczął pracować głównie na Figure Eight, ale był zwalniany z wiadomych przyczyn natomiast u mnie działo się równie dużo.

Rodzice już mają wybrane imię dla dziecka mimo, że płeć jeszcze nie jest znana. Mama postanowiła ciąże  przesiedzieć w Outer Banks lub w naszej posiadłości we Francji jest to jej ukochany kraj, ojciec dalej żyje swoim hotelem chociaż zaczął poświęcać mi więcej uwagi i nawet zatrudnił sobie zastępcę na pełny etat, Connor kupił wyspę na której postanowił rozpocząć budowę w ciągu kilku następnych tygodni, po tym jak się okazało, że jego najlepszy przyjaciel zabił panią szeryf ale nikt w to nie wierzył przez Ward'a i jego prawników ten postanowił w końcu wydorośleć i przejąć biznesy te, które już od prawie trzech lat mu się należą a ja zamknęłam się w sobie, jeśli nie idę ogrodu to cały czas siędzie zamknięta w pokoju i myśle o niczym, to naprawdę cud, jeśli Kiarze, JJ'owi lub Pope'owi uda się mnie wyciągnąć do ludzi.

- Córciu, czas do szkoły. - Uslyszałam męski głos, który wybudził mnie ze snu.
- Jeszcze pięć minut. - Mruknęłam chowając głowę pod poduszkę.
- Nie ma pięć minut. - Powiedział okradając mnie z mojego jedynego źródła ciepła, pozbawił mnie mojej kochanej kołdry, przez co mruknęłam bardzo niezadowolona. - Mówiłaś to samo dziesięć minut temu Victor już czeka na ciebie w samochodzie aby zawieźć się do szkoły, więc teraz w ciągu tych pięciu minut masz się ogarnąć i jedziesz do szkoły. - Powiedział kierując się do drzwi z moją kołdrą w rękach. - A to konfiskuje. - Wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

Zaspana przeniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam swoją zaspaną twarz, spojrzałam na zegar, który wskazywał, że jest już siódma dwadzieścia rano więc z ogromną niechęcią wstałam z łóżka i podeszłam do szafy aby wybrać ubrania. Granatowe, przetarte, luźne jeansy ze ściągającą gumką na kostkach oraz w pasie, zieloną koszulkę na ramiączkach i czarną ramoneskę, schowałam mój nieśmiertelnik pod koszulkę i wzięłam głęboki oddech.

Szkoła na Figure Eight i w Norze różnią się wieloma rzeczami ale największa różnica to ludzie. Brakuje mi moich ludzi, moich przyjaciół. Normalnie siedziałabym obok Kie, lub Pope'a lub JJ'a a jednak muszę siedzieć obok Kelce'a, lub Topper'a czy innych Snobów.
- Panno Thompson? -
Pewnie niektórzy z was się zastanawiali jak przez kilka lat udało mi się utrzymać kłamstwo o moim pochodzeniu, dużo rzeczy się nie zgada. Teoretycznie mieszkam w Norze, więc tam też powinnam chodzić do szkoły, ale moi przyjaciele nie zajmowali się szkołą i i tak uciekali z niej w większości a ja po prostu mówiłam, że chodzę do szkoły po drugiej stronie portu, moje zniknięcie na ponad pół roku trzy lata temu, byłam wtedy na wymianie.
- Panno Thompson? -
Prawdopodobnie zastanawiacie się dlaczego teraz wygrzebuje już dawno wyjaśnioną kwestię, otóż wtedy gdy oficjalnie byłam na wymianie byłam tak naprawdę na imprezach miedzy innymi z Rafe'm, Connor'em i innymi.
Chodziłam na te imprezy i upijałam się, miałam trzynaście lat, zupełnie jak siostra świętej pamięci Sarah'y, która spróbowała alkoholu w tym wieku.
Upijałam się aby poradzić sobie z tragedią, która przytrafiła się mojemu bratu jakiś czas wcześniej.

- Brooklyn. - Usłyszałam szept do mojego ucha i zobaczyłam, że Topper szepcze do mnie zza pleców, rozejrzałam się po klasie i zobaczyłam, że profesor Evans patrzy na mnie z skrzyżowanymi rękoma na piersi i z zawiedzeniem na twarzy.
- Jak miło, że w końcu spojrzałaś na mnie. - Powiedziała nawet nie starając się ukryć zdenerwowania i zawiedzenia. - Wiesz o czym mówiliśmy? - No jasne, że słuchałam jak mówiła. Jedyne co mogłam zrobić było to niezręczne uśmiechniecie się. - Oczywiście, że nie słuchałaś. - Rzekła i głośno westchnęła. - Dobrze klaso wracając do tematu lekcji... - Nagle mój telefon zawibrował. - Panno Thompson to chyba są jakieś żarty! Proszę wyciszyć telefon i skupić się na lekcji. -
- Oczywiście pani profesor, przepraszam. - Uśmiechnęłam się niezręcznie i poczekałam aż Evans się odwróci do tablicy, a gdy tylko to zrobiła wzięłam mój telefon, jak się okazało dostałam SMSa z nieznanego numeru.

There will be trouble /JJ Maybank\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz