Mój sprawdzian z biologii był niekompletny. Coś się nie odbiło, kartka była czysta po jednej stronie. Ale jakieś dziewczyny też nie miały wszystkiego.
Pani zapisała dla nich jedno zadanie na tablicy. Ale potem okazało się, że to nie wszystko.
Jak ktoś stoi w odległości kilku metrów ode mnie, trudno mi jest nawiązać z nim kontakt. Teraz też tak było. Nie mogłam się przełamać. Siedziałam w trzeciej ławce. Przez ten ogromny dystans zawaliłam klasówkę.
Dopiero pod koniec lekcji zgłosiłam pani, że nie mam wszystkiego. Myślałam, że da mi resztę zadań, ale stwierdziła, że już nie ma czasu, może na następnej lekcji, po przerwie...
- Ale ja nie mogę, muszę napisać teraz! Później mam poprawę z niemieckiego.
Strasznie się popłakałam. W końcu poszłam na stację, nie napisałam ani jednego, ani drugiego.
- Jak poprawisz, będziesz mieć piątkę – powiedziała pani od biologii. Nie traciłam nadziei...
Aha, i jeszcze miała być kartkówka, na której mogłam się wykazać. Ale potem okazało się, że sprawdzian zaliczyłam na dwóję, a na kartkówce pani dała rzeczy, które nie były omawiane na lekcji. Nie odnalazłam ich nawet w podręczniku! Skąd ona to wzięła? Większość klasy była oburzona podobnie jak ja.
Miałam czwórkę z biologii na koniec roku. Niemiecki udało się napisać innym razem, na bardzo dobry z minusem. Nie jest tak źle.
Proszę, nie mówcie mi że mam nie narzekać na oceny, że są wspaniałe, że sporo osób chciałoby takie mieć. Ale czy ktoś chciałby mieć takie życie towarzyskie jak ja?
Matki prawdziwych autystów na pewno marzą o tym, żeby ich dzieci tak wspaniale funkcjonowały jak ja. Marna to pociecha. Nie trafia to do mnie.
Ból egzystencjalny.
CZYTASZ
11. Diagnostyczna zagadka cz.2
Non-FictionMarta rozpoczyna terapię grupową w nowym miejscu. Co zaobserwują prowadzące?