First day

666 37 14
                                    

- Mo Guan Shan!

Rudowłosy drga nieznacznie i natychmiast gasi ekran swojego telefonu, nie przejmując się zaczętą wiadomością. Odwraca się w stronę drzwi do swojej klasy, marszcząc brwi na widok zirytowanego bruneta.

Wie, że kiedy He Tian posuwa się do wypowiedzenia jego prawdziwego imienia zamiast tego głupiego przezwiska ma całkowicie przerąbane.

- Czego chcesz? - rzuca od niechcenia i opiera brodę na zgiętej w łokciu ręce, bawiąc się wyłączonym telefonem na szkolnej ławce.

- Nie udawaj głupka i chodź - wskazuje kciukiem za siebie, nie mając najmniejszej ochoty czekać aż ten zdąży to przemyśleć.

Mo jednak nie ma zamiaru się zastanawiać.

- Nie.

Czując pulsującą żyłkę i irytację zalewającą jego ciało, He Tian zaciska dłoń na framudze, by nie uderzyć go na oczach całej jego klasy. Byłoby to dość niefortunne dla reputacji ich obojga, czyż nie?

- Chodź - powtarza uparcie, obiecując sobie, że da mu później niezłą nauczkę.

- Za chwilę będzie lekcja, wracaj grzecznie do swojej klasy jeśli nie chcesz się spóźnić. Pogadasz sobie po szkole - macha dłonią, jakby odganiał uporczywą muchę, nawet nie patrząc w jego stronę.

To przeważa szalę. Brunet uśmiecha się lekko i przymyka oczy kiedy wchodzi do klasy, jednak gdy tylko podchodzi do rudowłosego grymas znika a on sam łapie go za ramię i ciągnie w stronę wyjścia, nie bacząc ani na jego przekleństwa ani tym bardziej na zdezorientowaną klasę.

- Puszczaj, kretynie! - w końcu Mo wyrywa rękę z jego uścisku i, zaplatając dłonie na klatce piersiowej, odwraca wzrok. Niezadowolony zaciska wargi w wąską kreskę.

- Ostatnio mnie ignorujesz.

He Tian zmienia wyraz twarzy, jednak uważnie pilnuje, żeby wraz z ciekawością jego ton głosu nie zdradził troski, czy jakiejkolwiek innej niepotrzebnej słabości.

- Wydaje ci się - rzuca cicho, próbując go wyminąć. Brunet jednak z łatwością przewiduje jego ruch i kładzie dłoń obok jego twarzy, nie pozwalając mu ruszyć się z miejsca. - Odsuń się, muszę iść do She Li - warczy nierozsądnie, zirytowany jedynie, że ten wciąż zabiera mu cenny czas.

- Ah? Czy to nie ty przed chwilą przypominałeś mi, że niedługo zacznie się następna lekcja? - uśmiecha się lekko, nachylając w jego stronę.

- Z-zamknij się - odsuwa się mały krok do tyłu, dopóki nie wpada na ścianę. Krzywi się, niezadowolony z tej przeszkody. - Jak miałem niby do niego pójść skoro ty się przyszwędałeś? Teraz się odsuń, bo będzie zły jeśli się spóźnię - łapie za jego rękę i podnosi nieznacznie wyżej, schylając się, by uciec mu pod nią. Zanim He Tian zdąży odpowiednio zareagować, Mo przemierza szybkim krokiem już kolejny korytarz, z rękami wciśniętymi w kieszenie spodni.

- Ten mały...

- He Tian? Co tu robisz? Za chwilę mamy matematykę! - odwraca się w stronę długowłosej dziewczyny, ściskającej przy piersi jasne książki.

- Masz rację, już idę - uśmiecha się lekko, obiecując sobie, że dorwie tego delikwenta następnym razem.

She Li... Czego on znowu od niego chce? - zastanawia się, nieświadomie zaciskając dłoń w pięść.

Mimowolnie uśmiecha się kiedy na korytarzu rozlega się dźwięk dzwonka, odwrotnie do dziewczyny podrygującej w miejscu z obawy o spóźnienie. Dla niego w tej chwili liczy się tylko to, że znalazł wymówkę szybciej, niż się spodziewał.

That One DayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz