Fifth day

354 32 12
                                    

Dzisiejszy dzień się dla niego skończył.

Mo Guan Shan wchodząc do klasy łapie plecak w rękę i odwraca się, ignorując spojrzenia ciekawskich uczniów. Nie ma zamiaru dłużej siedzieć w tej budzie wiedząc jak blisko jest She Li. I He Tian.

Wymyka się na zewnątrz, ciesząc się, że ma szczęście chociaż w omijaniu nauczycieli. Dziedziniec wydaje się prawie pusty mimo sprzyjającej pogody, więc słusznie ma nadzieję na spokojne wyrwanie się z tej rzeczywistości. Jednak do pełnego zadowolenia nieco brakuje i zanim zdąży przekroczyć bramę szkoły słyszy za sobą tak dobrze znany głos, który od razu zatrzymuje go w miejscu.

- Little Mo? Gdzie idziesz?

Odwraca się niechętnie w stronę He Tiana, poprawiając ramię plecaka. Uważnie pilnuje, żeby żadna emocja nie dała się pokazać na jego twarzy. Jeśli ma się do niego nie zbliżać zgodnie ze słowami She Li musi od początku pokazać po sobie, że nie ma co do tego wątpliwości.

- Do domu - rzuca krótko i odwraca się jakby miał zamiar natychmiast odejść w te pędy.

- Co? Przecież lekcje się jeszcze nie skończyły. Nieładnie tak wagarować - uśmiecha się lekko, łapiąc go za rękę.

Rudowłosy przeklina pod nosem, złorzecząc na jego beznadziejne odczytywanie atmosfery.

- Nie dotykaj mnie! - wyszarpuje się gwałtownie, zerkając na niego przelotnie. Coś ściska go w żołądku kiedy dostrzega już nie zaskoczenie a ledwo widoczny smutek na jego twarzy. Natychmiast odwraca wzrok, nie chcąc dłużej na to patrzeć.

- Little M...

- Zamknij się i daj mi wreszcie spokój - przerywa mu i zanim Tian zdąży jakkolwiek na to odpowiedzieć wznawia krok, szybko przekraczając próg bramy.

Potem to jedynie kwestia czasu kiedy znika za drzewami.

She Li patrzy na to wszystko z budynku, opierając się o parapet przy otwartym oknie. Przerzuca w dłoni scyzoryk, odczuwając niesamowitą satysfakcję na widok zdezorientowania i bólu u tego kłopotliwego bruneta.

A będzie jeszcze gorzej - obiecuje, wbijając gwałtownym ruchem ostrze w parapet.

*

To nie była kwestia jednego, czy dwóch dni, na co cicho liczył He Tian. Od kiedy nie jest w stanie porozmawiać z Mo mija już drugi tydzień. Nigdy nie dotrzymali zawartej umowy i spędzony wspólnie wieczór a także słodki pocałunek zdają się popaść w niepamięć. Rzadziej go widzi, nie jest już pewien czy w ogóle chodzi na lekcje. Tylko czasami może go spotkać w towarzystwie She Li, jednak kiedy sam próbuje go złapać ten natychmiast ucieka jak spłoszony królik. Prawdę mówiąc zaczyna go to trochę irytować. Dlatego postanawia, że dzisiaj kończy bezowocne próby i jak już go dorwie, nie puści choćby nie wiadomo co.

Sam się nie domyślał, że szansa pojawi się tak szybko.

- Little Mo! - wykrzykuje, dostrzegając samotną postać i zrywa się z ławki, zapominając o torbie leżącej spokojnie na ziemi tuż obok jego nogi.

Rudowłosy zaciska mocno szczękę kiedy czuje ucisk na nadgarstku. Mimo woli zatrzymuje się w miejscu i odwraca powoli w stronę zdyszanego bruneta trzymającego go sztywno za przedramię. He Tian pozbawiony oddechu jest naprawdę rzadkim widokiem i przez chwilę pozwala sobie go podziwiać, nie odzywając się słowem. Mierzy go wzrokiem i zaciska dłoń w pięść.

- Ignorujesz mnie.

To nie jest pytanie.

Brunet podnosi zdeterminowany wzrok, przyciągając go do siebie bliżej jednym ruchem. Guan Shan marszczy brwi i wyrywa gwałtownie rękę z jego uścisku. Odsuwa się o parę kroków i, wsadzając ręce do kieszeni spodni, odwraca wzrok.

That One DayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz