James popatrzył na swój kufer, z radością myśląc o powrocie do domu. Został mu jeszcze tylko patrol z Lily i już następnego ranka pociąg miał zabrać uczniów z Hogwartu. Potter schował do torby leżące na łóżku świąteczne opakowanie baryłek korzennych i wyszedł z pustego dormitorium. Reszta Huncwotów uznała, że skoro to ich ostatnie święta w zamku, a jutro i tak rozjeżdżają się do domów, mogą zrobić kilka związanych z dekoracjami niespodzianek. James pouczył ich tylko, żeby wzięli mapę, uważali na prefektów i potem w szczegółach opowiedzieli mu, co zrobili. Przynajmniej na ostatni punkt przystali ochoczo. Remus obiecał też, że zajmie się niańczeniem Syriusza i Petera, więc James przynajmniej miał pewność, że żaden z nich nie narobi sobie zbytnich kłopotów dzień przed wyjazdem. Na odprawie życzyli prefektom wesołych, spokojnych świąt i przede wszystkim chwili odpoczynku, Lily rozdała każdemu po pierniczku (podobno zgodnie z tradycją) i wszyscy rozeszli się na ostatnie przedświąteczne patrole. Tym razem Potter i Evans postanowili skorzystać z sugestii Cynthii i zajęli jedną z kamiennych ław. Dopiero wtedy James wyjął z torby słodycze dla swojej partnerki.
— W ogóle Evans — zaczął, podsuwając pudełko w jej stronę — mam dla ciebie prezent.
Lily spojrzała na niego całkowicie zaskoczona.
— Wesołych świąt. — Uśmiechnął się, wręczając jej podarunek.
— Uhm, dziękuję, ale, Potter — przygryzła wargę z zakłopotaniem — ja nie mam nic dla ciebie.
James roześmiał się krótko, opierając się o oparcie ławki. Niby wiedział, że tak się ta sytuacja rozwinie, ale poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu. Jakaś jego część mimo wszystko miała nadzieję, że Lily również wcale o nim nie zapomniała.
— Nic nie szkodzi — zapewnił ją z uśmiechem. — Nie liczyłem na to.
— Przepraszam, zupełnie nie pomyślałam. Naprawdę dziękuję.
— Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałem. Wspominałaś kiedyś, że lubisz baryłki korzenne, prawda?
— Uwielbiam — odpowiedziała z uśmiechem. — Może mi się uda choć trochę zrekompensować ci brak prezentu, jak się nimi podzielę.
— Evans, poważnie, nie trzeba.
— Może i nie trzeba, ale nikt nie powiedział, że nie wolno. — Mrugnęła do niego, rozrywając opakowanie. James pokręcił głową z niedowierzaniem. Co za kobieta.
— Wesołych świąt, Potter. — Uśmiechnęła się do niego, podsuwając mu pudełko. Sięgnął po słodycze i odwzajemnił uśmiech.
— Wesołych świąt, Evans.
***
Syriusz zaczął nerwowo wiercić się na siedzeniu, gdy tylko Remus i Peter opuścili przedział w poszukiwaniu wózka z przekąskami, co natychmiast zwróciło uwagę Jamesa.
— Co jest? — zapytał, nonszalancko podrzucając złotego znicza.
— Mam z tobą do pogadania — odpowiedział Black, krzywiąc się.
— Hm?
— Okej, lećmy z tym. Więc tak, mój wujek zaproponował mi mieszkanie w Londynie.
James prawie nie złapał znicza z zaskoczenia. Schował go do kieszeni, dla bezpieczeństwa i spojrzał na Syriusza, unosząc brwi.
— W porządku, i co powiedziałeś?
Black skrzywił się.
— Następną przerwę spędzę już tam.
CZYTASZ
Patronus || Jily fanfiction ✔
FanfictionDopasowane patronusy są oznaką bratnich dusz. A przynajmniej tak twierdzi Sharon Kelsey, jedna z przyjaciółek Lily Evans. Uważa, że jeśli dwaj czarodzieje to odkryją, nic już nie może ich rozdzielić, bo zwyczajnie są sobie przeznaczeni. To właśnie t...