Second day

414 30 7
                                    

Jak do cholery znalazł się w tej sytuacji?

Mo Guan Shan uśmiecha się nerwowo a kiedy próbuje postąpić krok do tyłu natrafia podeszwą na nieustającą ścianę. Wygląda na to, że postawiła sobie za cel stanie za nim murem w każdej sytuacji.

- Cz-Czekaj - wystawia przed siebie ręce, mając nadzieję na choć minimalne zwiększenie odległość między nimi.

- Nie mam ochoty - białowłosy kładzie przedramię tuż obok jego twarzy, zbliżając się niebezpiecznie do jego twarzy. Najwyraźniej ma gdzieś chaotycznie naznaczoną granicę przez zestresowanego nastolatka.

- S-serio, co w ciebie dzisiaj wstąpiło?

Gdyby wiedział, że tak to się skończy nigdy nie odbierałby tego połączenia.

- Nic, mówiłem ci, pamiętasz? To już nie jest tylko ciekawość - uśmiecha się, zbliżając usta do jego szyi. Mimowolnie na ręce Mo wstępuje gęsia skórka kiedy czuje na skórze jego ciepły oddech.

- Little Mo, a co my tutaj mamy?

Odskoczyłby zapewne na dźwięk tak dobrze znanego mu głosu, gdyby nie ta cholerna ściana. Jedyne na co pozwala mu już i tak zminimalizowana przestrzeń to zerknięcie na bruneta bez cienia śladu uśmiechu na wargach (co zwykle nie znaczyło nic dobrego), by przenieść wzrok na śmiejącego się pod nosem białowłosego.

Ah.

Czy on właśnie został wykorzystany?

Zaciska wargi w wąską kreskę, ale zanim zdąży się odezwać lub odepchnąć ramiona She Li od siebie, białowłosy sam odsuwa się, muskając dłonią jego szyję. Mimowolnie przez jego ciało przebiega przyjemny dreszcz a on sam natychmiast zakrywa naruszone miejsce dłonią.

O zgrozo, czy on właśnie przyznał, że to było przyjemne?

- Zrobiłeś to specjalnie - mamrocze pod nosem, nie będąc w stanie spojrzeć Li w oczy.

Ten jednak zdaje się tym nie przejmować i uśmiecha się lekko, roztrzepując mu już i tak nieułożone włosy.

- Dokończymy kiedy indziej - mówi przez co, nie mogąc dłużej tego powstrzymywać, rudowłosy zalewa się jasnym rumieńcem.

He Tian marszczy brwi, przypominając sobie który raz już w ciągu tego tygodnia widzi ich razem. Czy to nie zbyt wiele przypadków jak na taki krótki okres czasu?

- Co ty od niego chcesz? - warczy, podchodząc do białowłosego w dwóch krokach.

- Nie wiem o czym ty mówisz - odpowiada bez zająknięcia, nie odrywając od niego zimnego wzroku.

- Hej, możecie... - Mo próbuje wtrącić się do rodzącej się kłótni, by zapobiec jakimkolwiek rękoczynom, jednak brunet szybko mu przerywa.

- Zamknij się - łapie go za rękę i ciągnie w swoją stronę a przez ten gwałtowny ruch Guan Shan ledwo utrzymuje równowagę.

- Co ty odpierdalasz? - warczy, stając stabilnie za jego plecami.

- Idziemy na lekcję, nie mogę pozwolić, aby taki pilny uczeń się spóźnił - uśmiecha się w stronę milczącego dotąd białowłosego i odwraca się, ciągnąc Mo za sobą.

- Zwariowałeś? Puszczaj! Jeszcze nie skończyłem z nim...

- Skończyłeś - przerywa mu ostro, wzmacniając uścisk na jego dłoni.

Rudowłosy patrzy na niego dziwnie, ale z jakiegoś powodu posłusznie zamyka usta i więcej się nie odzywa.

*

- Wracamy razem?

Dosłownie parę sekund po dzwonku w drzwiach klasy pakującego się niedbale rudowłosego zjawia się He Tian, uśmiechając się grzecznie do rozpromienionych samą jego obecnością dziewczyn.

- Nie. She Li chciał się ze mną spotkać - mówi i zarzuca plecak na ramię, wymijając go w drzwiach.

- Ah, co mówisz? Dzisiaj idziemy do mnie?

Nie długo może jednak cieszyć się spokojem. Odwraca się na pięcie w stronę bruneta, nie mając najmniejszej ochoty się z nim przekomarzać.

- Spierdalaj - rzuca niezbyt uprzejmie i wznawia krok, zostawiając go z tyłu.

- Jestem całkowicie poważny - dogania go w paru krokach, zarzucając rękę na jego ramieniu.

Rudowłosy na ten nagły gest w ostatniej chwili powstrzymuje się przed wydaniem niechlubnego dźwięku zaskoczenia. Jakim cudem ten palant poruszył się tak szybko i cicho?

- Czy ty naprawdę nie potrafisz choć przez jeden dzień się uspokoić i posiedzieć w swoim własnym towarzystwie? - prycha i wyciąga telefon z kieszeni kiedy ten zaczyna odtwarzać jego ulubioną piosenkę jako dzwonek.

Zanim jednak, widząc nazwisko pewnego jasnowłosego nastolatka, zdąży odebrać, He Tian bez większego problemu wysuwa mu urządzenie z ręki, klikając czerwoną słuchawkę. Patrzy jeszcze chwilę na swoją zdobycz, ale rezygnuje z żartów i oddaje ją zaskoczonemu chłopakowi.

- Nie - odpowiada krótko, uśmiechając się lekko.

- Ty..! - urywa i wzdycha, wciskając telefon ponownie do kieszeni. - Zabiję cię jeśli mnie za to zabije. Masz coś w lodówce? - pyta, obierając kierunek na zewnątrz budynku.

Brunet patrzy chwilę na niego w zdumieniu, jednak szybko doprowadza się do porządku, stwierdzając, że woli nie drażnić go teraz, kiedy z własnej woli postanawia go odwiedzić. W końcu taka szansa trafia się jak raz na milion.

- Jeśli ci to nie przeszkadza możemy wstąpić do sklepu - uśmiecha się, idąc wiernie po jego prawej stronie.

Rudowłosy mamrocze coś pod nosem, jednak He Tian nie zwraca na to uwagi i rozgląda się, szukając spojrzenia, które już od jakiegoś czasu wwierca mu dziurę w plecach. Kiedy dostrzega She Li stojącego przy parapecie na piętrze uśmiecha się szeroko, krzyżując z nim spojrzenia.

Co prawda przez niekorzystny podział klas nie może pilnować go cały czas, ale...

Wystawia środkowy palec w jego stronę, nie mogąc pozbyć się ogarniającego go rozbawienia.

I tak będzie od niego zawsze o krok do przodu.

***

Witam, witam.

Uff, w końcu udało mi się przebrnąć przez ten rozdział. Dzisiaj nieco krótszy, ale postaram się to nadrobić w kolejnym. Obiecuję, że będzie na co czekać ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Mam nadzieję, że się podobało, dajcie znać w komentarzu!

Do następnego,

Aski~

That One DayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz