Rozdział VI - Kocham cię na zabój

1.3K 70 95
                                    

    Zasiedliśmy do stołu z przygotowanym przez nas posiłkiem. Odrobinę się przy tym rozluźniliśmy, przez co zła atmosfera opadła.
Jednakże wciąż mam zamiar dowiedzieć się od niego wszystkiego, co obiecał mi powiedzieć.

- Więc, zaczynając nasze przesłuchanie - Odparłam podśmiechując, z czego William się znowu zaśmiał. - Zacznijmy od tego, dlaczego twoje animatroniki są złe skoro ,,nie wiedziały" o morderstwach dzieci? - Chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwały mu moje kolejne słowa. - I nie próbuj mi wmówić, że nie reagowały źle. Tego dnia użyłeś paralizatora na jednego z nich tak, jak dzisiaj na animatroniku z pizzerii.

- Nie powinienem ci mówić wszystkiego. - Chłopak podrapał się po tyle głowy.

- Ale obiecałeś. - Szyderczo się uśmiechnęłam.

- Używam pewnej substancji do tego, aby działały. Powoduje to u nich coś w rodzaju własnej inteligencji, przez co stają się agresywne wobec ludzi.

- Nie możesz znaleźć zamiennika? - Na te słowa chłopak tylko pokiwał głową i wziął kolejny kęs. - Dlaczego Henry na to wszystko przytakuje? Przecież któregoś dnia może stać się komuś poważna krzywda.

- Dla niego biznes jest ważniejszy. - Zaśmiał się chłopak.

- To niedorzeczne!

- Możliwe, ale na jego miejscu też bym tak zrobił. Kiedyś Henry zarabiał o wiele więcej, ale od tego krwawego incydentu zamknęli nas na rok i przez to zyskujemy mniej niż kiedyś.

- [T/I], zachowaj dla siebie wszystko co ci mówię, dobrze? Te informacje, wie o nich tylko Henry i ja. Mówię ci to ponieważ... Jesteś dla mnie ważna i ci ufam.

Przez moment siedzieliśmy w ciszy. Zastanawiałam się nad tym co mi powiedział. To było naprawdę słodkie.

- Jasne, nie martw się. Umiem dochować tajemnicy. - Na te słowa chłopak tylko się uśmiechnął.

Dlaczego Will ma tak dobry kontakt z szefem, że żaden pracownik nie wie co się do końca dzieje?

- Dlaczego? - Pomyślałam

- Tak, to on! - Usłyszałam głos dziecka, tego samego, co w moim śnie. Czy właśnie słyszę głosy w głowie i staje się wariatką? Obróciłam się gwałtownie za siebie, ale nikogo nie widziałam.

- [T/I], to on nam to zrobił. - Wszystkie dzieci stanęły przede mną i zaczęły wskazywać palcem na Williama...

- [T/I]! Wszystko w porządku?! Halo! - Spojrzałam na chłopaka, który próbował mnie wyciągnąć z tego transu. Po chwili jednak jego uścisk był praktycznie nie wyczuwalny.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Perspektywa Williama


    Zobaczyłem to, czego boję się od dnia, w którym zabiłem tych szczyli.
Piątka dzieci stała przed naszym stolikiem. Wyglądały jak żywe... Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć?
    W pewnym momencie zjawa zniknęła z naszych oczu. Przez chwilę patrzyłem jak wryty w to samo miejsce, gdy nagle dziewczyna się odwróciła i popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.

- To ty zrobiłeś? - Wstała z krzesła i zaczęła się odsuwać. - Zabiłeś je?! Odpowiedz! - Zaczęła krzyczeć ze złości i smutku.

    Nie mogę jej niczego powiedzieć.

- O czym ty mówisz? - Zapytałem udając, że to co się stało przed chwilą nie miało miejsca.

- Znowu robisz ze mnie idiotkę? Tym razem ci się nie uda. Wynoś się stąd!

- Ale... - Zacząłem do niej podchodzić, na co ona tylko chowała twarz w swoich dłoniach. - Naprawdę nie wiem o co ci chodzi.

- Widziałeś? Widziałeś te dzieci?!

- Jakie dzieci?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Twoja perspektywa

- Dobrze się czujesz? - Zapytał chłopak trzymając mnie za ramiona.

    Nie, to nie mogło mi się przewidzieć. Widziałam je, były tak wyraźne jak on. Zupełnie jakby żywe dzieci stały przed moimi oczami.
A może jednak mam przywidzenia?

- Ja - Zajakąłam się - Przepraszam Will. - Przytuliłam chłopaka. - Nie wiem co się ze mną dzieje. Dzisiejszy dzień jest okropny. Fatalnie się czuję i chyba powinnam się położyć.

    Po tych słowach chłopak wziął mnie na ręce i położył się ze mną na łóżku spędzając ze mną całą noc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Nazajutrz obudziłam się w łóżku samotnie. Szukałam wzrokiem Williama, gdy nagle usłyszałam dźwięki wydobywające się z kuchni.
Ubrałam się w ciepły, przydługi sweterek i ruszyłam do kuchni. Zobaczyłam Willa, który był widocznie skupiony na gotowaniu i doprawianiu jedzenia. Podeszłam do niego i przytuliłam od tyłu.

- Dzień dobry. - Powiedziałam lekko zaspanym głosem.

- Dzień dobry ślicznotko. - Odwrócił się i uśmiechnął. - Jak się czujesz?

- Wspaniale. - Zaczęliśmy się wtulać w siebie. Po chwili chłopak przypomniał sobie o jedzeniu, które za chwilę się spali. Szybko wyrwał się z objęć i zaczął mieszać jajecznicę.

- Za chwilkę podam do stołu.

- Dobrze. - Zachichotałam i poszłam do łazienki umyć żeby i wziąć szybką kąpiel.
    Gdy tylko wróciłam zobaczyłam stolik zapełniony różnymi pysznościami, które William sam przygotował.

- Muszę przyznać, że mi zaimponowałeś. - Usiadłam do stolika razem z chłopakiem.

- Cieszę się. - Szeroko się uśmiechnął.

- Niedługo będziemy musieli zbierać się do pracy.

- Ja tak, ale ty zostaniesz w domu.

- Daj spokój! Już jest w porządku, poza tym - Chwyciłam go za dłoń. - z tobą czuję się o wiele bezpieczniej.
    Chłopak uśmiechnął się i zaczął rozmyślać nad moimi słowami.

- W porządku, ale nie spuszczam cię z oka nawet na sekundę.

- Dobrze. - Wywróciłam oczami i kontynuowałam posiłek. - Więc... Co teraz?

- W jakim sensie?

- Czy my, no wiesz, jesteśmy parą? - Nigdy nie widziałam Williama tak uśmiechniętego, jak po usłyszeniu tych słów.

- Byłbym najszęśliwszym człowiekiem na świecie. - Po tych słowach odszedł od stolika, wziął mnie na ręce i namiętnie pocałował.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Ogłoszenie parafialne

Rozdział jest nieco przy krótki, ale mam dla was niespodziankę!
Otóż w planach mam kolejne opowiadanie, tym razem
Phone guy (Scott) x Reader!
Widziałam tylko dwa takie opowiadania, z czego jeden to był Oneshot, a drugi nie dokończony, więc uznałam, że wezmę sprawy w swoje ręce. Dajcie znać, co o tym myślicie.
Dziękuję wszystkim, którym podoba się to, co robię i czytają kolejne części opowiadania. ❤️

W Ramionach Mordercy | William x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz