Rozdział III - Tajemnice

1.6K 78 266
                                    

    W końcu dotarliśmy na miejsce. Dom Williama był nieco oddalony od miasta. Samotna okolica, w której mieszkał wydawała się spokojna i równocześnie przerażająca. W pobliżu stały domy, które wyglądały na opuszczone już od dawna. Jedyny budynek, który sprawiał, że ta okolica nie wygląda na całkowicie martwą, to dom Williama, który był bardzo zadbany.

    Chłopak otworzył mi drzwi do swojego mieszkania. Było ono skromne, ale za to naprawdę ładne.
    Salon był dość sporych rozmiarów.
Nie znajdowało się w nim nic więcej prócz dużej, puchatej sofy, która stała naprzeciwko niewielkiego stolika do kawy, futrzastego dywanu i szafki, na której znajdował się mały telewizor.

- Śmiało, rozsiądź się. - Odrzekł William.

    Powędrowałam w stronę sofy i rozsiadłam się wygodnie.

- Kawy? Herbaty?

- Możesz mi zrobić [DO WYBORU].

    Chłopak poszedł do kuchni, a ja zaczęłam się rozglądać po pokoju. Nagle usłyszałam zza ściany dźwięk pukania. Wydawałoby się, że ktoś robi sobie żarty. Gdy tylko przyłożyłam ucho do ściany, aby podsłuchać czy ktoś tam jest, usłyszałam walenie w ścianę, jakby ktoś walił pięściami z całej siły. Poszłam wzdłuż korytarza i odnalazłam drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do tego pokoju. Gdy tylko chwyciłam za klamkę, usłyszałam głos Williama.

- [T/I], gdzie jesteś?

Szybko wbiegłam do salonu. - Przepraszam! Wydawało mi się, że słyszałam za ścianą jakieś pukanie.
  
Chłopak otworzył szerzej oczy i odłożył kubek z napojem. Szybko pobiegł w stronę pokoju, do którego przed chwilą chciałam wejść.

- Poczekaj na mnie, za chwilę wrócę.

    Nie wiedziałam co się dzieje. To wyglądało, jakby kogoś tam przetrzymywał. Nagle usłyszałam dość głośny dźwięk prądu i jakiś nieokreślony krzyk. Napewno nie należał on do Williama, bo był dość wysoki. Zupełnie jak... Głos dziecka.
Postanowiłam wbiec do pokoju, mimo tego, że kazał mi tu zaczekać. Wiedziałam, że to może być błąd, ale musiałam się dowiedzieć, co się tam do cholery dzieje.
    Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam Williama klęczącego przy jednym z animatroników znajdujących się w pokoju. Wyglądały inaczej niż te z pizzerii, ale były to te same rodzaje zwierząt. Mogłabym przysiąc, że wyglądały na bardziej przyjazne.

- Will! - Podbiegłam do chłopaka. - Wszystko w porządku?!

Mężczyzna milczał, jakby w ogóle nie usłyszał mojego pytania. Zauważyłam, że trzyma w ręce paralizator. Stąd pewnie odgłos rażenia prądem.

- Powiesz mi co się tutaj stało?

- Jak możesz chcieć pracować w tej pizzerii?

- To nie była odpowiedź na moje pytanie.

- Lepiej stąd wyjdźmy. - William złapał mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz i kłódkę.

- Co to miało znaczyć?! - Zaczęłam krzyczeć. - Dlaczego było słychać, jakby ktoś walił w ścianę, pomimo że nikogo tam nie ma?!

- Więc nie słyszałaś o tym co się wydarzyło parę lat temu w Freddy Fazbear's Pizza?

- Nie?! Mówiłam przecież, że przeprowadziłam się do tego miasta kilka dni temu.

- 4 lata temu w tej pizzerii została zamordowana piątka dzieci. Ich gnijące ciała znaleziono w animatronikach, które do teraz stoją na scenie i śpiewają te swoje głupie piosenki. Parę dni po morderstwie animatronik wgryzł się w głowę dziecka raniąc je na śmierć.

W Ramionach Mordercy | William x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz