Jak nie teraz, to nigdy... To moja ostatnia szansa.
Teraz musi się udać. Jeśli tym razem nie spotkam kogoś, kto mi będzie odpowiadał...
Nie, przecież nie mogę wrócić do Aslanu! Już wcześniej postanowiłam, że nie będę tam chodzić na grupę. Oni są głupi i w ogóle mnie nie rozumieją! Poza tym prawie wszyscy członkowie grupy są z rodzin patologicznych. To nie jest dobre miejsce dla mnie.
Znów był jakiś popieprzony dojazd. Podjechałyśmy z matką autobusem, ponieważ miał się zatrzymać przy Dzielnej. Wysiadłyśmy w naprawdę głupim miejscu – to był koniec tej ulicy.
Zastanawiałyśmy się, ile kilometrów trzeba przejść. Szłyśmy i szłyśmy, a numery były coraz niższe.
Dochodziła czwarta. Matka zadzwoniła do tej baby, do której miałyśmy iść, żeby powiedzieć, że zaraz będziemy.
Wlazłyśmy do budynku. Czułam się jak u lekarza. W końcu to była przychodnia, a nie jakaś durna poradnia w jakiejś szkole.
Musiałam założyć sobie kartę. Matka podała niezbędne informacje starej babie w rejestracji.
Poczekałam jeszcze chwilę i poszłyśmy do gabinetu, gdzie przywitały nas dwie panie. Okazało się, że matka widziała je już wcześniej. Była na rozmowie na Koszykowej, jakieś trzy i pół miesiąca temu. Pojechała tam beze mnie, ponieważ nie chciała, żebym znowu opuszczała lekcje.
Opowiedziała o mnie tym babom, ale one stwierdziły, że bez rozmowy ze mną nie załatwią mi żadnej terapii. Uparły się, że koniecznie muszą mnie zobaczyć.
Dobrze – no to teraz mnie zobaczą.
Okazało się, że muszę iść do drugiego gabinetu z młodszą psycholożką, drobną, jasnowłosą Marią, natomiast matka została z wyglądającą na bardziej doświadczoną Katarzyną.
Co? Kolejna Katarzyna?
Czemu musimy się rozdzielić?
Poczułam się dziwnie. Nie będę wiedziała, o czym matka rozmawia z tą babą. Jaka szkoda.
Ale za to ona nie będzie słyszeć naszej rozmowy.
Zostałam sama z Marią. Usiadłyśmy przy biurku, naprzeciw siebie.
- Chcesz chodzić na grupę. Na czym polega twój problem?
- Mam trudności w kontaktach z rówieśnikami.
- Czyli taka, jakby... nieśmiałość, prawda?
- No... można tak powiedzieć.
Wcale nie, to nie jest nieśmiałość. Ale czemu miałabym zaprzeczyć? Psychologowie mają w sobie to coś, co sprawia, że mogą wmówić człowiekowi dosłownie wszystko.
- Opowiedz mi o sobie.
Milczałam dłuższą chwilę. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Zapytała mnie, jak radzę sobie w szkole i o parę innych rzeczy. Wreszcie usłyszałam nieśmiertelne pytanie...
- Czym się interesujesz?
Nie powiem.
- A dlaczego pani pyta? Czemu to jest takie ważne?
- Chciałabym dowiedzieć się czegoś o tobie.
Nieprawda. Wcale nie.
- Nie mam żadnych zainteresowań.
- Naprawdę? A co robisz w wolnym czasie?
- Odrabiam lekcje.
- A jak już skończysz, to co potem? Przecież chyba nie zajmujesz się cały czas nauką?
Ma rację. Wcale nie jestem pilną uczennicą, taką jak na przykład Kryśka. Albo Sylwia.
Jak przychodzę ze szkoły, to jestem tak cholernie zmęczona, że już później nie mogę się na niczym skupić i bardzo wolno odrabiam lekcje. Do tego bardzo wolno jem obiad. Ale jak znajdę chwilę czasu...
- Lubię czytać książki, słuchać muzyki... (Pominę dalszy fragment rozmowy, żeby nie zanudzać czytelnika. Przecież zawsze jest tak samo, prawda?)
- Jak przychodzę ze szkoły, to włączam Internet i czytam jakieś głupoty...
- Jakieś głupoty, czyli co?
- Takie tam rzeczy... Różne.
Ale mi się powiedziało! Rzeczy Różne. Super! Ta laska nigdy by na to nie wpadła.
- Co na przykład?
A coś ty taka ciekawska?
- Nie powiem, strasznie się wstydzę. To jest takie wstydliwe, że nie mogę pani powiedzieć. Tak mi przykro.
Maria przestała mnie w końcu męczyć. Pomiędzy jej pytaniami, a moimi odpowiedziami było tyle milczenia, że szybko minęło 45 minut, chociaż niewiele sobie pogadałyśmy.
Rozmowa dobiegła końca. Mam przyjść jeszcze raz, za tydzień i dobrze sobie przemyśleć, czy na pewno chcę chodzić na tę grupę.
Powiedziałam Marii, że muszę się zastanowić, bo jeszcze mam spotkanie poobozowe w Aslanie. Jeszcze nie byłam pewna, gdzie będę chodzić.
Matka zaproponowała, żebym chodziła na dwie grupy, ale terapeutki wybiły jej to z głowy. Musiałam więc dokonać wyboru.
Wróciłyśmy do gabinetu Katarzyny. Pożegnałyśmy się.
Katarzyna uśmiechnęła się do mnie. Nie odwzajemniłam tego uśmiechu.
Zrobiło mi się żal, że nie mogłam porozmawiać z Katarzyną. Była starsza od Marii. Wyglądała, jakby wiedziała coś na temat ZA. Może kiedyś zdradzę jej mój sekret...
Nie traciłam nadziei, że jeszcze z nią pogadam.
CZYTASZ
11. Diagnostyczna zagadka cz.2
No FicciónMarta rozpoczyna terapię grupową w nowym miejscu. Co zaobserwują prowadzące?