Ninth day

266 27 15
                                    

- Co ty tu robisz?

Rudowłosy drga na dźwięk zimnego i ostrego jak brzytwa głosu bruneta.

Sam chciałbym to wiedzieć - myśli, ale nie odzywa się słowem. Nie jest w stanie nawet choćby podnieść głowy.

Brunet wzdycha i nawet jeśli bardzo chciałby zamknąć mu drzwi przed nosem i wrócić do oglądania słabego serialu wie, że nie będzie w stanie zasnąć spokojnie i wyrzucić z głowy obrazu przemoczonego, drżącego chłopaka. Przeklina pod nosem, zaskakująco szybko podejmując decyzję w zgodzie z własnym sumieniem.

- Właź - otwiera szerzej drzwi i wciąga go do środka, nie czekając na jego reakcję. - Poczekaj chwilę - zostawia go w przedpokoju, po chwili wracając z jasnym ręcznikiem w ręce. Zarzuca mu go na głowę, stając obok z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.

Mo podnosi bez większego entuzjazmu dłonie i wyciera włosy, osuszając przy okazji twarz z wzrokiem wbitym w podłogę. Czując na sobie przeszywające spojrzenie bruneta czuje się wystarczająco niekomfortowo.

- Co tu robisz? - powtarza, jednak wbrew jego przewidywaniom zamiast ogłuszającego wykręcania się odpowiada mu cisza.

- Nie miałeś parasola? - zmienia więc pytanie, przekrzywiając lekko głowę w bok.

Zaczyna się irytować kiedy po raz kolejny rudowłosy się nie odzywa.

- Hej, odpowiadaj mi - łapie go za ramię i szarpie w swoją stronę, zaskarbiając jego przelotne, zaskoczone spojrzenie. - Co się stało? - marszczy brwi kiedy niższy jawnie unika jego wzroku.

- Gdybym miał parasol to przecież bym nie zmókł - mamrocze w końcu, drżąc lekko przez chłód ogarniający jego mokre ciało.

- Pytam poważ... A zresztą - wzdycha, domyślając się, że teraz i tak nie uzyska odpowiedzi na to pytanie. - Chodź - odwraca się, mając nadzieję, że posłucha go chociaż tym razem.

- Czekaj! - zatrzymuje go, postępując automatycznie krok do przodu. - Ja... Ugh - gubi się we własnych myślach i słowach kiedy He Tian odwraca się, patrząc na niego pytającym wzrokiem.

- Najpierw zdecyduj się czy chcesz coś powiedzieć i dopiero potem otwieraj usta, bo w takim tempie będziemy tu stać do jutra a z ciebie zostanie kostka lodu - przewraca oczami, ale zanim zdąży ponownie odejść, rudowłosy łapie go za rękę, zatrzymując w miejscu.

- Przepraszam - pociąga nosem, zaplatając dłonie przy klatce piersiowej.

He Tian patrzy na niego chwilę i wzdycha, nie będąc w stanie się na niego dłużej złościć. Uśmiecha się lekko, wiedząc ile musiało kosztować go powiedzenie tego jednego, krótkiego słowa i roztrzepuje jego wciąż wilgotne włosy, łapiąc go za dłoń.

- To już nieważne. Chodź, przebierzesz się w jakieś suche ciuchy i powiesz mi co się stało - ciągnie go w głąb mieszkania, przekraczając razem z nim jego próg.

- Usiądź - wskazuje mu łóżko, na co Mo kręci głową.

- Będzie całe mokre - wyjaśnia krótko, na co brunet uśmiecha się lekko. Czasami sam Guan Shan nie zauważa jak miły jest dla innych osób.

- To nic - zapewnia, ale rudowłosy i tak pozostaje w miejscu.

- Mówiłeś, że mnie kochasz - odzywa się niespodziewanie przez co He Tian podrywa głowę do góry i z przytupem uderza nią w drewnianą szafkę.

Zdaje się jednak tym nie przejmować kiedy wlepia zaskoczony wzrok w chłopaka, który postanawia rozładować stres poprzez strzelanie kośćmi palców.

That One DayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz