•4 Moje niebo•

33 4 0
                                    

_____

- Hej - rzuciłem do córki nieba.

- Hej - odpowiedziała zaskoczona.

- Chcesz z nami zjeść lunch?- spytałem- Mam na myśli moją paczkę.

- Dziękuję, ale już jestem umówiona- jej komórka głośno zapikała a ekran się rozświetlił. Spojrzałem na wiadomość.
Marina pośpiesz się! Mam dla ciebie newsa!

Marina.
Marina.
Marina.

Wkuj to sobie to tego głupiego łba, Tim!

- A ze mną?- dopytałem- Przyjacielski obiad?

- To mnie miało niby przekonać?- zaszczyciła mnie spojrzeniem, a same usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.

- Zawsze warto próbować- wzruszyłem ramionami.

- Do następnego razu- pożegnała się i odeszła zostawiając po sobie tylko woń słodkich perfum.

_____

- Podaj! - krzyknął brunet, a ja skierowałem do niego piłkę.

WF zdecydowanie nie należał do moich ulubionych przedmiotów, ale przynajmniej nie musiałem na nim słuchać tego pierdolenia nauczycieli przez 45 minut.

Gwizdek oznajmił nam o przerwie. Zszedłem z boiska i oparłem się o jedno z siedzeń na trybunach. Westchnąłem głośno i poprawiłem rozstrzępione na wszystkie strony włosy.

- Ktoś tu się zmęczył już po pierwszej połowie- sarknął Grizz wchodząc na trybuny, zajmując miejsce obok mnie.

- Spierdalaj- powiedziałem, po czym sięgnąłem po butelkę wody.

- Już wiem, czemu lubisz tutaj siedzieć- pokazał na widok przed nami.

Jak możecie się domyślić chodziło o dziewczęce wdzięki. Grupa damska właśnie zajmowała swoje miejsca na bieżni i rozpoczynała biegi.

- Czy to przypadkiem nie jest Marina?

- Kto? - zmrużyłem oczy.

- Ta, którą podrywasz, założyłeś się, że przyjdzie na piątkową imprezie u Stave'a? - podpowiedział mi.

Moje niebo.

- Aaa... Gdzie?- spytałem, a przyjaciel wskazał mi ręką trzecią dziewczynę od prawej strony bieżni.

Ustawiała się właśnie do biegu i gdy gwizdek wydał dźwięk, ruszyła przed siebie z łatwością wymijając przeciwniczki. Jej sylwetka nie przypominała mi nikogo, zresztą jak w przypadku innych osób, muszę najpierw się z nią oswoić i dopiero później odróżniam ją od innych. Nadaję i zapamiętuje jej imię, które codziennie musze sobie powtarzać, by w końcu je zapamiętać. Taki już jestem.

- Nie obijamy się panowie!- zaklaskał nasz trener- no już, do roboty!

Poderwaliśmy się z siedzeń i dołączyliśmy do gry. Muszę przyznać, że nienawidziłem piłki nożnej. Za to całym swoim sercem kochałem koszykówkę. Mój tata nauczył mnie w nią grać, jeszcze kiedy byłem małym berbeciem. Oglądałem z nim wszystkie mecze, gdzie Kobe Bryant bez trudu zdobywał kolejne punkty dla drużyny. Niestety to już należało do mojej przeszłości. Za którą cholernie tęskniłem.

•my own heaven•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz