✧ 20 ✧

1.7K 127 56
                                    

Mijał tydzień za tygodniem, a początkowy entuzjazm Lily powoli zaczął zamieniać się we frustrację. James niby pocieszał ją, że robi postępy, ale ona dobrze wiedziała, jak naprawdę było. Nie rozumiała, dlaczego innym tak łatwo było wyczarować patronusa, a jedyne, na co ją było stać to bezkształtna mgła. Zła sama na siebie zaszyła się przy pomniku garbatej czarownicy, nie mając ochoty rozmawiać z nikim. W tym samym czasie cała czwórka Huncwotów postanowiła wybrać się na popołudniową eskapadę. Potrzebowali trochę adrenaliny i wspólnego spędzenia czasu, bo w ostatnich tygodniach było o to coraz ciężej. James praktycznie wszystkie wolne wieczory poświęcał prefektowaniu, dodatkowo pomagał Lily z patronusem i jeszcze musiał wyrabiać ze swoimi lekcjami i drużyną quidditcha. Remus uczył się jeszcze więcej niż wcześniej, ku wielkiemu niezadowoleniu Syriusza i Petera, bo gdy Rogacza nie było, to właśnie Lupin stawał się ich huncwocką kwoką-mamą. A skoro kazał się uczyć, siedzieli i uczyli się (albo przynajmniej udawali), czekając na przyjście lepszych dni. I w końcu takowy dzień nadszedł. Mieli urządzić sobie wspólną wyprawę jak za dawnych, dobrych czasów i teraz cała czwórka pewnie szła przed siebie, w równym szeregu, do posągu garbatej czarownicy, by wynieść się z tej szkoły i spędzić całe popołudnie na łamaniu zasad. Przynajmniej taki był plan, dopóki James nie zatrzymał się nagle gwałtownie. Syriusz, w pierwszej chwili nie rozumiejąc co się dzieje, wpadł na przyjaciela z impetem, aż Potter zachwiał się, ręką uderzając w metalową zbroję. Obaj zrobili przerażone miny, a Rogacz natychmiast wepchnął Łapę za ścianę.

- Sza! - nakazał reszcie.

- Co się dzieje? - zapytał Lupin. Miał tyle rozumu w głowie, żeby zatrzymać się, gdy zrobił to James i tym samym nie stać się częścią ludzkiego domino.

- Ktoś siedzi przy naszym wejściu! - Zaczął wymachiwać rękami Syriusz.

- Ciszej - skarcił go James.

- Właśnie narobiłeś rabanu, waląc w metalową zbroję!

- Tylko dlatego, że na mnie wpadłeś!

- To Lily - zakomunikował Peter, który wykorzystał moment i dyskretnie wyjrzał zza ściany. James i Syriusz natychmiast zamarli.

- Że co proszę? - Potter szybko pomrugał oczami.

- No Lily. Twoja Lily.

- Nie moja - poprawił go już automatycznie. - Ale co ona tam robi?

Syriusz uderzył go w bok.

- To twoja nie-dziewczyna, idź to załatw!

- Albo możemy poszukać innego przejścia - zaproponował Remus. - Skoro siedzi tutaj to pewnie chce trochę pobyć sama.

James popatrzył najpierw na przyjaciela, a potem na ścianę, za którą siedziała rudowłosa. Pokręcił głową z westchnieniem.

- Nie no, nie mogę jej tak zostawić. Dajcie mi mapę i idźcie, dołączę do was później.

Lupin już wyciągnął mapę w jego stronę, gdy wprost sprzed nosa zgarnął mu ją Syriusz.

- A, a, a, nie tak prędko! - zawołał, celując w Jamesa oskarżycielsko palcem. - Obiecujesz, że do nas przyjdziesz? Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz robiliśmy razem coś super!

Potter uśmiechnął się.

- Obiecuję, Syriusz. Serio. Tylko upewnię się, czy wszystko z nią w porządku.

Black pufnął na niego raz i drugi, aż w końcu podał mu mapę.

- Dziękuję.

- Pamiętaj, mam twoje słowo! - dodał jeszcze Syriusz, powoli się wycofując wraz z resztą Huncwotów. James odchrząknął, poprawił włosy i ruszył korytarzem jak gdyby nigdy nic. Odwrócił głowę, zrobił zdziwioną minę i podszedł do dziewczyny, jakby dopiero teraz dowiedział się, że w ogóle tam siedziała. Był pewien, że go zauważyła, jednak nie reagowała na niego w żaden sposób, więc tylko usiadł obok niej i oparł głowę o ścianę. Wypuścił głośno powietrze. Siedziała skulona i dopiero wtedy położyła policzek na kolanach, by móc na niego spojrzeć.

Patronus || Jily fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz