Seria Kawowa

1.7K 98 1
                                    


Minerwa McGonagall usiadła ciężko na krześle w pokoju nauczycielskim, z brwiami zmarszczonymi z niezadowolenia. Filius Flitwick uśmiechnął się ze współczuciem i pchnął w jej stronę filiżankę parującej herbaty. 


- Spróbuj tego w zamian.

Z upartym wyrazem twarzy wciąż na miejscu, McGonagall podniosła filiżankę do ust.

- Nie to samo - wymamrotała.

Flitwick potrząsnął głową.

- Nie mam pojęcia, jak wszyscy popadliście w ten obłąkany amerykański zwyczaj. Naszym napojem jest herbata. To brytyjskie, Minerwo.

- To oznacza mniej kofeiny, Filiusie - odpowiedziała zjadliwie McGonagall. Obróciła się i spojrzała złowrogo na ekspres do kawy, który stał cichy i zimny na swoim stoliku. - Co się z nim stało?

- Irytek - odpowiedział zwięźle Flitwick.

- Zabiję go - rzekła zachrypniętym głosem McGonagall i wzięła następny, pełen urazy łyk herbaty.

- On już nie ży...

- I jestem pewna, że z właściwego powodu. Ale coś wymyślę. - Nabrała kolejny łyk. - Jasna cholera, to jest okropne!

Flitwick wyglądał na bardzo obrażonego.

- Ja lubię herbatę! I ty nazywasz się Szkotką? Nie potrafisz nawet docenić swojego rodzimego napoju... - wypiął pierś, co było może nieco mniej efektywne, niż by sobie życzył. - Chciałbym wiedzieć, co jest nie tak z tą całą kadrą. Dyrektor i ja wydajemy się być tu jedynymi ludźmi zdolnymi cieszyć się z naturalnych korzyści, jakie płyną z picia herbaty.

McGonagall przewróciła oczami i, biorąc następny łyk, usiadła nieco wygodniej na swoim krześle.

Flitwick kontynuował:

- Co złego w utrzymywaniu właściwego poziomu antyutleniaczy w organizmie? Hę? Hę? I te dobrodziejstwa dla systemu trawiennego! Jasna strona dobrego samopoczucia! Co daje ci kawa, czego nie daje herbata, co?

- Ochotę do życia po wstaniu z łóżka - warknęła McGonagall - i zdolność do powstrzymania się od zabicia ciebie, gdy paplasz tak, jak teraz.

Flitwick zmarszczył brwi, następnie zerknął na zegar na ścianie i twarz mu pojaśniała.

- Cóż, jeśli możesz zmusić się do życia jeszcze dwie minuty dłużej, powinnaś zobaczyć coś dosyć zabawnego.

McGonagall obejrzała się na zegar.

- Co? ...Och... - i uśmiechnęła się.

Severus Snape miał swoje ranki zaplanowane co do minuty. Dokładnie o 7:33 każdego dnia pracy wchodził chwiejnie do pokoju nauczycielskiego z pustą filiżanką do kawy, trzymał ją pod magicznym kranem przez czterdzieści trzy sekundy, wypijał kawę do dna, nalewał następną, wypijał ponownie, siadał na krześle przy oknie na siedem minut, budził się całkowicie i wymaszerowywał do swojego lochu na pierwszą lekcję. Bez słowa do kogokolwiek innego. Zawsze. Cała kadra widziała ten rytuał niezliczoną ilość razy.

Zdając sobie z tego sprawę, inne zachmurzone twarze w pokoju pojaśniały i zerknęły niecierpliwie na drzwi.

Była 7:32.

Minutę później, zgodnie z planem, drzwi otworzyły się z trzaskiem i odziana w czerń postać weszła chwiejnie do pokoju bez odrobiny swego zwykłego wdzięku, z pustym kubkiem kurczowo zaciśniętym w ręce. McGonagall skryła uśmiech za filiżanką, chociaż Snape i tak nic nie zauważył. Oparł się ciężko o ścianę przy ekspresie do kawy i nie otwierając oczu, wcisnął kubek pod kran.

Kawa się oczywiście nie pojawiła, ale on wydawał się nie zdawać sobie z tego sprawy. Po czterdziestu trzech sekundach zabrał kubek, podniósł go do ust, dmuchnął na powierzchnię i przechylił.

Następnie opuścił kubek z powrotem na dół i popatrzył w jego puste wnętrze spod przymrużonych powiek z wyrazem zdumionej podejrzliwości. Zmarszczył brwi i z uporem człowieka zdeterminowanego pokonać wszelkie przeciwności, pchnął kubek z powrotem pod kran. Oczy ponownie się zamknęły. McGonagall parsknęła, a Flitwick zakrył usta serwetką. Profesor Sprout, która siedziała przy biblioteczce, musiała wyjrzeć przez okno, by powstrzymać się od roześmiania na głos.

Pozwolili mu zrobić to jeszcze raz, zanim się zlitowali.

- Severusie - odezwała się McGonagall. Nie było nawet najdrobniejszego śladu odpowiedzi. - Severusie! - powtórzyła nieco głośniej.

Jedno czarne oko otworzyło się i popatrzyło na nią ze złością.

- Ekspres do kawy jest zepsuty - powiedziała, wymawiając słowa tak wyraźnie, jak tylko mogła. - Dziś rano nie ma kawy.

- Napij się herbaty - dodał pogodnie Flitwick.

Snape popatrzył na McGonagall. Spojrzał w dół na ekspres. Spojrzał z powrotem na nią, z brwiami zmarszczonymi w sposób, który wydawałby się uroczy, gdyby to nie był Severus Snape.

- Jest zepsuty - powiedziała ponownie.

Nastąpiła krótka przerwa.

- Nie ma kawy? - zapytał Snape zachrypniętym głosem.

McGonagall potrząsnęła głową, zapominając o tym, że sama pozbawiona była kofeiny, i usiłując powstrzymać się od uśmiechu.

- Nie ma kawy.

Usta Snape'a poruszały się przez chwilę, zanim zdołał wydusić:

- Dlaczego?

- Ponieważ ekspres jest zepsuty - powtórzyła McGonagall, w dalszym ciągu mówiąc w ten głośny, jasny sposób, w jaki mówi się do mniej rozgarniętych dzieci. - Irytek zepsuł ekspres do kawy.

- Mały drań - wyszemrała Sprout.

- Dorwiemy go - zapewniła ją McGonagall.

- Dumbledore powiedział, że z nim pomówi - westchnął Flitwick - jakby to kiedykolwiek pomogło.

- Myślicie, że jest jakiś sposób, żeby zajął się tym Krwawy Baron? On jest jedynym, który kiedykolwiek mógł...

Snape nadal patrzył na McGonagall, z kubkiem w dalszym ciągu pod niedziałającym kranem. McGonagall uniosła brew.

- Nie ma kawy? - powtórzył Snape w osłupieniu.

- Nie. Ma. Kawy. Severusie.

Profesor Sprout zaczynała się niepokoić.

- Już dobrze, może usiądziesz sobie na chwilkę w swoim krześle, jak zawsze.

Snape bez słowa przeniósł ciężar ciała ze ściany na własne nogi, aczkolwiek niezbyt pewnie, skierował się w stronę wyjścia, wpadł prosto na framugę drzwi, cofnął się i wyszedł pomyślnie za drugim razem.

McGonagall zerknęła na zepsuty ekspres do kawy i z lekką niechęcią przyznała, że było warto.

Miniaturki | | Snarry  | | DrabbleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz